O swoich inspiracjach, pisarskich początkach, a także o najnowszej powieści „Piętno Midasa” opowiada nam Agnieszka Lingas – Łoniewska.

 

Justyna Rudnicka, kulturaonline.pl: O Pani powieściach mówi się jako o literaturze kobiecej. Odpowiada Pani taka kategoria?

Agnieszka Lingas – Łoniewska, autorka „Piętna Midasa”: Według mnie określenie „literatura kobieca” ma bardzo pejoratywny wydźwięk i nie jestem jego zwolenniczką. Rzeczywiście, czyta mnie spora liczba kobiet, ale przekłada się to na statystyki, które mówią, że w Polsce częściej to kobiety sięgają po książkę niż mężczyźni. Lecz moje powieści czytają także panowie. Dostaję od nich maile, pojawiają się również na spotkaniach autorskich.

Pójdźmy zatem głębiej z klasyfikacją – pisze Pani romanse czy powieści sensacyjne?

Sama mówię o sobie, że jestem autorką romansów, chociaż moje powieści nie są łatwe do sklasyfikowania. Występuje w nich miłość, dzięki której bohaterowie przechodzą przemianę, jednak tłem dla tych przemian są wątki sensacyjne i kryminalne. W trylogii „Zakręty losu” jest to świat mafii, kryminał w „Szóstym”, w „Skazanych na ból” – środowisko subkultury skinheadów. W najnowszej książce  „Piętno Midasa” będzie to świat przestępczy. Nie jest zatem łatwo o klasyfikację. Również projektant okładek nie ma prostego zadania, bo jak ma zrobić okładkę książki o płatnym zabójcy, która ma jednocześnie przystawać do tego, co kojarzy nam się z pojęciem „literatura kobieca”? Myślę, że okładki moich książek w finale dobrze korespondują z ich treścią.

Pytanie ważne, mimo że sztampowe – skąd czerpie Pani inspirację?

Z otaczającego świata. Jestem uważną obserwatorką i mam dość wybujałą wyobraźnię, a to wszystko się ze sobą silnie łączy. Poza tym mam dużo znajomych, którzy zajmują się bardzo różnymi rzeczami i mają różne doświadczenia. To też wpływa na to, że w mojej głowie pojawia się jakaś nowa fabuła. Również w moim życiu zdarzają się pewne sytuacje, które owocują natychmiastowym pomysłem. Jest on potem przeze mnie rozwijany i tak powstaje nowa historia. Myślę, że każdy twórca, bez względu na to, czy jest malarzem, rzeźbiarzem czy pisarzem, musi posiadać zmysł obserwacji i czerpać z otoczenia. Do tego dochodzi własna wyobraźnia i oczywiście dokładnie przeprowadzony research, jeżeli tego powieść wymaga.

A jeśli chodzi o inspirację literaturą? Jane Austin plus Agatha Christie? 🙂

No nie! Chociaż może też… Od zawsze fascynował mnie bohater romantyczny – był to mój ulubiony temat na studiach, poświęciłam temu zagadnieniu dużo czasu i z przyjemnością się tego uczyłam. Do tego możemy dołożyć konstrukcję bohaterów tworzonych przez Stephena Kinga, więc są to na pierwszy rzut oka dwie całkiem różne rzeczy. Mnie jednak to pociąga. Bohater romantyczny ulegał przemianie wskutek miłości do ojczyzny. Moi bohaterowie, mówię o mężczyznach, są bardzo pogmatwani życiowo i wyzwala ich miłość do kobiety. Kobiety są siłą sprawczą, one doprowadzają do zmian. Jeden z moich ulubionych autorów – Stephen King – tak tworzy postaci negatywne, że czytelnik postawiony jest na rozdrożu. Z jednej strony wie, że czynią one zło, z drugiej strony kibicuje im.
To tak jak z tytułowym Midasem w najnowszej Pani powieści…

Dokładnie. Tak jak Midas albo jak postać mordercy zielonookich blondynek z kryminału „Szósty” lub ulubieniec czytelniczek-Lukas, z trylogii (a niebawem kwadrylogii),”Zakręty losu”. Konstrukcja bohaterów to jest taka moja idée fixe. Poświęcam bardzo dużo czasu na to, żeby również na pozór negatywnych bohaterów stworzyć tak, by powodowali u czytelnika pewien dysonans.

978-83-8083-137-7 (1)

Żeby nie korzystać z prostego podziału na dobrych i złych?

Tak, staram się w ten sposób nie dzielić bohaterów. Oczywiście występuje jakiś antagonista, jednak  zawsze próbuję wytłumaczyć działanie tego na pozór negatywnego bohatera. W ten sposób pokazuję również, że świat tak naprawdę nie jest zły, tylko pewne okoliczności sprawiają, że w ludziach budzi się to zło. Wiem, że w życiu tak nie jest, ale w moich książkach chcę ukazywać te pozytywne aspekty ludzkiej natury i otaczającego nas świata. Może stąd wynika pewien rozdźwięk w odbieraniu moich postaci. Czytelnik czuje się trochę „rozerwany” i nie wie, co ma do końca sądzić. Z jednej strony czuje do bohatera nieokreślony pociąg, sympatię, z drugiej zdaje sobie sprawę, że postać ta powinna ponieść zasłużoną karę. Oczywiście często tę karę ponosi, nie wszystkie moje powieści kończą się happy endem. A nawet, jeśli on jest, to i tak bohater rozlicza się z przeszłością.

W „Piętnie Midasa” mamy dwa zakończenia. Czy woli Pani to szczęśliwe?

Powiem szczerze, że nie. Mówią o mnie, że mam zapędy szekspirowskie – najchętniej pomordowałabym wszystkich głównych bohaterów. Myślę, że jednak nie wszyscy moi czytelnicy byliby tym uszczęśliwieni.:) Po książkach, które kończą się tragicznie dostaje bardzo dużo maili. Niektórzy czytelnicy grożą, że jeśli nadal tak będę zabijać, to skończy się nasza wspólna przygoda. Są jednak również tacy, którzy cenią sobie takie zakończenia. Uważają, że takie książki się dłużej pamięta i przeżywa. I właśnie o to chodzi! Moim ulubionym cytatem, którym często posługuję się w wywiadach, są słowa Emila Ciorana – „Książka musi wywołać obrażenia”. Niech czytelnik mnie przeklnie, ale niech będzie jakaś emocja, którą on wyciąga z siebie po przeczytaniu. Niech nawet rzuci tą książką w bok i powie, że nienawidzi tej autorki, ale niech będzie w tym jakaś pasja, uczucie.
Sztuka ma boleć?

Dokładnie! Sama jako czytelniczka wolę powieści, po których mam kaca książkowego i nie mogę sięgnąć po nic innego, póki nie przetrawię tych wszystkich emocji.

Akcja „Piętna Midasa” dzieje się w środowisku przestępczym oraz policyjnym. Czy pisanie poprzedziła Pani jakimś zapoznaniem tych środowisk?

Zawsze to robię. Szczególnie w przypadku wątków kryminalnych przeprowadzam dość szczegółowy research. W moim życiu, jak wspominałam wcześniej, zdarza się tak, że mam znajomych z różnych środowisk. Tutaj też ze względu na pewne znajomości mogłam zebrać informacje o pracy policji, rodzajach broni, składaniu i rozkładaniu pistoletów. Jest w „Piętnie Midasa” scena, w której główny bohater uczy pewną osobę tej trudnej sztuki, więc sama też tego doświadczyłam. Nie lubię bazować na tym, co wyczytam w internecie, więc kontaktuje się z ludźmi, którzy mogą mi udzielić konkretnych informacji.
Lubi Pani Midasa, prawda?

Bardzo go lubię. Prawda jest taka, że lubię wszystkich moich bohaterów. Często czytelnicy pytają mnie o to, który bohater jest dla mnie najważniejszy. Zawsze odpowiadam, że to tak, jakbyście mnie zapytali, które dziecko jest mi bliższe. To jest pytanie, na które nie ma łatwej odpowiedzi. Zazwyczaj najważniejszy jest dla mnie bohater, o którym akurat piszę. Wtedy żyję jego życiem. Jeśli chodzi o Midasa, to on mi trochę życia zabrał – trzy lata z przerwami. Chociaż pisałam coś innego i myślałam o czymś innym, to jednak tę historię ciągle miałam z tyłu głowy. Tematyka „Piętna Midasa” jest trudna, więc książka wyczerpała mnie również emocjonalnie. Mamy chłopca, który wychowuje się w nieciekawej dzielnicy Wrocławia, chce czegoś od życia, ale nikt nie jest w stanie mu tego zaoferować. Pojawia się człowiek, który jest w stanie dać mu wszystko, ale oczekuje czegoś w zamian. I w tym momencie chłopiec stopniowo zmienia się w Midasa – płatnego zabójcę. Jakie są jego motywacje, czy jest on do końca zły? To są rzeczy, które ciężko mi było pisać, bo niełatwo jest ukazać taką postać realistycznie. Denerwuję się przed premierą, która będzie miała miejsce w czerwcu, bo każda kolejna książka jest dla mnie wyzwaniem. Mam nadzieję, że dzięki „Piętnu Midasa” zdobędę kolejnych czytelników.
Jest Pani absolwentką filologii polskiej. Czy już w czasie studiów próbowała Pani swoich sił w pisaniu (nie mówimy oczywiście o pracach zaliczeniowych)?

Tak, pisałam. Ta pasja zaczęła się już w szkole podstawowej, kiedy pisałam nieporadne opowieści w szkolnych zeszytach. W czasie studiów pisałam głównie opowiadania, chociaż nigdzie ich nie publikowa-łam – chowałam je do szuflady. Potem przerwałam na około dziesięć lat, ponieważ przez różne okoliczności nie udało mi się związać z zawodem dedykowanym (z zawodu jestem nauczycielką języka polskiego). Skończyłam studia podyplomowe i zawodowo zaczęłam zajmować się marketingiem internetowym. Myślę, iż miało to niebagatelny wpływ na to, że wróciłam do pisania. W ten sposób odstresowywałam się, łapałam oddech od pracy zawodowej. Pisałam już dłuższe formy i zaczęłam publikować je w internecie. Od tego się tak naprawdę wszystko zaczęło. Za namową przyjaciół wysłałam moje teksty do wydawnictw, sama nie chciałam tego robić.
Można powiedzieć, że teraz jest Pani szczęściarą, bo żyje Pani z pasji.

No tak. Uważam, że w życiu należy robić to, co sprawia człowiekowi przyjemność. To wszystko za krótko trwa i za szybko mija, więc warto czasami zaryzykować.

Powróćmy do książek. Czytając Pani powieści miałam wrażenie, że mogą one z powodzeniem służyć jako niemal gotowe scenariusze filmowe. Ogranicza Pani opisy, najobszerniejszą część zajmują dialogi. Czy robi Pani to ze względu na współczesnego czytelnika, który nie przeżyłby wielostronicowych opisów w stylu „Nad Niemnem”? Czy po prostu najważniejsi są dla Pani bohaterowie i relacje między nimi, a przestrzeń nie ma dużego znaczenia?

Po pierwsze: sama jestem bardzo niecierpliwa. Kiedy czytam książkę, to muszę się mocno powstrzymy-wać, żeby nie zajrzeć tych kilku kartek do przodu. Rzeczywiście, interesują mnie przede wszystkim relacje między bohaterami oraz ich przemyślenia, które znowu motywują takie a nie inne działanie. Co do podobieństwa moich powieści do scenariuszy filmowych, to nie jest Pani pierwszą osobą, która to zauważyła. Staram się każdy rozdział kończyć pewnym zawieszeniem i to na pewno upodabnia moje powieści do scenariuszy właśnie. Swoją drogą w ubiegłym roku ukończyłam kurs scenariopisarstwa w warszawskiej filmówce. Obecnie pracuję nad scenariuszem do „Zakrętów losu”, jest to jednak bardzo trudna praca, bo tworzenie scenariusza to takie wielkie nożyczki. Bardzo trudno jest skracać własną powieść, w której przecież wszystko jest ważne.
Zastanowiła mnie również stała obecność wątków muzycznych w Pani powieściach. W „Jesteś moja dzikusko” bohaterom towarzyszą piosenki Guns’n Roses, Metaliki, Happysad za każdym razem z dokładnie podanym tytułem, w „Piętnie Midasa” fragmenty tekstów piosenek stanowią rodzaj motta całego rozdziału. Czy muzyka odgrywa jakąś rolę również w procesie tworzenia?

Muzyka jest dla mnie wielką inspiracją. We wszystkich moich książkach znajdują się tzw. playlisty, czyli listy piosenek, które pomagały mi w tworzeniu poszczególnych elementów fabuły. W przypadku „Piętna Midasa” uważny czytelnik zauważy, że te fragmenty piosenek nie są przypadkowe, ale zapowiadają to, co znajdzie się w kolejnym rozdziale. Mam też kanał na youtube, gdzie znajdują się playlisty do wszystkich moich książek dla czytelników, którzy czytają przy muzyce. Muzyka stanowi rodzaj uzupełnienia w odbiorze książki.

Czyli „Piętno Midasa” poleca Pani czytać jednocześnie słuchając wskazanej w poszczególnych rozdziałach piosenki?

Dokładnie tak. Albo najpierw przeczytać książkę, potem posłuchać playlisty, która już teraz jest dostępna na moim fanpage’u.

Pisanie powieści to nie jedyna Pani aktywność. Prowadzi Pani bloga, spotyka się z autorami, a od 2010 roku prowadzi portal internetowy „Czytajmy polskich autorów”. Skąd wziął się pomysł na promowanie polskiej literatury?

Portal zaczęłam prowadzić zaraz po debiucie. Promując „Zakręty losu” poznałam inne autorki i zdziwiłam się, że nigdy o tych osobach nie słyszałam, a przecież nie jestem ignorantem i staram się śledzić nowości. Zawsze miałam „siłaczkowe” zapędy, więc stwierdziłam, że założę blog, na którym będę pisała recenzje polskich książek. Potem to się rozrosło do portalu – zrobiłam nabór internetowy blogerów, którzy chcieli ze mną współpracować. Teraz jest to dziesięciu recenzentów, którzy piszą recenzje powieści tylko polskich autorów. Zajmujemy się również patronatami, organizujemy konkursy i jest to mój konik. Od kilku miesięcy prowadzę również fanpage „Pisarka czyta”, gdzie polecam literaturę, która dla mnie jest ciekawa i wartościowa. Są to współczesne książki nie tylko polskich, ale również zagranicznych autorów.
A co jest dla pisarza największą nagrodą?

Maile od czytelników i rozmSesja 2owy z nimi podczas licznych spotkań autorskich w bibliotekach, a także tar-gów książek. Co do maili, zawsze podkreślam, że każda wiadomość od czytelnika trafia bezpośrednio do mnie, a nie do jakiegoś mojego agenta. Dostaję bardzo dużo maili i każdy sprawia mi ogromną radość. Mam również na facebooku grupę fanowską, która nazywa się „sekta Agnes” – są to osoby w różnym wieku, które czytają moje książki. W tej grupie nie piszemy tylko o moich powieściach, ale o bardzo różnych rzeczach. A najlepsze jest to, że niektóre z członkiń tego mojego fanklubu zaprzyjaźniły się ze sobą. Gdyby nie moje książki, nigdy by się nie spotkały. I to jest największa radość!

Dziękuję za rozmowę.

 

Źródło: http://kulturaonline.pl/agnieszka,lingas,loniewska,bo,ksiazka,ma,wywolac,obrazenia,wywiad,tytul,artykul,24940.html