Jakie skojarzenie przychodzi Ci do głowy wówczas, gdy słyszysz słowo „urlop”? Słońce, plaża, kolorowe drinki? A może w przeciwieństwie do większości preferujesz spędzanie urlopu w chłodniejszych miesiącach? Może będzie to po prostu czas spędzony w gronie najbliższych? Okres wakacji jest najlepszą okazją do podróżowania, zgłębiania tajników innych miast czy państw. Zazwyczaj wiążą się z pozytywnymi i radosnymi odczuciami – wspomnienia wdzierają się w Twój umysł pozostawiając beztroską mgiełkę. Co jednak gdy upragnione wakacje przeradzają się w koszmar?
Początek lipca. Młode małżeństwo korzystając z kilku wolnych dni, wybiera się na długo oczekiwany urlop. Ulegając namowom, kobieta zgadza się na podróż do niewielkiej nadmorskiej miejscowości. Argumentem, który pogrzebał wszelkie nadzieje na zmianę zdania był fakt, iż to właśnie w tej mieścinie mieszka ciotka jej męża. Młoda kobieta nie do końca jest zadowolona z takiego obrotu spraw, ale postanawia zacisnąć pięści i przetrwać kolejne dni. Niestety wymarzone wakacje pozostawiają wiele do życzenia, gdyż woda w morzu nie jest przyjemna, a plaża, która winna być odskocznią od zgiełku jest zanieczyszczona. Frustrację potęguje fakt, iż miejscowość cierpi na brak wartych uwagi sklepów czy knajp. Zdawać by się mogło, że jedynym plusem jest apartament w którym małżeństwo spędzi najbliższe dni…
„Codziennie umieramy i każdego ranka rodzimy się na nowo, inni.”
Akcja powieści rozpoczyna się od znalezienia ciała młodej kobiety. Mieszkańcy miasteczka są wstrząśnięci ponieważ jak dotąd nic podobnego nie miało miejsca. Czyżby mordercą była osoba zamieszkująca mieścinę? Rozpoczynają się spekulacje, iż prawdopodobnie doszło do nieszczęśliwego wypadku. Z biegiem czasu pojawia się mnóstwo pytań, ale pozostają bez klarownej odpowiedzi. Tymczasem na światło dzienne wychodzą coraz to nowsze fakty, i chociaż wszystko wydaje się mieć proste rozwiązanie, rzeczywistość płata figle i jest o wiele bardziej skomplikowana. Miejscowa policja rozpoczyna mozolne śledztwo, aczkolwiek nie przynosi ono żadnych efektów. Na domiar złego dochodzi do kolejnych zbrodni. Kto chciał śmierci młodej kobiety? Dlaczego padło akurat na nią? Kim jest morderca? Dlaczego zabija?
„Zbrodnie w Nickelswalde” są dobrym kryminałem w którym tak naprawdę do ostatniej strony nie wiadomo kim jest zabójca. Wprowadzona trzecio- i pierwszoosobowa narracja jest zabiegiem do którego początkowo miałam mieszane odczucia, jednak z czasem zmieniłam zdanie. Osobiście uważam, iż Autorka podjęła bardzo dobra decyzję decydując się na taki krok ponieważ element ten pozwala na bliższe przyjrzenie się emocjom bohaterów. Intryga, którą poznajemy w książce jest starannie przemyślana. Kolejno odkrywane tropy i poszlaki wprawiają niekiedy w konsternację. Gdy już miałam mordercę na widelcu, ten sprytnie mi się wymykał, a kiedy przyszło rozwiązanie byłam z siebie dumna, że mój trop okazał się słuszny. Niestety długo się tym nie nacieszyłam, ponieważ prawda okazała się zupełnie inna. Czytając książkę możesz nabrać przekonania, że Agnieszka Bernat zadbała o każdy szczegół. Język, jakim posługuje się Autorka jest wyrazisty, zrozumiały, chociaż czasem patowy.
W książce nie zabraknie romansu, zagadki rodem z kryminałów, dramatu czy melancholii. Wszystkie te elementy stanowią kwintesencję idealnej powieści na mroźne, jesienno-zimowe dni. Polecam!
źródło: bookmoment.pl