Zygmunt Mierzwiński z zawodu jest architektem i malarzem. Urodził się w małej, podkieleckiej wiosce Młodzawy. To właśnie w tej miejscowości toczy się akcja jego powieści. Możemy się więc domyślać, że głównym bohaterem powieści jest sam autor – wnioskuje recenzent portalu Można Przeczytać.
„Syn Kułaka” opowiada o dzieciństwie i młodości Stasia Miernickiego. Razem z nim przeżywamy niezwykłe przygody. Wspinamy się po drzewach, odrabiamy lekcje. Czytając historię tego chłopca, możemy sami wrócić do dzieciństwa. Sięgnąć pamięcią do własnych zabaw, przywołać drogi, po których biegaliśmy, przypomnieć sobie zarówno beztroskę, jak i pierwsze problemy.
Zygmunt Mierzwiński nie poprzestaje jednak tylko na opisaniu nam losów Stasia. Rysuje przed czytelnikiem szeroką panoramę małej wioski, z całym jej kolorytem. Życie chłopów biegnie w ustalonym rytmie. Wyznaczają go pory roku, zmieniająca się pogoda i następujące po sobie prace polowe. Niestety, w ten uporządkowany świat wkracza wielka historia. II wojna światowa, okupacja niemiecka, przynoszą strach i niepewność. Okazuje się jednak, że po zakończeniu wojny nic już nie wróciło do stanu sprzed 1939 roku. Nowa władza przyniosła nowe porządki. Mamy więc na karcie powieści zasygnalizowane wszystkie najważniejsze problemy lat powojennych. Wraz z mieszkańcami Młodzaw czujemy lęk przed kolektywizacją. Chłopi podświadomie czują, że kołchozy nie są dla nich czymś dobrym. Protestują więc przeciwko przymusowej kolektywizacji. Narzekają, że komuniści, podobnie jak Niemcy nakładają na nich obowiązkowe dostawy żywności, przyczyniając się do zubożenia ludności. Mieszkańcy wioski są bardzo przywiązani do religii i Kościoła. Z najwyższym więc oburzeniem reagują na ściąganie krzyży w szkołach przez władze. Za żywiołowe protesty ludzie trafiają do aresztu.