Z okazji Dnia Czarnego Kota, przypominamy recenzję książki „Opowiadaj mnie zawsze od nowa” i polecamy tę nietuzinkową pozycję!

„Mieli się spotkać, ale nie było to wcale takie proste. Połączyć przeznaczenie, wolną wolę i przypadek wcale nie jest łatwo, każde rości sobie równe prawa i potajemnie marzy o dominacji”. (s. 156)

Opowiadaj mnie zawsze od nowa autorstwa Aleksandry Rychlickiej to książka, która mnie zaskoczyła. Zgodnie z opisem wydawcy spodziewałam się debiutu, któremu pewne kwestie trzeba wybaczyć, tymczasem już po kilku stronach wiedziałam, że mam do czynienia z głęboką historią, w dodatku świetnie napisaną. Od kwestii formalnych zacznę, bo ta warstwa książki jest jej niewątpliwą zaletą. Mamy do czynienia z kilkoma rozdziałami – poprzedzonymi cytatami z książki, która ma pewne znaczenie dla samej fabuły – pisanymi naprzemiennie z perspektywy Idy i Jana, głównych bohaterów. Ten swego rodzaju dwugłos narracji pozwala symultanicznie poznawać obie postacie, a także śledzić przebieg wydarzeń, nim ich losy się splotą. Daje to także możliwość wglądu w sposób myślenia kobiety i mężczyzny, co jest szczególnie interesujące, gdy znajdują się razem, Czytelnik poznaje wówczas, w jaki sposób się wzajemnie postrzegają. Język powieści jest bez zarzutu, trudno znaleźć tam jakąkolwiek niezręczność. To pożądana, a jednocześnie rzadka umiejętność: pisać o przeżyciach wewnętrznych klarownie i jasno, ale nie sucho, bogatym językiem, ale bez nadmiernej poetyckości.

Jan jest początkującym pisarzem, jednak zamiast tworzyć własne dzieło pomieszkuje w obcym mieście, próbując natrafić na ślady zmarłego ojca, również pisarza. Jest predestynowany do ukończenia jego książki. Ida po śmierci matki mieszka z babcią, wiodąc uporządkowane czy wręcz rutynowe, pozbawione emocji życie. Jest wiecznym obserwatorem teatru codzienności, zagląda w okna, śledzi przejawy uczuć innych, wymyśla historie do tych przelotnych obrazków. Ida i Jan mają ten sam sen, w którym są blisko, w rzeczywistości jednak długo mijają się o włos, tak jakby jakieś tajemnicze siły przygotowywały ich na spotkanie, które musi nastąpić, czuje to i on, i ona, przeczuwa to także Czytelnik dzięki świetnie odmalowanej przez autorkę atmosferze narastającego napięcia.

Byłby to może dobry scenariusz na typową opowieść o miłości, przeznaczeniu, z którym kochankowie nie mogą walczyć. Nic z tych rzeczy. Relacja bohaterów jest mistrzowsko rozpracowana. Głęboka analiza uczuć, wyraziście zarysowane osobowości oparte na realnych doświadczeniach życiowych, znajomość schematów społecznego myślenia, a także forma dwustronnej narracji – to wszystko sprawia, że książka ta stanowi swoiste laboratorium związku tych dwojga, kobiety i mężczyzny, których łączy więcej niż im się wydaje.

„Czuła to, zawsze była pewna, co on czuje, ale zupełnie nie wiedziała, co myśli”. (s. 158)

Jest coś niesamowicie prawdziwego w spostrzeżeniach zawartych na kartach powieści. Chodzi o te intuicyjnie wyczuwane subtelności, różnicę między podświadomym czuciem i tym, do czego się otwarcie przyznajemy. Czy różnicę między tym, do czego jesteśmy zdolni przyznać się przed sobą a tym, co decydujemy zdradzić innym. W relacji Idy i Jana jest wzajemna chemia, ale między myślą a wypowiedzianym słowem jest przepaść. Zdaje się, że nie rozmawiając, w ogóle się nie rozumieją, ale czy chodzi o porozumienie? Obydwoje zgadzają się na tę dziwną, nieuchronną grę.

„Nieuchronność to nie miłość, to więcej niż miłość. Ta druga jest wyborem i jak każdy wybór może być nietrafiona, błędna”. (s. 189)

Nie potrafię postawić żadnych sensownych zarzutów wobec tej książki, żałuję tylko, że tajemniczy kot, który ma swój niemały udział w całej historii… pozostał tajemniczy. Nie podążajcie tropem podejrzanych kotów, przeczytajcie za to książkę Rychlickiej!

Chciałoby się, żeby każdy debiut był tak satysfakcjonujący dla Czytelnika jak „Czytaj mnie zawsze od nowa„. Jest to książka o poszukiwaniu siebie i swojego przeznaczenia, odczytywaniu znaków w ludziach, miejscach i zdarzeniach. Nie mniej ważnym, pobocznym wątkiem jest praca nad książką, namysł nad procesem tworzenia, który nie zamyka się w samej formie pisania – trzeba mieć konkretną opowieść do przekazania. Myślę, że potencjał tej pozycji nie wyczerpuje się po pierwszej lekturze i można tę historię opowiadać wciąż od nowa.

źródło: moznaprzeczytac.pl