mroczna-tajemnica-don-orestesa_okl„Mroczna tajemnica Don Orestesa Gonzagi Greco” w niczym nie przypomina jedynie przyzwoitego literackiego debiutu Iwony Partyki sprzed kilku lat. Tym razem autorka naprawdę dała czadu: zabiera czytelnika do osobliwego świata, gdzie brazylijska telenowela miesza się z prozą Hemingwaya i opisami rozterek wyjętych niczym z Tuwima strasznych mieszczan.

Po lekturze „Fabera”, czyli literackiego debiutu Iwony Partyki, miałam mocno mieszane uczucia. Bo z jednej strony to powieść napisana całkiem sprawnie, z dobrze skonstruowaną fabułą i wiarygodnymi postaciami, z drugiej jednak – brakowało mi w niej jakiegoś pazura, czegoś, co zapadnie w pamięć i sprawi, że jeszcze długo po przeczytaniu ostatniego zdania będę wracać do niej myślami. Nic specjalnego, książka, jakich dziś mnóstwo.

Podejrzewałam, że w swojej drugiej powieści autorka pozostanie wierna klasycznemu stylowi i niespiesznej narracji, która przypominała mi momentami prozę gdańskiego klasyka, Stefana Chwina. Ale kiedy tylko zobaczyłam okładkę i tytuł, wiedziałam, że to będzie coś zupełnie innego. Graficiarski design „Mrocznej tajemnicy Don Orestesa Gonzagi Greco” skrywa w sobie opowieść kompletnie, jak to mawiała niegdyś młodzież, odjechaną.

Historia zaczyna się tak: na jednym ze spokojnych, kameralnych osiedli, jakie znamy z przedmieść wielu polskich miast, zaczynają dziać się rzeczy dziwne. W sklepie spożywczym nagle umiera jeden z klientów, a jego zwłoki zostają zaciągnięte na zaplecze i przykryte folią, by nie zniechęcać pozostałych do robienia zakupów. Tymczasem na murach budynków pojawiają się tajemnicze napisy, wprowadzające zamęt w życie lokalnej społeczności. A jakby nieszczęść było mało, w tym samym czasie umiera Michael Jackson. Nikt z bohaterów nie ma wątpliwości, że wszystkie te wydarzenia są bardzo podejrzane. I – być może – powiązane ze sobą w trudny do wyjaśnienia sposób.

Brzmi jak „sen wariata na jawie”? Zapewniam, że to tylko początek. Z każdym kolejnym rozdziałem Partyka rozkręca się coraz bardziej, a wraz z nią bohaterowie: zakompleksiony młodzian-onanista, który zakopuje w ogródku sztuczną waginę; uwikłana w wirtualny romans pani domu, z nudów kolekcjonująca kuchenne sprzęty; emeryt marzący o tym, by życie smakowało jak bułka z masłem podana przez kochającą mamusię… Wyobrażacie sobie, co się stanie, kiedy to towarzystwo zacznie przeprowadzać amatorskie śledztwo w sprawie enigmatycznego wroga ładu społecznego, który dewastuje okoliczne mury słowami swoich proroctw? Tak, będzie wesoło.

Ale te absurdalne wydarzenia, które opisuje autorka, to tylko pretekst do snucia opowieści o zmaganiach z codziennością, w której aż roi się od ludzi nade wszystko pragnących zachować pozory idealnie zaplanowanego i ułożonego życia. Drobnomieszczańskie ambicje, by umeblować salon według najnowszych trendów i zabłysnąć podczas niedzielnej mszy nienagannie skrojoną garsonką – oto, co leży u podstaw tego mikroświata. Partyka nie szydzi jednak ze swoich bohaterów, co pewnie byłoby najłatwiejsze, ale przygląda się im z czułością, gdzieś ponad ich głowami, w których lęgną się myśli godne bohaterki słynnego dramatu Zapolskiej.

Konstrukcja „Mrocznej tajemnicy Don Orestesa Gonzagi Greco” jest równie fantazyjna, co jej bohaterowie. Równolegle do losów postaci możemy obserwować rozwój akcji brazylijskiej telenoweli, która odzwierciedla niezrealizowane marzenia mieszkańców niewielkiego osiedla – marzenia o przygodzie, bohaterskich czynach, dalekich wojażach i szalonej miłości. Te filmowe kadry są znakomitym urozmaiceniem głównej fabuły, tak samo zresztą, jak przywoływane niczym mantra przez jednego z bohaterów fragmenty nowel Hemingwaya. To właśnie dzięki temu zabiegowi powstaje tragikomiczny rozdźwięk między rutyną i nudą mieszczańskiego życia a pragnieniem wydostania się z utartych form, zrzucenia masek i przeżycia czegoś zupełnie wyjątkowego.

„Mroczna tajemnica Don Orestesa Gonzagi Greco” od razu skojarzyła mi się z wydaną w ubiegłym roku „Pieczenią dla Amfy” Salci Hałas. Łączy je wiele: surrealistyczny humor, wydarzenia z pogranicza snu i jawy, opisywany z przymrużeniem oka mały świat jednego z trójmiejskich osiedli. Wydaje mi się jednak, że książka Partyki zasługuje na większą uwagę. Ta szalona mieszanka lekkiej powieści obyczajowej z elementami realizmu magicznego, filmowego kiczu, ludowej baśni i kryminału porwie wszystkich tych, którzy w literaturze szukają przede wszystkim nieskrępowanej zabawy językiem i formą.

źródło: Aleksandra Lamek kultura.trojmiasto.pl