Autor „Kobiety, która wiedziała za mało” oraz „Zbrodni pozamałżeńskich” zagości pod naszym plażowym namiotem w sobotę o godzinie 16.30. Przypominamy zatem recenzję książki „zabawniejszej, jaką czytałam… kiedykolwiek…” wg Michaliny z Papierowego Bluszcza.
Sięgając po Kobietę, która wiedziała za mało, nastawiałam się na obyczajówkę z jakimś tam wątkiem nieco sensacyjnym, bądź kryminalnym (owa psychofanka), jednak to, co miałam okazję przeczytać, przerosło moje wyobrażenia, a lektura okazała jedną z zabawniejszych, jakie czytałam… kiedykolwiek…
Pierwsze, co rzuca się w oczy to kreacje bohaterów powieści Daniela Kozierskiego. Nie sposób obdarzyć ich sympatią. Główna bohaterka skoncentrowana głównie na sobie, swoich erotycznych wizjach scen do kolejnych powieści i frustracji seksualnej. Eksmałżonek zimny cyniczny drań, znudzony małżeństwem poszukujący radości, szczęścia i uniesień w ramionach innej kobiety… Więcej cech negatywnych, niżeli pozytywnych można odnaleźć w każdym z bohaterów… Niemniej zdecydowanym plusem jest to, iż czytelnik poznaje ich od strony emocjonalnej bardzo dokładnie – myśli, emocje, lęki i frustracje (często mocno nieadekwatne do sytuacji), a co za tym idzie, każda z postaci wywołuje jakieś emocje w czytelniku, często gęsto bawiąc tokiem myślenia i reakcjami na dane wydarzenia.
Tak jak wspomniałam na początku, Kobieta, która wiedziała za mało jest połączeniem obyczajówki z elementami sensacji. Ogólnie autor w książce przedstawił świat z punktu widzenia pisarki – terminy, nowe powieści, wydawnictwa, antologie… skupienie głównej autorki w największym stopniu na tym, by nie wypaść z obiegu, „bo fanki czekają”, ale i na hejcie jej powieści… W jakimś stopniu autor oddaje też podejście części pisarzy do blogerów – recenzentów (jakie? Przekonacie się, sięgając po książkę!). Do części obyczajowej oczywiście zaliczymy relacje rodzinne panujące w rodzinie Marzeny Wierzby – głównie relacje rodzicielskie, a właściwie ich duży brak. Akcję książki podkręcał nieco wątek psychofanki głównej bohaterki, który wprowadzał nieco grozy.
Daniel Kozierski w swojej powieści posługuje się dosadnym, niejednokrotnie wulgarnym językiem. I tak, jak nie znoszę książek, które prezentują sobą taki styl, tak Kobietę, która wiedziała za mało przeczytałam z uśmiechem na twarzy… Wiele fragmentów wywoływało u mnie śmiech – począwszy od scen erotycznych, jakie tworzyła główna bohaterka, po młodego chłopaka próbującego… w każdym razie – finalnie zakończył swoje akrobacje paraliżem i niemiłosiernym bólem… mogłabym tak wymieniać jeszcze wiele (m.in. psa z wibratorem!) , ale pozostawię odkrywanie tych smaczków Wam, jeśli zdecydujecie się sięgnąć po tę pozycję… tzn. książkę. Podszyta niejednokrotnie ironią historia, czyta się szybko i sprawia nie lada frajdę – pozwalając zrelaksować się i oderwać od szarej rzeczywistości.
Podsumowując: Kobieta, która wiedziała za mało to powieść iście zabawna, ukazująca oblicze człowieka z tej gorszej, mrocznej strony. Człowieka, który kalkuluje na zimno bardziej opłacalne decyzje, który skupiony jest na sobie, zatracając się gdzieś w tym egocentryzmie. Powieść ta z jednej strony zmusza do refleksji nad ludzką naturą, z drugiej ukazuje ją w taki, a nie inny sposób, przez co jest lekka w odbiorze… Pytanie, czy Wy będziecie chcieli sięgnąć po tę konkretną książkę… poznać świat Marzeny Wierzby i pisarskiego świadka… a tak swoją drogą, czy po lekturze też będziecie mieć wrażenie, że główna bohaterka jest bardzo podobna do jednej z pisarek… tak powierzchownie?
Recenzja pochodzi z papierowybluszcz.blog.pl