Wywiad z Ewą Przydrygą

ieperfekcyjna Monika
Jakie zakątki Poznania inspirują Cię do tworzenia?

Najwięcej pomysłów pojawia się wtedy, kiedy się wyciszam spacerując z psiakiem; zaszywamy się razem w sercu przyrody. Takie właśnie moje miejsca znajdują nad pobliskim jeziorem oraz w lesie, nad Wartą w podpoznańskim Puszczykowie. Czasem zdarza się, że wena nachodzi mnie w zupełnie nieoczekiwanych miejscach i zwyczajnych, codziennych sytuacjach; kiedy sfrustrowana grzęznę w korkach w centrum, albo dopada mnie na zakupach gdzieś pomiędzy jednym a drugim regałem w markecie. Czy tego chcę czy nie 😉

Gdzie w tym mieście szukasz motywacji?

Zazwyczaj nie szukam jej na siłę. Najczęściej sama się odnajduje. Jest na ulicach, w dniu, w nocy, i w miejscach, które mnie w jakiś sposób zafascynowały i, co dla mnie zdecydowanie najważniejsze, w bliskich mi ludziach 🙂

Zuzanna
Czy Pani życie od momentu wydania książki znacznie się zmieniło?

Książka ukazała się kilka dni temu więc pewnie jest jeszcze troszkę za wcześnie, by mówić o diametralnej zmianie – zresztą raczej jej nie przewiduję. Zawsze będę tą samą Ewą 🙂 Jeśli miałabym faktycznie wskazać, co zmieniło się przez tych kilka dni to chyba to, że docierały do mnie pozytywne głosy znajomych i nieznajomych, którzy przeczytali „Motyle i ćmy” – i sprawia mi to olbrzymią radość. Przez ten miniony tydzień nabrałam jeszcze więcej odwagi, by zawalczyć o to, by dać książce szansę zaistnieć. Wiem dobrze, że przy tak dużej ilości świetnych pozycji na rynku księgarskim i wielu niesamowicie utalentowanych autorów nie jest łatwo się „przebić”. Ale i tak spróbuję 🙂

Jak na tę zmianę zareagowali Pani najbliżsi?

Moi najbliżsi kibicują mi od samego początku i cieszą się ze mną. Są i byli ze mną na wszystkich etapach tworzenia mojej powieści. I to także w dużej mierze dzięki ich wsparciu i motywacji udało się ją dokończyć w takiej, a nie innej, finalnej formie.

martucha180
Czym jest dla Pani SŁOWO?

Słowo ma olbrzymią moc – kreowania tego, co nowe, przypominania tego, co było kiedyś, zjednywania sobie ludzi lub wręcz przeciwnie – skłócania ich. Niezależnie od tego, czy zostaje wypowiedziane, czy też napisane najczęściej zapisuje się trwale w pamięci. Powinniśmy więc go używać z rozwagą.

Do którego motyla porównałaby się Pani i dlaczego?

Pewnie jest we mnie po trochu z każdego motyla. Nigdy nie lubiłam wpasowywać się w jedną tylko formę 😉 Najfajniej jest nosić w sobie całą paletę kolorów 😉

Jedną taką cząsteczką mnie jest grafitowo-błękitny motyl z Indonezji, który podarowała mi ostatnio przyjaciółka. Ma dla mnie wyjątkową wartość 🙂

izabela81
W „Motylach i ćmach” umiejscowiła Pani akcję w Paryżu, Prowansji, Indonezji oraz w Poznaniu. Sporo tych miejsc, zazwyczaj autorzy stawiają na jedno lub dwa. Dlaczego zdecydowała się Pani na takie urozmaicenie?

Każde z tych miejsc jest dla mnie ważne i trudno było mi zrezygnować z któregokolwiek z nich. Nie zrezygnowałam więc. W Poznaniu urodziłam się i nadal mieszkam; Francją zauroczyłam się dawno temu i nieprzerwanie mnie tam ciągnie. Zawsze kiedy przychodzi wiosna budzi się we mnie jakaś natura nomada i w niewytłumaczalny sposób gna zawsze tam. W Indonezji zdecydowałam się ulokować pajęczyce GoldenOrb dające niezwykłą złotą nić, z której Julia uszyła tunikę na pokaz. Starałam się każde z tych miejsc wpleść w historię mojej bohaterki w taki sposób, by czytelnik mógł podróżować razem z nią i te miejsca jej oczami odbierać, poznawać, odkrywać, smakować je:)

Pani powieść stanowi misz-masz gatunkowy, w którym dostrzec można elementy thrillera, kryminału i powieści obyczajowej. Które z tych elementów były dla Pani największym wyzwaniem?

Myślę, że największym wyzwaniem było dla mnie budowanie wątków kryminalnych. A to dlatego, że dopracowując fabułę powieści chciałam być wiarygodna i bazować na faktycznych działaniach śledczych. Początkowo brakowało mi takiej wiedzy, a nie chciałam opierać się na niesprawdzonych „serialowych informacjach”. Przeczytałam więc kilka książek na temat kryminalistyki, która i tak zawsze mnie fascynowała. Nie poprzestałam tylko na tym; ukończywszy książkę skonsultowałam się jeszcze z technikiem kryminalistyki, który sprawdził, czy wszystko jest w porządku.

Monika Wilczyńska
Jaki zawód mogła i chciałaby Pani wykonywać, gdyby nie została Pani nauczycielem, tłumaczem i pisarką?

Jako kilkuletnia dziewczynka ogromnie pragnęłam zostać kosmonautką – fascynowało mnie to, co nieznane, zastanawiałam się, co niezbadanego kryje się we wszechświecie. I chyba bardzo chciałam to odkryć ;))

ewa_przydrygaDo jakich miejsc z dzieciństwa tęskni Pani najbardziej?

Może nie tyle do miejsc, lecz bardziej do chwil, które spędzałam z najbliższymi. Wtedy nie miałam świadomości, że są takie ulotne i że już nigdy nie wrócą. Teraz przed oczami staje mi jedna taka chwila: miałam chyba kilka lat, lepkie od waty cukrowej palce, wyszczerzałam szczerbaty uśmiech patrząc na biały, słodki obłoczek. Olbrzymi, bo Tato zamówił go dla mnie u znajomego waciarza w takiej ekstra wielkiej wersji. Specjalnie dla mnie.

Magda Saska
Kim/czym są motyle, a kim/czym są ćmy dla Pani?

Nie ma jednej idealnej interpretacji. Myślę, że po przeczytaniu powieści każdy znajdzie na to pytanie własną odpowiedź. Może przytoczę tylko fragment książki, który przybliży nieco mój własny zamysł na tytuł :

Czasami świat tak po prostu wypada z rąk. A ty bezradnie zbierasz te jego rozbite kawałki, które już nie chcą się ułożyć. I sama nie wiesz, kim się stałaś, podejmując takie, a nie inne decyzje. Czy nadal niosą cię skrzydła motyla, a może już na stałe wrosły w ciebie te należące do ćmy.

bonnemort
Dlaczego tytuł książki to motyle i ćmy? Jedne i drugie mają skrzydła i są piękne, a może Pani uważa inaczej?

Na podobne pytanie odpowiedziałam powyżej :))

Perus
Pracuje Pani jako tłumacz i pisze książki. Co jest trudniejsze: tworzenie własnych tekstów czy tłumaczenie cudzych? Co sprawia Pani większą przyjemność?

Bardziej czasochłonne jest tworzenie własnych tekstów. Jednakże jest mi to zdecydowanie bliższe i sprawia większą przyjemność niż tłumaczenie tekstów cudzych. Daje ono olbrzymią swobodę wyrażania siebie, uruchomienia mojej wyobraźni.

Tłumacząc, mam do dyspozycji skończoną ilość możliwości i zwrotów, które i tak przedstawiają punkt widzenia i myśli kogoś innego.

Część akcji Pani książki dzieje się w Indonezji. Czy uważa Pani, że pisarz musi sam zwiedzać egzotyczne miejsca, aby je opisać, czy nie jest to konieczne? Ostatecznie Prus napisał „Faraona”, chociaż nigdy nie był w Egipcie, a w jego czasach nie znano internetu…

Prus dowodzi tego, że nie jest to warunkiem napisania świetnej powieści. Ja nie potrafiłabym jednak zdecydować się na umieszczenie w książce takiego miejsca, którego nie zobaczyłabym osobiście. Muszę przespacerować się po nim, poczuć jego „vibe”, zapach, smak, klimat, fakturę tamtejszych przedmiotów. Ważne jest dla mnie to, by czytając opis jakiegoś miejsca, czytelnik mógł sobie je wyobrazić i przenieść się na moment właśnie tam, do jakiejś odległej krainy 🙂

Megami R.
Czy podobnie jak bohaterka powieści Julia, interesuje się Pani modą? Gdyby mogła Pani posiadać kreację wykonaną z dowolnego nie-materiału (jak np. pajęcze nici), co by to było?

Modą fascynowałam się bardziej kilka lat temu, kiedy zaczynałam pisać powieść. Nadal przeglądam od czasu do czasu magazyny o tej tematyce, ale nie trzymam się kurczowo modowych trendów przy dobieraniu własnych ubrań. Wybieram to, w czym czuję się dobrze, i to, co w moim przekonaniu, wydaje mi się ciekawe i co dobrze na mnie leży. A to bywa wyzwaniem czasami 😉

Hmmm… kreacja z dowolnego materiału? Na pewno chciałabym ubrać tunikę ze złotych, pajęczych nici, którą zaprojektowała Julka. Poza tym pewnie byłoby to coś naturalnego.. nie wiem dlaczego, ale właśnie przyszła mi na myśl kora z brzozy heh.. 😉 Może więc ona 😉

Przyznam, że zaintrygował mnie tytuł Pani książki. Motyle – piękne, cieszące za dnia oko i ćmy – nocne istoty, lgnące do światła i tym samym dążące do samozagłady. Skąd pomysł na takie zatytułowanie debiutanckiej powieści?

Na podobne pytanie odpowiedziałam już wcześniej. Dodam może tylko, że wierzę, że w każdym z nas kiełkuje ziarno tego, co dobre, piękne, szlachetne. Takie ziarno daje wtedy obfity plon. Jeśli jednak odpowiednio nie będziemy o nie dbać, albo pozwolimy, by nie odpowiednio się o nie zatroszczono, może zamienić się w chorą, lichą, zwiędłą roślinę.

A resztę niech już dopowie sama książka 🙂

Anonimowy
Pani Ewo, intryguje mnie, czy utożsamia się Pani z któraś z postaci przedstawionych w Pani książce, czy może jest bohater, z którym skłonna była by Pani się zaprzyjaźnić?

Przyznaję, że trochę charakterologicznej siebie mimochodem tchnęłam w Julkę 🙂

Zdecydowanie myślę, że mogłabym się zaprzyjaźnić z Gabi. Dogadałabym się z nią na wielu płaszczyznach, przede wszystkim są dla niej ważne te same wartości, w które wierzę i o które walczę ja. Różni nas to, że jest ona ekstremalną ekstrawertyczką, nieco postrzeloną, odważną, pyskatą świruską, Ale to właśnie w niej lubię i myślę, że warto przyjaźnić się z osobami różnymi od nas – fajnie się wtedy uzupełniamy 🙂

Marzena Pawlisiak
Ćma to motyl nocny, a jak jest w Pani przypadku? Jest Pani typem nocnego marka czy raczej rannego ptaszka?

Jestem raczej typem nocnego marka 🙂 Swoją powieść pisałam zresztą głównie w nocy, pomiędzy północą, a drugą rano.

Motyle i ćmy trudno sklasyfikować do konkretnego gatunku, a czy Pani lubi czytać? Jeśli tak, to który gatunek najchętniej?

Uwielbiam czytać, książki towarzyszyły mi już od wczesnego dzieciństwa. Podobno jako całkiem mały bobas nieumiejący jeszcze czytać przewracałam strony książek z obrazkami i sama „czytałam-opowiadałam” sobie bajki.

Największą słabość mam do thrillerów psychologicznych.

Sylwia Kobylińska
Gdyby miała Pani wybrać rzecz, której się Pani najbardziej boi i stanąć naprzeciw niej, co to by było?

Byłby to chyba lęk przed występami publicznymi. Dobrze czuję się w niewielkim gronie rodziny, moich przyjaciół, bliskich znajomych natomiast odczuwam stres przed występami przed sporym audytorium. I, prawdę mówiąc, już za kilka dni przyjdzie mi stanąć z tym wyzwaniem twarzą w twarz.

Dla jakich rzeczy watro, według Pani, ryzykować? Co nam takie ryzyko daje?

Dla tego, co dla nas najważniejsze 🙂 Dla mnie są to rodzina, przyjaciele i pasja 🙂

Myślę, że powinniśmy cały czas dążyć to tego, by pokonywać swoje słabości oraz bariery. Jeśli wyjdziemy poza swoją strefę komfortu, poniesiemy rękawicę, zaryzykujemy i zawalczymy – mamy szansę na wygranie bitwy o samego siebie, o innych, o swój rozwój 😉

Jeśli jest to natomiast bezmyślne ryzyko strictle dla samego fun, które naraża przy tym inne osoby, to mówię mu zdecydowane nie!

Gab riela
Pełno jest różnych pytań, które mogłabym zadać, ale najbardziej ciekawi mnie to, jako książkoholika, który autor jest Pani ulubionym? Potrafi Pani wybrać jego/jej najlepszą książkę?

Moim ukochanym autorem jest Harlan Coben. Czytam jego książki od ponad dziesięciu lat. Trudno wybrać mi jeden tylko tytuł, więc podaję trzy: „Nie mów nikomu”, „Zaginiona” , „W lesie”

Męstwo, bezinteresowność, otwartość na świat, dobroć, agresywność, stanowczość, nieśmiałość, chciwość… Są to przypadkowe cechy, którymi mogą odznaczać się bohaterowie książkowi. A jakie cechy musi według Pani posiadać postać, by stać się ulubieńcem czytelników?

Myślę, że nie ma chyba idealnego przepisu na bohatera marzeń 😉 Są jednak wartości uniwersalne, i każdy bohater powinien je posiadać. Nie musi być chodzącym ideałem; tacy stają się szybko nudni, ważne, by znał swoje słabości i próbował z nimi walczyć. A te istotne cechy? Altruizm, odwaga, dobroć, otwartość na świat. Ważnym jest, by postać posiadała pasję i solidnie osadzony kręgosłup moralny, który nie nagnie się i nie złamie w sytuacjach podbramkowych.

Jagoda G
Jak wyglądały Pani początki z pisaniem? Skąd czerpała Pani inspiracje, pomysły do książki?

Swoją powieść zaczęłam pisać pięć lat temu. Nie myślałam wówczas o pisaniu „na serio”. Była to raczej moja ucieczka od codzienności, od pewnego rodzaju rutyny, która zaczęła się wkradać do mojego życia. Ale gdy moi bohaterowie stali się mi już naprawdę bliscy i gdy mocno się z nimi zżyłam postanowiłam spróbować nadać historii jakiejś bardziej namacalnej formy. Tym bardziej, że miałam potężne wsparcie i motywację od bliskich.

Inspirację czerpałam zewsząd; punktem odniesienia stawała się czasem sytuacja zaobserwowana na ulicy czy w metrze, kojące dźwięki przyrody, albo głośne życie ulicy w godzinach szczytu. Na wszelki wypadek przypływu nagłej inspiracji nosiłam przy sobie zawsze mały, sfatygowany notatnik, w którym utrwalałam wszelkie źródła inspiracji.

Jak się Pani czuła kończąc pisanie książki? Czy postawieniu ostatniej kropki w tekście towarzyszyły jakieś szczególne emocje? Na przykład smutek, spowodowany rozstaniem z ulubionymi bohaterami powieści?

Serce rozdzierały mi wtedy dwie przeciwstawne emocje: Radość, bo czułam się w pewnym stopniu odpowiedzialna za swoich bohaterów i bardzo chciałam rozwikłać te ich zapętlone losy … do momentu, w którym będą musieli radzić sobie sami 😛 . Śmieję się czasem, że jestem ich mamą, bo książka to przecież moje literackie dziecko 😉 Czułam także smutek bo zdałam sobie sprawę z tego, że nadszedł czas rozstania. Myślałam sobie wtedy „No i co ja przecież będę robiła po północy?!”. Bo spanie o tej porze nie wchodzi raczej w grę 😛

Edyta Chmura

Trzeba odwagi, aby wygrzebać z dna szuflady swoje teksty i pokazać je światu. Co było bezpośrednim impulsem, który sprawił, że wysłała Pani książkę do wydawnictw? Od dawna Pani o tym marzyła?

Powodów było wiele, ale bezpośrednim impulsem stała się chyba pewna zmiana, która we mnie wówczas zachodziła. Uwierzyłam w siebie i stałam się bardziej świadoma tego, o co chcę walczyć i co chcę osiągnąć. Wcześniej taka myśl we mnie drzemała, ale chyba nie byłam gotowa na jej realizację. Gdy kończyłam pisanie powieści znajdowałam się w dość trudnym momencie swojego życia; straciłam bliską mi osobę i to także jej chciałam udowodnić, że jestem „twardzielką” i że się nie poddam – przeciwnie – dam radę. Mając tą wiarę i z pomocą pewnych dobrych, prawdziwie życzliwych dusz, które spadły mi chyba z nieba i stanęły wtedy na mojej drodze uwierzyłam, że to się może udać!

Na okładce książki pojawiła się rekomendacja Sarsy. Ciekawa jestem, na jakiej zasadzie dobierane są osoby, których opinia ma zachęcić do przeczytania danej powieści. Gdyby polecać miał ktoś inny niż Sarsa, to kogo by Pani wybrała? Z czyjej rekomendacji byłaby Pani najbardziej dumna?

To z rekomendacji Sarsy jestem najbardziej dumna 🙂

Edyta
Kiedy po raz pierwszy przeczytałam tytuł Pani książki „Motyle i ćmy”, skojarzyły mi się z nim odpowiednio dni i noce. Pewnie dlatego, że właśnie wtedy one latają. Z całą pewnością świadczy to o tym, że dla każdego tytuł książki może posiadać nieco inne znaczenie. A czym dla Pani, jako czytelniczki, jest tytuł danej książki i co takiego powinien posiadać, czym się charakteryzować, by przykuć Pani uwagę?

Przyznaję, że zazwyczaj moją uwagę przykuwają tytuły, które niosą za sobą jakąś tajemnicę, są nieoczywiste i zmuszają mnie do zastanowienia, co się za nimi kryje.

Powinny być także raczej krótkie, by czytelnik mógł je sprawnie zapamiętać 🙂

Tworzenie własnej książki to, jak sądzę, bo nigdy nie miałam okazji tego doświadczyć, jest procesem rozbudowanym i składającym się z wielu etapów. Czy z okresu, kiedy powstawały „Motyle i ćmy” istnieje jednak coś, co szczególnie utkwiło Pani w pamięci i co na długo Pani zapamięta?
Na pewno długo będę wspominała moment, w którym pozbyłam się praktycznie w całości swojej półrocznej pracy. Przez pierwsze kilka miesięcy tworzyłam swoją powieść bez większej wiedzy jak należy się do tego zabrać. I choć w życiu zazwyczaj kieruję się intuicją, początek moich działań pisarskich nie był chyba najlepszym momentem, by jej słuchać 😛 Dopiero po przeczytaniu kilku książek, które pomogły mi świadomie podejść do pisania, zrozumiałam, że muszę pożegnać swoją wersję pierwotną. I tak się stało; choć nie miałam serca jej wyrzucać. Zamknęłam ją w specjalnym pudle i z sentymentu zaglądam do niej od czasu do czasu i widzę jaką daleką drogę przeszłam od tego momentu sprzed kilku lat.