„Niezapominajki” – Monika Fudali [recenzja]
Złe wieści zatrzymują na chwilę pracę serca. Niczym niesprawna maszyna, ciało zapomina żyć. Usłyszane informacje potrafią wstrzymać oddech, ściąć krew w żyłach, odebrać wzrok, mowę, ogłuszyć, zachwiać równowagę czy pomieszać w głowie. Niby tylko słowa, dźwięki wypływające z ust, a jak wielką siłę mają. Niespodziewany pocisk wystrzelony przez dobrze zakamuflowanego snajpera. Gwałtowne, pewne i precyzyjne pociągnięcie za cyngiel. Tym właśnie jest wiadomość o czyjejś śmierci.
Tytuł: Niezapominajki
Autor: Monika Fudali
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 25 lipca 2016
Liczba stron: 102
Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio często trafiają w moje ręce nie dość, że książki z niewielką ilością kartek, to jeszcze takie, w których jest śmierć. Zbieg okoliczności, czy może ciągnie mnie aktualnie do takiej tematyki? Do czego jednak zmierzam. Czytanie kilku książek z rzędu z podobnym wątkiem może okazać się zgubne. Nadmiar pewnych odczuć, zmęczenie treścią i inne tego typu podobne doznania. Chyba, że w każdej z nich znajdziemy coś innego. Coś oryginalnego z powiewem delikatnej świeżości. Czy właśnie coś takiego dały mi Niezapominajki?
Z piórem Moniki Fudali zetknęłam się po raz pierwszy. Książka o niewielkich gabarytach wydawała mi się debiutancką powieścią. I tu, po raz pierwszy się zdziwiłam, bowiem autorka ma na swoim koncie już trzy książki (oprócz Niezapominajek jest jeszcze Kumulacja cierpień i Kumulacja gniewu). To, co mnie również zaskoczyło, to informacja o tym, że Pani Monika pisze horrory, fantastykę oraz powieści z elementami paranormalnymi. To zdecydowanie mnie zaintrygowało, więc w dalszej kolejności postanowiłam poznać zawartość książki o ciekawej i przyciągającej uwagę okładce.
Siostra Chrisa, Emily, ginie w tragicznym wypadku. Pijany kierowca zamknął jej oczy na zawsze. Światło, jakim była dla niego, niespodziewanie znika, a on pozostaje sam z bólem straty. Jednak pojawia się ktoś jeszcze – niepełnosprawny chłopiec, z którym wspólnie próbują pogodzić się z jej śmiercią.
Byłam pewne, że będzie to przygnębiająca opowieść o stracie bliskiej osoby. O bólu i cierpieniu rozrywającym serce i potoku łez wylanych ze smutku i wzruszenia ze świadomością, że prędzej, czy później, czeka to każdego z nas. I tu po raz kolejny zostałam zaskoczona. Pozytywnie. Choć powieść Moniki Fudali porusza ciężki temat ze względu na uczucia i ogromne emocje towarzyszące takim sytuacjom, nie sprawiła, że po moim policzku popłynęły łzy. To raczej historia opowiadająca o tym, jak radzić sobie z pustką, która pozostaje po stracie bliskiej osoby. Po utracie światła, które rozświetla nam drogę i jest swego rodzaju drogowskazem na drodze zwanej życiem. Jest to opowieść o tym, jak wrócić do świata żywych z zawieszenia pomiędzy tym, co prawdziwe i codzienne, a wspomnieniami o tym co było. Nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł być przygotowanym na śmierć. Na pewno nie osoby, które pozostają na tym świecie. Życie jest jednak kruchą egzystencją, której nigdy nie możemy być pewni, bowiem nie wiadomo, co czai się tuż za rogiem.
Autorka przedstawiła swoją historię w sposób niezwykle obrazowy. Choć początkowo zdawać by się mogło, że posługuje się prostym i przyjemnym językiem, to po zagłębieniu się w treść odczuwamy pewne zawiłości, które sprawiają, że zatrzymujemy się na chwilę, by wytężyć umysł i wysnuć pewne refleksje. Dzięki temu czyta się ją naprawdę w piorunującym tempie. Książka, jak już wspomniałam jest dość cienka. Jej format również nie jest zbyt duży, co razem świetnie się komponuje i tworzy spójną całość.
Bohaterowie tacy jak Chris i Dante (niepełnosprawny chłopiec) wykreowani są bardzo dobrze. Do gustu niezwykle przypadła mi postać Dantego. To młodziutki, choć niezwykle doświadczony przez życie chłopiec. Jest nadzwyczaj inteligentny i roztropny. Chciałabym mieć kogoś takiego jak on przy sobie, by móc z nim porozmawiać i wysłuchać jego mądrych porad. Taki przyjaciel jak on, to prawdziwy skarb. Dante w wypadku stracił ojca, zyskując wózek inwalidzki i chorobę na całe życie. Tu z pomocą przyszła mu matka i również tu dostrzegam pewien minus książki. Matka chłopca przeżywa wielką tragedię. Strata męża, niepełnosprawność własnego dziecka. Również brat Dantego przeżywa całą tą sytuację na swój sposób. Żałuję, że ten wątek nie został bardziej poruszony. Uważam, że można było to naprawdę w ciekawy sposób opisać, na czym zyskałaby całość, łącznie z gabarytami książki. Zakończenie było dla mnie dość wstrząsające i zdecydowanie bardzo zaskakujące!
Podsumowując pragnę zauważyć, że książka choć porusza ciężki i trudny temat, to w rezultacie jest niezwykle pozytywną i optymistyczną opowieścią. Na uznanie zasługuje również szalenie zaskakujące zakończenie. Tego bym się nie spodziewała, jak również tego, że długo będę miło wspominać Niezapominajki, a widząc te niepozorne kwiatki, na moich ustach zawsze zagości delikatny uśmiech i wspomnienie Dantego – chłopca z pozoru chorego i słabego, a w gruncie rzeczy silnego psychicznie, mądrego i niezwykle inteligentnego. Polecam!