Czujesz jego obecność. Wiesz, że obserwuje każdy twój krok. Wewnętrzny niepokój narasta, gdy musisz spojrzeć w lustro. On tam będzie. Zobaczysz go, gdy będzie stał za twoimi plecami, ale nie zrobisz nic… Pozostanie ci tylko niemy krzyk!
Wielkim krokiem nadchodzi Wielkanoc. Karolina chce ratować ich związek. Wycieczka na Suwalszczyznę miała zmienić ich nastawienie. Brzmi idealnie! To idealnie zamienia się w horror, kiedy dwójka młodych studentów, przekracza próg pewnego domu. Domu, w którym sen okazuję się demonicznym przeżyciem.
Obawy. Spodziewałam się wszystkiego. Spodziewałam się prostej fabuły, grzmotu emocji i zwyczajnych bohaterów. Artur Urbanowicz szybko przywołał mnie do porządku! Prowadził moją wyobraźnie dalej, dalej i dalej. Porzuciłam wszystkie obawy i weszłam w mroczny świat. Świat, w którym demony, tajemnice i otaczający mrok żądzą się swoimi prawami…
Bez ogólnego przerysowania. Wykreował ich z niebywałą lekkością. Pokazał ich dobre i złe strony. Pokazał duet, który jest jedną wielką sprzecznością. Chrześcijanka, która wyniosła z domu moralne podejście do życia oraz ateista, który potrafi bronić swoich racji. Największą zaletą jest ich autentyczność, która bije w oczy! Karolina i Tomek tworzą duet, który można poddać własnej analizie. Szczegółowo dopracowani i oddani w ręce czytelnika. Artur Urbanowicz z całkowitą precyzją stworzył bohaterów, których można odkrywać warstwa po warstwie. Odkrywałam ich! Raz byłam poirytowana. Za drugim razem byłam zszokowana ich postępowaniem, a za trzecim razem współczułam im. Ogarnął mnie zwykły stan współczucia…
Nastrój. Autor wprowadza go powolnym krokiem. Artur Urbanowicz z pełnym wyczuciem wprowadzał mnie w mroczny las, w którym porażający krzyk odbijał się echem. Muszę przyznać, że autor stanął na wysokości zadania i wprowadza w swoją powieść dreszczyk, który odciska swoje piętno w diabelskim stylu. Nie przeraził mnie! Tajemnicza, demoniczna aura, którą autor precyzyjnie nakreślił-nie wywołała u mnie stanu przerażenia.
Długie opisy. Długie opisy potrafią zmęczyć. W tym przypadku odebrałam je dwutorowo. Z jednej strony autor intensywnie nakreśla otoczenie, w którym toczy się akcja. Pokazuje kawałek dobrej historii, zabiera w tajemnicze kręgi, w których nierealność przybiera na sile, a do tego szeroko rozwija temat legendy, która skupiła całą moją uwagę. Z drugiej strony opisy znacznie odwracały moja uwagę od przerażającego zła, które czaiło się na kartach powieści…
Wyborne zakończenie. Liczyłam, a nawet byłam pewna, że autor zakończy swoje dzieło w sposób prosty i przewidywalny. Myliłam się! Zrobił niesamowity krok do przodu. Pozbył się schematycznego zakończenie. W zamian ostrożnie, i to bardzo ostrożnie zbudował napięcie, które okazuje się tylko jedną wielką manipulacją ze strony autora… Czy w tej historii jest szczęśliwe zakończenie? Musicie przekonać się sami…
Udany debiut? Jak najbardziej tak!