
Karolina i Tomek wybrali się na wycieczkę w okolice Suwałk, by podreperować swój kulejący związek. Pomysłodawczynią wyprawy została dziewczyna, która jako przyszły psycholog postanowiła zacząć naprawiać świat i ludzi od siebie samej i swojego chłopaka. Związek tych dwojga jest arcykuriozalną mieszanką. Z pozoru nie łączy ich nic, a dzieli wszystko – wiara, poglądy, podejście do życia. Ich uczucie wciąż wystawiane jest na ogromną próbę. Jednak „Gałęziste” to nie historia miłosna, chociaż skomplikowane relacje między bohaterami są motorem napędowym wielu jej wątków.
Z powodu nieoczekiwanego splotu zdarzeń młodzi trafiają pod dach całkiem obcych ludzi. Czy za ich gościnnością kryje się głębsze dno? Co kryje się za uśmiechniętą twarzą młodej gospodyni – Natalii? Komu zależy na poróżnieniu dwójki wczasowiczów? Ta powieść jest pełna tajemnic, które z początku są delikatne by z czasem nabierać mrocznego, głębokiego znaczenia.
Tomek i Karolina muszą się zmierzyć zarówno z fizycznymi zagrożeniami, jakie na nich czyhają, jak i z mrocznym przeznaczeniem, które nie zamierza im odpuścić… W obliczu coraz to nowych zagrożeń młodzi nie wiedzą, komu mogą zaufać a kto jest ich śmiertelnym wrogiem. Niewinna wycieczka okazuje się dla nich starciem o życie.
Ogromnym atutem powieści Artura Urbanowicza jest plastyczność opisów miejsc. Widać, że autor zna te rejony lub zrobił świetny research przed publikacją. Atrakcje turystyczne: jeziora, mosty, zamki, zostały opisane w fascynujący, mroczny i klimatyczny sposób. Dodatkowym kolorytem jest język, którego używają niektórzy bohaterowie – idealnie dopasowany do lokalizacji akcji. Czytając zapragnęłam pojechać do Suwałk (nie Suwałek 😉 ) i zobaczyć te wszystkie niesamowite miejsca… Gdybym tylko nie spotkała tam tak mrocznych istot i nie zabłądziła w lesie bez wyjścia…
Artur Urbanowicz napisał naprawdę świetną powieść grozy. Dla mnie jedynym jej mankamentem był czasem język, którym posługiwali się główni bohaterowie – mocno potoczny. Jednak pasowało to do ich charakterystyki, dlatego rozumiem ten zabieg. Zdecydowanie ogromny komplement należy się Urbanowiczowi za naprawdę zaskakujące zakończenie. Dla mnie bardzo ważne jest odejście od szablonów i potrząśnięcie czytelnikiem, by musiał ze zdumienia szeroko otworzyć oczy i podnieść szczękę z podłogi. W moim przypadku tak właśnie się stało!