W mojej powieści pt. „Wynalazca Szczęścia” opisałem psychologiczny powrót do łona, do okresu ciąży, który ma dla bohatera za cel odnalezienie recept na rozwój i postawę życiową w dorosłości. Znamienny dla tej powieści jest mały rozdział pt. Trajektoria Plemnika. Opisuję w nim, iż dorosły człowiek wciąż ma zachowaną psychologię plemnika: tak, jak plemnik musi zwyciężyć !!wieledziesiąt milionów!! innych plemników by stać się tym jedynym plemnikiem, który zapłodni komórkę jajową, tak samo też w rzeczywistości narodzonych już na planecie Ziemia ludzi wciąż przeżywamy konflikt, którego przyczyną jest wola pierwszeństwa. Ta wola pierwszeństwa przejawia się w dążeniach do dobrobytu, sławy lub popularności, władzy… Tak samo jak plemnik musi pragnąć zwyciężyć w wyścigu do komórki jajowej, tak samo dorośli już i rozwinięci ludzie prześcigają się w wyścigu o… …No właśnie – o co?
Wydaje mi się, że odpowiedzią jest tu kontekst naszego Uniwersum. W ostatnim utworze zespołu TOOL na ich płycie pt. Undertow powtarzane jest jak mantram, jak myśl której powinniśmy się na pamięć nauczyć: „życie karmi się życiem, życie karmi się życiem – to jest konieczne”. Jest to bardzo ważna kwestia w moich dzisiejszych rozważaniach. Otóż żyjąc wystarczająco długo na tej planecie i w tym kosmosie powinniśmy zauważyć, że cokolwiek ktokolwiek nie zyska, rodzi to przyczynę straty gdzieś indziej.
Prosty przykład: jeśli chcę pojeździć na rowerze, aby odczuć przyjemność (przyjemność jest tu moim zyskiem), muszę mieć na to siły. Aby mieć na to siły, muszę mój organizm nawodnić i coś porządnego zjeść. Jeśli zjem coś, to coś musi zostać pozbawione życia (niezależnie czy jest to cielak dla mięsożerców, czy sałata i marchewka dla wegetarian). Jadąc na rowerze będę się napawał tym, że czuję, że żyję. Tak, jadąc na rowerze, dzięki przyjemności jaką to mi sprawia, czuję że żyję. Ale ażebym mógł czuć, że żyję, coś musiało uprzednio swoje życie poświęcić…
Z tego powodu mamy niezmiennie do czynienia z przekształcaniem świata i rzeczywistości, a nie z jej i jego dalszym tworzeniem. To właśnie ten mechanizm przekształcania jednych rzeczy w inne powoduje, że za tzw. „tempem przemian” ktoś lub coś zawsze nie nadąża i zostaje koniec końców poza samą rzeczywistością. Być może tu właśnie należy także upatrywać przyczyny faktu, że każde życie wyczerpuje się kiedyś i kończy. Dopiero tzw. „wartość dodana”, prawdziwe tworzenie rzeczywistości i świata mogłoby spowodować utrzymanie możliwie wszystkiego co było i jest niezależnie od tempa powstawania rzeczy nowych.
Takim jawi się byt całego kosmosu i tym samym całej naszej ziemskiej egzystencji. Jeżeli ktoś chciałby coś wygrać, ktoś musi coś przegrać – w pokera, w lotto, w bitwie, na giełdzie papierów wartościowych, w talent show, wszędzie. Tym samym jako oczywistość jawi się problem: wszystko jest ograniczoną równoważnią, zasób wszystkiego jest stały – dlatego niemożliwa jest satysfakcja globalna, satysfakcja całkowita, całkowita sytość. W naszej egzystencji przesuwamy siły pomiędzy sobą, wznosząc się lub załamując. To jest konieczność… – mówi przywołany przeze mnie uprzednio cytat.
Jedynym sposobem, jaki wydaje się filozoficznie możliwy, by ów „wyścig plemników” (nie wiadomo dokąd i po co) nie był koniecznością, wydaje się creatio ex nihilo, czyli możliwość tworzenia z niczego. W innym przypadku szczęście nie tylko egzystencji ziemskiej, ale egzystencji w ogóle, wydaje się być niemożliwe.
Mój filozoficzny umysł od lat staje przed tym zagadnieniem i z najlepszymi intencjami wobec naszego świata i żyjących w nim istot usiłuje mu sprostać. Być może sam wysiłek nie jest „na darmo”; w tej kwestii być może nawet sam wysiłek ma jakieś rozwojowe znaczenie. Pojęcie „creatio ex nihilo” nie jest obce ani filozofii, ani nauce. Niemniej ja osobiście nie wiem, aby istniały już dziś tutaj jakieś znaczące osiągnięcia. Dopóki będziemy tworzyć (i żyć) z czegoś, czemuś będzie odbierane prawo bytu w imię naszej (czyjejkolwiek) satysfakcji. Zagadnienie tworzenia „z niczego” jest moim zdaniem wyzwaniem przyszłości przed naukami i kulturą. Jest zagadnieniem, którego rozwiązanie w teorii i w praktyce jawi się obietnicą, że szczęście nie będzie własnością tylko nielicznych, i że jakieś formy szczęścia nie będą musiały być wyłącznie przeżyciami ulotnej chwili…
Na koniec chciałbym opowiedzieć o nadziei, jaką w tej materii niosą ze sobą sztuki piękne. My, artyści, owszem potrzebujemy jakichś materiałów (np. farby i płótna, metalowe struny czy drewniany instrument), które pochodzą z zewnątrz, ze środowiska. Potrzebujemy też inspiracji w postaci emocji i uczuć, potrzebujemy dorobku wiedzy i oczywiście także potrzebujemy coś zjeść. Niemniej kreacja artystyczna staje chociaż w małym stopniu wobec zagadnienia konieczności we wszechświecie, ponieważ samo dzieło artystyczne jest niematerialne (mimo, że posiada formę) i przede wszystkim jest ono stworzone przez artystę Z samego siebie. Nie jest to tworzenie „z niczego”, a mimo to wydaje się ono być najbliższe ideałowi braku poświęcania tego co już istnieje, na kontynuację życia w przyszłości. Prawdziwym materiałem dla twórczości artystycznej jest …sam artysta. Jeśli dzieło jest udane, nie ma on straty poza chwilą wyczerpania. Ma on zysk. Zysk …życia.
Jest to coś, nad czym warto się zastanowić.