16775930_1606343659394674_644216213_oSzkoła- zbiorowisko osób o przeróżnym charakterze, gustach, wyglądzie. Idziesz spokojnie korytarzem i denerwujesz się, bo na środku dwie -nieco tandetnie ubrane- dziewczyny głośno dyskutują o moralności. Kawałek dalej chłopak w skórzanej kurtce rzuca Ci opryskliwo-niechętne spojrzenie spod przydługiej grzywki. Na Twojej krótkiej drodze do toalety mijasz jeszcze grupkę tych popularnych, określanych jako pustych twardzieli i tępe laski. Wreszcie meta; wchodzisz do toalety, kierując się ku kabinie, kątem oka rejestrując, jak ten cichy chłopak, którego kojarzysz z lekcji, zamyka za sobą drzwi kabiny na przeciwko, trzymając w dłoniach zeszyt.

Camilla, Viviane, Pierre, Philippe i Marcel. Piątka nastolatków, którzy nigdy nie powinni się spotkać. Ani polubić. Ani zaprzyjaźnić. A jednak…

Pięć skrajnie odmiennych osobowości, a przyjaźń tak silna, że niemal nierozerwalna.

KATA TON DAIMONA EYATOY.

Książka młodzieżowa- po ten gatunek nie sięgam już od jakiegoś czasu, jednak czasami lubię powrócić do przeszłości, gdy takie lektury stanowiły podstawę mojego czytelnictwa. Trzymając Niepokornych w dłoniach zastanawiałam się, czy to kolejna książka z gadaniem o niczym, czy może wartościowa lektura. Wiece, lekko ponad dwieście stron to niewiele do opowiedzenia historii piątki bohaterów. Ale co tam, jak to mówią- raz kozie śmierć.

    – Ale wiesz, czego się boję?- zrobiła pauzę.- że jestem Lisem. Oswojonym Lisem, który będzie musiał ustąpić miejsca samolubnej Róży.

– Kiedy dajemy się oswoić, musimy być przygotowani, że ktoś nas zrani- Marcel zacytował książkę.

Viviane spojrzała na niego:

– Kiedyś tego nie dostrzegałam, ale teraz widzę, że wielka przyjaźń nie może istnieć obok wielkiej miłości. Trzeba wybrać jedną planetę.

Nawiasem mówiąc, zakochałam się w cytacie powyżej.

Książkę czytało się niesamowicie szybko i to nie tylko ze względu na niewielką ilość stron. To prawda, iż jest to młodzieżówka, ale.. przyciąga jak magnez. Życie przyjaciół wcale nie jest kolorowe, choć patrząc na nich z boku, nie znając ich, można by wysnuć takowy wniosek. Ta grupa to gmatwanina nieodwzajemnionej miłości, odrzucenia, braku akceptacji życiowych wyborów, kompleksów, depresji, samotności i cierpienia. To ludzie, którzy z jakiegoś powodu jednocześnie znaleźli się w tłumie, by nawiązać nić porozumienia.

Historia Niepokornych poruszyła mnie. To trochę opowieść o tym, jak człowiek wśród tłumu może być samotny na sto różnych sposobów. Jak w oczach innych szuka odbicia swoich własnych wad, w większości wymyślonych.

Nie spodziewałam się takiego zakończenia; nie zmieniłabym go jednak za nic. Brak tam jakiegoś cukrowego happy endu, ktoś odchodzi. Poniekąd to ono nadało całej tej opowieści tego osobliwego „smaku”. Oby pani Płonka nadal pisała tak intrygujące lektury- tego Pani życzę!

źródło: pamietnik-czytania.blogspot.com