Srodze się rozczarowałem…
Wziąwszy Piętno Midasa do ręki liczyłem na brawurowe opisy pościgów, godzin przygotowywania planów ucieczek na wypadek niepowodzenia misji. Miałem nadzieję na serie z kałasznikowa na przemian z wybuchami bomb. Łudziłem się, że zaskoczą mnie misternie chowane podsłuchy i mikrofilmy przekazywane w mgnieniu oka przez tajnych informatorów.
Rozczarowałem się. Niczego z tych rzeczy nie znalazłem w Piętnie Midasa. Rozczarowałem się sam sobą, bo pomimo braku tych aksjomatycznych niemal przymiotów kryminału, pochłonąłem książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej z wypiekami na twarzy, nerwowo przewracając kartki i krzycząc sam do siebie „szybciej, szybciej”. Od dawna żaden z autorów nie wciągnął mnie w niezwykłą i pasjonującą rozgrywkę. Pani Agnieszko! Chapeau bas!
A teraz po kolei. Na pozór historia jest bardzo prosta. On urodził się w najgorszym z możliwych miejsc Wrocławia. W rodzinie, która praktycznie nie miała moralnego prawa do nazywania się podstawową komórką społeczną. Pewnego dnia, nie wiadomo skąd i dlaczego, tajemniczy ‘ktoś’ wyciąga do niego pomocną dłoń choć – jak to w kryminałach bywa – nie jest to pomoc bezinteresowna. Okazuje się ona początkiem końca młodzieńca, który pogrzebał się jeszcze za życia (słowo „pogrzebał” ma tu bardzo wymowne znaczenie). Z każdym dniem coraz bardziej urzeczywistnia się fakt, że musi „porzucić wszelką nadzieję, ten, który tam wstąpił”.
Nie popełnię tu fatalnego błędu. Postawię kropkę w opisie fabuły, bo czuję, że napisawszy jeszcze jedno zdanie, mogę popełnić spoiler i zepsuję czytelnikom przygodę w zrozumieniu historii tytułowego Midasa.
Książka Agnieszki Lingas-Łoniewskiej przypomina mi budowanie narracji à la John le Carré. Nie brawurowe pościgi i misterne plany zbrodni, ale psychika ludzka jest tu na pierwszym planie. Ze strony na stronę poznajemy portrety osobowościowe wszystkich osób zaangażowanych w niezwykle skomplikowaną sytuację Midasa. Poznajemy jego stan umysłu i uczucia, które mu towarzyszą. Być może niektóre fragmenty książki są nieco „zharlequinowane” i czytelniczki z pewnością byłyby bardziej niż ja zafascynowane umysłami Anki czy Karoliny – kobiet, które nagle pojawiają się w życiu Midasa. Nie może być to jednak zarzut, ponieważ Novae Res wydało Piętno Midasa właśnie jako literaturę kobiecą.
Tak naprawdę nieważne, czyja historia urzeknie nas najbardziej, komu będziemy sprzyjać, komu kibicować a kogo odżegnywać od popełnia czynu, który planuje popełnić. Kolejny raz okazuje się, że umysł – sam umysł człowieka i to co się w nim dzieje – może być w rękach odpowiedniego pisarza pasjonującym budulcem do stworzenia historii, od której nie można oderwać wzroku.
Ta historia mogłaby się wydarzyć w każdym miejscu. Wrocławiu, Toruniu, Berlinie czy São Paulo. Uniwersalizm powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej polega na ludzkiej psychice, która jest bezkresnym źródłem inspiracji.
Jedyny według mnie zbędny element w tej powieści to dwa alternatywne zakończenia. Wolę, gdy autor odważy się zadecydować za czytelnika, jak potoczą się losy bohaterów i jedynie w mojej głowie rodzić się będą domysły, co jeszcze mogłoby się wydarzyć. W Piętnie Midasa autorka wybiera nie za mnie, lecz dla mnie – rozpisuje dwa scenariusze. Który wariant wybieram? To pozostanie moją tajemnicą.
Piotr Lenkiewicz
P.S. Autor recenzji chciałby podkreślić, że jest w pełni świadom klasyfikacji tej książki jako literatury kobiecej. Chciałem podreślić, jako osobnik opowiadający się za pełnym równouprawnieniem, że zabieg ten był celowy i bardzo mi z tym jest dobrze. Porządnie napisana książka adresowana do kobiet może być również pasjonującą propozycją dla płci brzydkiej. Poza tym… „Kopernik też była kobietą”!
źródło: stukpukbook.pl