Działające na naszym rynku już prawie od dekady pomorskie wydawnictwo Novae Res, przyzwyczaiło czytelników, że skupia się przede wszystkim na promocji utalentowanych polskich debiutantów. Oczywiście nie tylko, czego najlepszym dowodem jest jedna z ich ostatnich publikacji, czyli wznowienie klasycznego działa z tych chyba najbardziej klasycznych, a mianowicie „Fausta” Johanna Wolfganga von Goethe. Można zastanawiać się skąd ten pomysł, możne też sięgnąć po tę pozycję i na okładce znaleźć taką oto informację, która nie tylko zgrabnie tłumaczy ten akurat wybór, ale przede wszystkich wskazuje, że tak naprawdę faktycznie Novae Res nie odeszła w tym przypadku zbyt daleko od swojej statutowej, rzec można, działalności i jednak postawiła na młody talent, tyle, że w niełatwej i niewdzięcznej sztuce translatorskiej:
„Są w literaturze utwory, o których mówi się „genialne”. Z jednej strony chodzi wówczas o kunszt pisarski, kulturę słowa i doskonałe fabuły. Z drugiej jednak o uniwersalność, która sprawia, że bez względu na szerokość geograficzną i czas skłaniają do refleksji, a tematyka w nich podejmowana pozostaje zawsze aktualna. Taki jest właśnie Faust, w którym znajdziemy i problem męskiej obsesji władzy, i erotyzmu, który rządzi człowiekiem, i problem upodmiotowienia kobiecego piękna. Dzięki temu nowemu tłumaczeniu kanonicznego dzieła Goethego możemy po raz wtóry sięgnąć do klasyki i odkryć to, co inspiruje od przeszło dwustu lat.”
Tym razem więc wydawnictwo, zgodnie ze swoją – nazwijmy to – linią programową, również postawiło na młodego twórcę, tyle, że działającego na wymagającym odcinku translatorskim. Paweł Jan Węcławski jest germanistą, językoznawcą i tłumaczem. Na swojej stronie internetowej pisze o sobie w taki oto sposób: „Kontaktując się ze mną, masz pewność. Pewność dokładnego wykonania zlecenia. Pewność tłumaczenia doskonałego. Gwarantuję profesjonalizm. Profesjonalizm poparty doświadczeniem. Profesjonalizm poparty wiedzą. Profesjonalizm poparty umiejętnościami.”
Można powiedzieć, że to tylko marketing albo czcze przechwałki, ale starczy sięgnąć po omawianą pozycję, by przekonać się osobiście i w sposób bardzo bezpośredni o umiejętnościach translatorskich Węcławskiego. Wiadomo, jaki jest cel tłumaczenia jako takiego, chodzi o to, aby przybliżyć Czytelnikowi nieznającemu języka oryginału wielkie dzieła literatury obcojęzycznej oraz by zmniejszyć barierę językową pomiędzy dwiema różnymi kulturami. Węcławski zdradza na swojej stronie internetowej, że już od jakiegoś czasu zajmował się hobbystycznie i non-profit J. W. von Goethe’m oraz jego opus magnum, czyli tragedią Faust. Nie tylko tym dziełem, ponieważ w dorobku ma także „Ifigenię” tegoż autora oraz „Zbójców” innego klasyka literatury niemieckiej czyli Friedricha Schillera.
„Czym moje tłumaczenie różni się od poprzednich? – zadaje samo nasuwające się pytanie Węcławski i natychmiast rzeczowo na nie odpowiada – Językiem. Archaizowanym współczesnym językiem polskim. I chociaż tłumaczenie jest wierne oryginałowi, jest to wariacja na temat.”
Faktycznie, szalenie to trafna definicja charakteru tego tłumaczenia, niełatwego w odbiorze i wymagającego od czytelnika zdwojonej uwagi podczas obcowania z tym genialnym tekstem, w nowej odsłonie. No właśnie, czy aby na pewno takiej nowej? Nowatorskiej – byłoby trafniejszym określeniem, bo z jednej strony szalenie akademickiej, z drugiej zaś starającej się wyraźnie nadać wymowie poszczególnych fraz wyjątkową barwę i brzmienie. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z utworem poetyckim i przekład tego typu twórczości nie może być dokonywany mechanicznie i literalnie. Na ile udało się dokonać tłumaczowi przekładu idealnego, na ile wyłapał i przekazał ducha oryginału, ocenić będzie musiał każdy czytelnik indywidualnie. Przy okazji niejako zadając sobie fundamentalne pytania, które od czasu powstanie utworu kołaczą się w myślach czytelników. Czy człowiek jest w stanie posiąść wszelką wiedzę? Jak daleko można się posunąć w poszukiwaniu własnego szczęścia? I czy w ogóle istnieją jeszcze jakieś granice?
źródło: sztukater.pl