Pan Wojnarowski podchodzi do swojego czytelnika na luzie; nie boi się zaserwować wulgaryzmów wszelkiej maści (zresztą, współcześnie już nikt się tego nie obawia), odrobinkę czarnego humoru, pewnej dawki erotyki. My little porno to książka poważno- niepoważna. I za to ją polubiłam!

Tomek- młody mężczyzna, dzielący swój czas między pracę w wydawnictwie, imprezy i przygodny seks. Chociaż ludziom jawi się jako niezwykle wyluzowany człowiek, to tak naprawdę wciąż do końca nie wie, kim jest. I co dalej? Zamknięty w kokonie własnej nieumiejętności pokochania kogokolwiek, godzi się na szybkie znajomości, bez happy endu. Lecz może jest garstka osób, które trafiły do jego serca… na jakiś czas. Na nieco dłużej.

 

Wszystko rozpoczyna się od – na pozór- banalnego smsa od tajemniczego nadawcy, o treści „My little porno”. Tomek nie wie, kto go wysłał i co może kryć się pod krótkim podpisem Em. A raczej która z jego poprzednich miłości.

 

Niby zwykła wiadomość tekstowa, a przewraca życie głównego bohatera do góry nogami. Odnalezienie nadawcy stanowi jednocześnie próbę zrozumienia samego siebie, poddania analizie dotychczasowego życia i przede wszystkim ustalenia, co dalej.

 

W końcu trzeba żyć, nie egzystować, prawda… ?

 

Cała recenzję przeczytacie na pamietnik-czytania.blogspot.com.