Morderca jest wśród nas
Wbrew pozorom tytuł powieści Agnieszki Bernat „Zbrodnie w Nickelswalde”, tak jednoznacznie kojarzący się z wydarzeniami mającymi miejsce na terenie Żuław Wiślanych w latach II wojny światowej, nie zapowiada opowieści nawiązującej do historii. Choć Sztutowo jako siedziba obozu koncentracyjnego zostaje w niej zasygnalizowana. Mikoszewo (niem. Nickelswalde) uczestniczyło w ewakuacji więźniów pobliskiego KL Stutthof. Jego dogodne położenie u ujścia Wisły pozwalało kierować barki z więźniami w kierunku Zatoki Lubeckiej. To już historia. Dzisiaj Mikoszewo jest miejscowością, którą chętnie odwiedzają turyści. Przyciąga ich bliskość morza, rezerwat przyrody Mewia Łacha i malowniczy krajobraz.
W pięknych okolicznościach przyrody, pewnego lipcowego, gorącego dnia na plaży niedaleko ujścia Wisły, zostają odnalezione zwłoki młodej turystki. To wydarzenie rozpoczyna powieść kryminalną Agnieszki Bernat „Zbrodnie w Nickelswalde” i burzy sielską i senną atmosferę małej społeczności, która zelektryzowana potwornym znaleziskiem zaczyna snuć domysły. Śledztwo obejmuje miejscowy sierżant, który „kiedyś marzył o morderstwie w Mikoszewie”. Do czasu. Marzenie o szybkiej drodze do awansu i kariery blednie w obliczu pojawiających się kolejnych zbrodni, w których giną miejscowi. Śmierć zjawia się bowiem w Nickelswalde trzykrotnie a wraz z nią doświadczony komisarz Cybulski – prosto z Gdańska.
To on przejmuje śledztwo, i zgodnie z prawidłami klasycznych kryminałów, doprowadza je do końca, klucząc, depcząc podejrzanym po piętach i trzymając wszystkich, szczególnie czytelników, w napięciu. Agnieszka Biernat napisała kryminał, który przywodzi na myśl historie rodem z najlepszych powieści Agaty Christie. Uważni wielbiciele Królowej Kryminału odnajdą w „Zbrodniach w Nickelswalde” wszystko to, co uważamy dzisiaj za klasyczny wzorzec dobrego kryminału. Tematem przewodnim jest oczywiście zbrodnia, i to niejedna, skrupulatnie prowadzone śledztwo powoli zmierza do wyjaśnienia piętrzących się zagadek. Ważne są nie tylko zbrodnie, oraz poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, kto zabił? Równie istotne jest zagadnienie motywu popełnianych przestępstw. Ponadto Agnieszka Bernat świetnie przedstawia socjologiczny obraz współczesnego społeczeństwa, przepełniony bareizmami. Dzięki temu łatwo jest zagłębić się w klimat małej miejscowości, przyjrzeć się problemom wiejskiej społeczności, poznać jej bolączki i pragnienia, zajrzeć do lekko zdezelowanych pensjonatów i knajp, a nawet w talerze ich bywalców.
„Zbrodnie w Nickelswalde” napisane zostały z żelazną logiką. Każdy element fabuły ma znaczenie dla prowadzonego śledztwa i odkrycia mordercy. Sama złapałam się na tym, że choć zanotowałam w pamięci niektóre szczegóły, to nie uznałam ich za szczególnie ważne dla opisywanej sprawy. j
Jakież było moje zdziwienie, gdy na koniec okazało się, że tenże drobiazg był naprawdę istotny. To, moim zdaniem, pozwala zaliczyć powieść Agnieszki Bernat do tych najlepszych, gdzie nic nie jest zbyt oczywiste, choć wytrawny czytelnik powinien odnaleźć właściwy trop.
A gdy już wszystko zostaje wyjaśnione, gdy wiemy już to, co chcieliśmy wiedzieć, następuje zakończenie – niejednoznaczne i zaskakujące, a może zapowiadające kolejną zagadkę?
Powieść czyta się dobrze, zapewnia rozrywkę na odpowiednim poziomie i pozwala wytężyć tak zwane szare komórki. Ciekawie skonstruowana intryga oplata nas niczym pajęczyna, nomen omen tytuł pewnego utworu literackiego wspomnianego w treści omawianego kryminału.
Postaci przedstawione na kartach powieści są prawdziwe, żywo reagujące i dobrze nakreślone. Właściwie można by rzec, że są to nasze portrety, ludzi ukazanych z różnymi przywarami, ale za to w dobrym stylu i z odrobiną humoru. Więcej zdradzić nie mogę, nie chcę psuć przyjemności z lektury tego polskiego kryminału, ale mogę powiedzieć z pewnością jedno: przeczytać warto.