Jak pogodzić się z chorobą? Jak poradzić sobie z cierpieniem i stratą ukochanej osoby? Ewa Raczyńska z portalu ohme.pl rozmawiała o trudnych przeżyciach z Małgorzatą Friedel, autorką książki „Moja mama jest aniołem”.
„– Każdy ma swój sposób… Moja siostra przekuła to na działanie, szukała lekarzy, możliwości leczenia, sposobów niekonwencjonalnych, była w stanie poruszyć niebo i ziemię, żeby pomóc mamie. A ja? Ja byłam obecna, blisko niej. Studiowałam, pracowałam zdalnie, więc mogłam pozwolić sobie na to, że wpadałam do rodziców po siódmej rano, zjadałam z nimi śniadanie, tata szedł do pracy, a ja dzień spędzałam z mamą. Rozmawiałyśmy, spałyśmy, gdy już sama nie mogła – czytałam jej… I za ten czas jestem wdzięczna, za to, że mogłam być z nią tak blisko, że mogłam iść obok niej przez te ostatnie miesiące… To takie moje błogosławieństwo. Wszystko zdążyłam jej powiedzieć. Mówiłam do niej przez te ostatnie minuty jej życia, każdego dnia powtarzałam, że ją kocham…
– Co było najtrudniejsze? Najtrudniejsza była bezradność. Że nic nie mogłam zrobić, że ile bym nie podała morfiny, ile bym nie zmieniła opatrunków, jak pysznej zupy bym nie zrobiła to i tak zawsze było za mało. Patrzenie na cierpienie i niemożliwość zrobienia z nim czegokolwiek…
– Wychowywałam się trochę jak jedynaczka mając o 11 lat starszą siostrę. Jaka była moja mama?Kiedy byłam dzieckiem, była taką prawdziwą mamą… Z czasem, kiedy dorastałam stała się moją przyjaciółką. Mogłam się jej zwierzyć ze wszystkiego, poprosić ją o pomoc, spytać o zdanie. Nie musiałam się obawiać, że mnie nie zrozumie, skarci… Ja i moja siostra zawsze mogłyśmy na nią liczyć.
– Była bardo wesoła, zawsze dusza towarzystwa, co było widać na pogrzebie. Pojawiło się na nim wielu znajomych, przyjaciół. Mama dużo paliła, dużo piła kawy. Kazała nam się na pogrzeb ubrać na kolorowo, a na skrzypcach na cmentarzu zamiast Ave Maria grano Bajm i 2+1 „Windą do nieba”, jej ulubione piosenki.”
Całą rozmowę przeczytacie na portalu ohme.pl