Sulistrowice, Dolny Śląsk. Tuż przed domem pani Nataszy – kobiety nazywanej przez więkśćość tubylców pogardliwie „Starą Niemrą” – jej wnuczka Lena znajduje ciało młodego mężczyzny. Szczęście w nieszczęściu – jedyny zgon, jaki ów delikwent zaliczył, to ten alkoholowy. Dość szybko trafia do szpitala, gdzie wraca do sił. Tymczasem z jego dokumentów wynika, że nazywa się Artur Adams i jest Brytyjczykiem, który z niewyjaśnionych przyczyn przybył pod dom kobiety, przynosząc z sobą garść starych fotografii oraz pamiętającą wojenne czasy srebrną piersiówkę. I to właśnie tu zaczyna się heca.
Bo to nie tak, że młodzieniec spił się jej zawartością – ta piersiówka przywodzi Nataszy na myśl przeszłość. Skrywaną przed rodziną i bliskimi, chowaną w najgłębszej tajemnicy. Na dodatek taką, zgodnie z którą ów chłopak absolutnie nie ma możliwości wejść w posiadanie tego przedmiotu. Skąd go zatem ma? Jak naprawdę wyglądała skrywana przez Nataszę Silsterwitz historia? Artur Adams dąży do rozmowy ze starowinką, by połączyć jej wiedzę i zdobyte przez siebie informacje w jedną, spójną historię: o miłości, zdradzie i Syberii…
Tuż po lekturze, po tym, jak już zebrałem myśli, najpierw uświadomiłem sobie, jak niewielu bohaterów znajdujemy a łamach tej powieści. Bo oto, nie spoilerując zanadto, do głównych postaci z czasów współczesnych zaliczyć możemy raptem cztery osoby: skrywającą swoją przeszłość Nataszę, szukającego odpowiedzi Artura, Lenę z jej żyłką reporterską oraz Wojtek – lokalny stróż prawa i zarazem idealny kandydat na męża dla kogokolwiek 😉 W historii stopniowo odkrywanej nam przez tę pierwszą dwójkę pojawiają się także kolejne osoby, jasne, ale jakoś podświadomie od początku powieści jesteśmy blisko tejże czwórki.
Co do wspominanej Syberii w tle – Magdalena Knedler kreśli przed nami słodko-gorzką, opartą na wielu autentycznych historiach, opowieść o ludziach, których wojna nie tylko rozdzieliła, ale i rozsiała w różne miejsca na świecie, w tym właśnie do łagrów. Stopniowo odkrywamy realia tamtego smutnego okresu historii świata, zarazem odkrywając skrywaną przez lata historię kobiety, która pokochała pewnego mężczyznę z pewnością i ufnością, że będą żyli długo i szczęśliwie, tymczasem los przygotował dla nich inny zestaw kart w tej grze…
„Dziewczyna z daleka” momentami bawi, zwłaszcza gdy znajdujemy się w obecności Leny, Wojtka, Artura i Nataszy, jednak w ogromnej części jest to poważna, nieco smutna, ale przede wszystkim ambitna opowieść o przekleństwie wojny, syberyjskich realiach, życiu w czasach okupacji. To historia, którą wielu z nas mogłoby usłyszeć od swoich dziadków lub pradziadków – pod warunkiem, że chcielibyśmy posłuchać. No, i zakładając, że nie zamierzają – jak książkowa Natasza – skrywać tajemnicy licząc na to, że nie trzeba będzie jej nigdy wyjawiać. Nawet, jeśli jest bardzo bolesna.
źródło: Przemek z 3telnik.pl
PREMIERA KSIĄŻKI 15.02.2017