Rozmawiałam ze skromną i młodą pisarką Martą Wiktorią Kaszubowską. Ubrana w kolorową tunikę i połyskujące orientalnie kolczyki, równie barwnie opowiadała mi o sobie i bohaterach jej książek. Postaci rodzą się u niej w głowie, żyją, przeżywają rozterki i radości. Nie sposób pominąć faktu, że Marta podczas rozmowy smakowicie popijała gorącą czekoladę, a jest równie szczupła, jak bohaterka jej najnowszej opowieści „Brakujące Ogniwo” Szczęściara.
Nina Kaczmarek (NK): Dlaczego w ogóle pisanie?
Marta Wiktoria Kaszubowska (MWK): Oj, trudne pytanie na początek. Piszę od zawsze, odkąd byłam dzieckiem. Krótkie opowiadania, historie. Przeszły one w nowele, w mini powieści, które trzymam do dzisiaj w szufladzie. Tak trenowałam warsztat i gdy napisałam „Zapach tytoniu” uznałam, że jest to na tyle dojrzała książka, by ujrzała światło dzienne.
NK: Zatem pierwsze pisanie było do tzw. „szuflady”?
MWK: Tak, wówczas pokazywałam swoje pisanie tylko najbliższym. Niemniej „Zapach tytoniu” i „Brakujące ogniowo” są tym, co chcę pokazać światu.
NK: A piszesz coś dalej?
MWK: Oczywiście. Piszę, choć teraz pochłania mnie także bliska perspektywa obrony pracy doktorskiej. Piszę na temat filozofii indyjskiej. Kultura indyjska fascynuje mnie od bardzo dawna.
NK: Wątek indyjski? Czy mówisz tutaj o tej części powieści, która dzieje się w Zakopanem?
MWK: Pewnie myślisz o liderze grupy która tam występuje. Rzeczywiście jego opis może wskazywać na egzotyczne pochodzenie. Znacznie bardziej jednak kulturę hinduską uosabia inny bohater, który jest Hindusem rozpoczynającym pracę w Szczecinie. W „Brakującym ogniwie” jak i w „Zapachu tytoniu” sporo jest wątków indyjskich.
NK: Czy to znaczy, że znasz tą kulturę na tyle dobrze, że mogłabyś rozwinąć temat szerzej?
MWK: Tak, myślę że tak. Zafascynowałam się tematem podczas wielkiego boom na Bollywood, kiedy to wszyscy zachwycili się feerią barw tamtejszej kinematografii i różnorodnością smaków kuchni orientalnej. Uznałam wtedy, że chcę poznać tą kulturę głębiej. W czasach liceum i studiów chętnie nosiłam salwar kameez (tuniki), kolorowe bransoletki, kolczyki. Zaczęłam też zagłębiać się w święte księgi indyjskie, czytać różne artykuły o tematyce społecznej, słuchać klasycznej hinduskiej muzyki, poznawać panteon bogów i postaci, które odegrały znaczącą rolę w rozwoju Indii. Kiedy tylko mogłam, starałam się otaczać hinduską kulturą.
NK: Marto, a wracając do książki „Brakujące ogniwo” Jak powstają Twoje powieści? Czy siadając do pisania znasz już fabułę, co przydarzy się kolejno bohaterom?
MWK: To jest tak, że mam ogólny szkielet, ale zawsze bohaterowie żyją swoim życiem i wiele może się zmienić podczas pisania, odejść od pierwotnych założeń. Mam zarys postaci, które dojrzewają podczas rozwoju akcji, zmieniają się. Są prawdziwe, nie sztywno określone. U mnie nie znajdziesz idealnych aniołów, czy czarnych charakterów. Ludzie, których przedstawiam są autentyczni.
NK: Marta, ale muszę Ci powiedzieć jedną rzecz. W Eulalii, głównej bohaterce „Brakującego ogniwa” jest coś co mnie, jako kobietę mocno drażni. Ona jest piękna, szczupła, idealna i…. nie tyje mimo, że je co chce i ile chce.
MWK: Haha… no tak …Ma dobry metabilizm.
NK: No dobrze, przyjmijmy że tak ma być, ale co powiesz o jej bracie, który dla mnie jest bardzo irytującą postacią?
MWK: Chciałabym powiedzieć o Konradzie tyle, by nie zdradzić fabuły. Może być on odbierany, jako osoba irytująca, nie posiadająca celu w życiu. Perfekcjonizm Lalki, ciągle przypomina mu o tym, że jest gorszy. Oczywiście w jego subiektywnym odczuciu. Dlatego bywa rozkapryszony, marudny – może to irytować czytelnika.
NK: Marto, czy Ty masz rodzeństwo?
MWK: Tak mam.
NK: No właśnie, czy to nie jest naturalne, że rodzeństwo ze sobą konkuruje?
MWK: Ja z moim bratem mamy inne relacje, niż Lalka z Konradem. Oni są rówieśnikami, mnie z bratem dzieli dziesięć lat różnicy wieku. Moi bohaterowie postrzegają to, co się wokół nich dzieje z dwóch, diametralnie różnych, perspektyw. Brat czuje, że siostra jest idealnym, niedoścignionym wzorem, ona natomiast myśli, że to jego rodzice kochają bardziej. Każde czuje się poszkodowane na swój własny sposób.
NK: Co mogłabyś powiedzieć o korporacji w której pracuje bohaterka „Brakującego Ogniwa” Lalka?
MWK: To jest rozległy temat. Poza tym, że jest to miejsce pracy, to jest to też miejsce budowania relacji międzyludzkich. Tych bliższych i dalszych. Mocno odniosłam się do swoich doświadczeń, kiedy to życie korporacyjne było mi bardzo bliskie. Chciałam pokazać zarówno wątek kariery i dążenia do sukcesu, jak i budowania prawdziwych przyjaźni.
NK: Nawiązując do korporacji. W książce jest dużo wyrażeń, dialogów obcojęzycznych, ale brakuje odnośników z tłumaczeniem. Czy to przypadek, czy celowe działanie?
MWK: Celowe działanie. Starałam się tak pisać, by fragmenty wplecione w obcych językach nie wpływały na rozumienie treści.
NK: A co z osobami starszymi, które nie miały konieczności poznawać innego języka niż rosyjski? Czy to ich nie odstraszy?
MWK: Myślę, że „Brakujące ogniwo” zainteresuje osoby w różnym wieku. Dialogi obcojęzyczne nigdy nie są z resztą zbyt długie – starałam się częstować nimi czytelnika w racjonalnych proporcjach. Dzięki temu, że bardzo łatwo można domyśleć się z kontekstu, co oznacza dane zagraniczne wyrażenie, chętnie sięgają po moją książkę zarówno dwudziesto-, jak i sześćdziesięciolatkowie.
NK: A jak nazwiesz grupę, która występuje w Zakopanem. Mi nasuwa się jednak określenie „sekta”.
MWK: Nazwałabym ich raczej „wspólnotą”. Jest to taka równoważnia dla korporacji. Tutaj wspólnota, harmonia, spokój, a z drugiej strony: sukces, pieniądze, kariera. Zależało mi na pokazaniu dwóch światów.
NK: No tak, ale w obydwu znaczenie ma pieniądz.
MWK: Zgadza się, chciałam aby czytelnik porównał je i zauważył, jak bardzo istotny w życiu ludzkim jest cel. Brak celu, rodzi chęć ucieczki. A jednocześnie wszyscy ludzie, niezależnie czy uczestniczą w wyścigu szczurów, czy też nie, dążą do spokoju, harmonii.
NK: Masz osobiste doświadczenia z podobną wspólnotą?
MWK: Pośrednio mam. Dlatego zależało mi, aby czytelnik jasno zauważył, że „Dom wspólnoty” nie jest sektą, ale sektą stać się może.
NK: Dlaczego Zakopane?
MWK: Mam sentyment do gór, ale z powodu mojej niepełnosprawności (poruszam się o kuli), trudno mi po górach wędrować. Malinówkę wybrałam natomiast z racji przyjemnie brzmiącej nazwy. Jest to fikcyjne miasteczko.
NK: Marto, a na ile Twoja fizyczność zdefiniowała Cię jako pisarkę?
MWK: Myślę, że fakt poruszania się o kuli nie miał żadnego wpływu na wybór mojej drogi twórczej. Od zawsze kochałam pisać i to jest to, bez czego nie umiałabym żyć.
NK: A co z wątkiem psychologów, coachów? Rodzice Lalki są z tego środowiska, a jednak mają problemy natury psychologicznej. Uległaś ogólnie panującej modzie, czy też chciałaś dać prztyczka w nos samozwańczym terapeutom?
MWK: Absolutnie nie kierowałam się modą, pisałam o tym, co mi w duszy gra. A takie tematy zawsze były mi bliskie. Książka „Sekret”, rewolucyjny poradnik motywacyjny, który zyskał ogromną popularność na całym świecie, sprawił że odnalazłam w sobie bardzo duże pokłady samozaparcia i zapału do spełniania marzeń. Cenię kilkoro coachów, w tym Grzesiaka i chętnie uczestniczę w spotkaniach o takim charakterze. Szanuję to środowisko, ale zauważam i chcę pokazać czytelnikowi, że czasem „szewc bez butów chodzi”. W „Brakującym ogniwie” ojciec, znany psycholog i mówca motywacyjny, sam ma poważne problemy emocjonalne.
Jeśli interesuje Cię droga czytelniczko, dlaczego Eulalia to Eulalia, a nie Gosia, Zosia, czy Kasia to zajrzyj do nas 19.12.2016 na II część wywiadu z autorką „Brakującego Ogniwa”- Martą Wiktoria Kaszubowską.
Rozmawiała Nina Kaczmarek
źródło: kobietowo.pl