Wojciech Terlecki mieszkaniec Nowej Iwicznej, wieloletni pracownik związany z usługami teleinformatycznymi, fascynat literatury science-fiction, autor debiutu literackiego – „Kukiełki i Dusze”.
Kiedy powstały pierwsze założenia do książki – „Kukiełki i Dusze”?
W 2013 roku miałem już pierwsze założenie do książki.
Skąd te wszystkie terabajty, giga obliczenia w książce?
Teleinformatyką zajmowałem się od początku pracy, a pod koniec kariery zawodowej koordynowałem pracę nad projektami rozwojowymi w firmie Orange. A tam głównym deweloperem było IT. Programowanie, transmisja danych nie są mi obce. Może nie jestem ekspertem, ale jestem na tyle dobry, żebym mógł stworzyć fabułę książki.
Czyli ta fabuła została zbudowana po prostu na pana doświadczeniach zawodowych i na fascynacji literaturą science-fiction?
Literaturą science-fiction interesowałem się już od dawna jako młody człowiek. Do Polski książki takich autorów jak – Isaac Asimov czy Harry Harrison trafiły w połowie lat 80-tych. Były tanie, praktycznie za darmochę. Wtedy wsiąkłem w tą literaturę. W późniejszym czasie ludzie zaczęli coraz bardziej fascynować się literaturą fantasy. Czytając te książki można się fantastycznie pobawić, ale nic z tego nie wynika! Przecież swoich życiowych spraw nie można załatwić za pomocą zaklęcia…Dlatego chciałem wrócić do klasycznego science-fiction. Chciałem, aby pojawiło się coś do czytania, co mogłoby kogoś zainspirować tak jak zrobił to kiedyś Star Trek. Dzięki pomysłowi pokazanemu w serialu mamy przecież telefon komórkowy. Do stworzenia komórki zainspirowała scena rozmawiającego przez swój komunikator Kapitana Kirka…Takie były inspiracje od science-fiction do rozwoju technologicznego.
Skąd pomysł na tytuł – „Kukiełki i Dusze”?
Nie mam pojęcia (śmiech). Wymyślenie tytułu to najcięższa część pracy nad powieścią.
Te kukiełki tam w książce przewijają się…
Kukiełki to są po prostu boty. Są to istoty, które mają pewne zadanie, ale są też tzw. dusze. Te dusze to są prawdziwi ludzie, którzy wchodzą w środowisko wirtualne, w grę i działają w sieci.
Czyli też my będący on-line…
Tak, my będący on-line, grający w jakąś grę. Wszystko zależy jak jest napisany skrypt. Jeżeli byśmy mieli lepsze możliwości, to moglibyśmy wejść bardziej w wirtualny świat, zaangażować się w pełni, odciąć się od rzeczywistości. Wszystko jest kwestią prędkości procesorów, ilości danych, naszych zasobów.
Pana książka wprost nawiązuje do obecnej sytuacji geopolitycznej. Podejmuje kwestię terroryzmu i jego wypierania, co powoduje próbę przejęcia przez władze większej kontroli nad społeczeństwem.
Bo tak jest…my tylko możemy uzyskać bezpieczeństwo poprzez oddanie naszej wolności. Pracuje na lotnisku, ilość służb, które mnie tam kontrolują jest nieprawdopodobna! Jest to: Straż Graniczna, Nadzór Operacyjny, Policja, Służba Ochrony Lotniska, Służba Celna. Tego jest naprawdę dużo, ci ludzie są zaangażowani i zużywają swoje zasoby na rzecz tego, aby było bezpiecznie. Mimo tego nadal można przełamać te zabezpieczenia i wyrządzić krzywdę.
Najbardziej wyrazistą postacią pana książki jest główny bohater – Angus Podgorny, który próbuje przełamać całą machinę ograniczania swobód obywatelskich.
Angus jest trochę bierną postacią. On staje się tylko uczestnikiem tej opowieści. Angus coś zrobił, ale nie do końca zdaje sobie sprawę co…Później już wpadł w maszynę, która go kręciła. Dopiero w momencie totalnego zniewolenia, zaczyna walczyć. Jednak walczy
tylko o siebie, o swoje życie.
A w kim doszukiwać się tego bohatera…w Humalu?
Głównym bohaterem prowadzącym opowieść jest Angus Podgorny. To wokół niego jest cała akcja, a każdy z bohaterów książki jest zupełnie inną osobną jednostką. Podobną do nas wszystkich. Każdy ma swoje nadzieje i aspiracje. Czasami przekracza granice etyczne, a czasami nie! Czasami coś zwędzi w sklepie (śmiech). W książce chciałem stworzyć wyraziste postacie, które byłyby interesujące dla czytelnika. Nie chciałem tworzyć superbohaterów. Teraz sprzedaje się nam wzór takiego superbohatera jak choćby Supermen. Uważam, że to zwykli ludzie są fajniejsi. Ze swoimi różnymi niedoskonałościami, ograniczeniami.
To co jeszcze jest poruszające w pana książce to próba zbudowania doskonałego człowieka takiego superbohatera.
Lekkoatleta z Grecji – Nicolas Epulos, padł że tak powiem, ofiarą biotechnologa Gabona. Stworzył go, bo wyraźnie się nudził, czuł się niedowartościowany i zaczął eksperymentować. Takie rzeczy już się zdarzały. Począwszy od NRD, które już tworzyło takie ludzkie konstrukcje. Doping w sporcie będzie zawsze obecny! Jest to niekończąca się walka między tymi, którzy go stosują, a tymi, którzy wykrywają. Pod wpływem technologii nasze życie będzie się zmieniało. Być może nie tak szybko, jak ja to proponuje w książce, czyli na migrację osobowości do sieci i tam istnienia jako jednostki ludzkie, jeszcze poczekamy. Trzeba pamiętać, że zawsze będziemy podlegać większym, bądź mniejszym ograniczeniom. W książce jest kilka takich scen,gdy ludzie orientują się, że mogą zginąć, zostać po prostu wykasowani z dysku.
Jako autor książki czemu poleciłby pan ją czytelnikom?
Książka łączy w sobie sensację z science-fiction, to się naprawdę dobrze czyta. Mam już pierwsze reakcje czytelników, że kiedy ktoś usiądzie do czytania, to ma pretensję, że książka już się skończyła. To jest najfajniejsze w tym wszystkim!
Jakie dalsze plany po tej książce?
W książce „Kukiełki i Dusze” napisałem – ciąg dalszy nastąpi i będę się tego trzymał. To co wydarzy się później to jest ciemniejsza i trudniejsza opowieść.
Autor: Kamil Myszyński
źródło: www.ostoja.skpm.pl