Takiego duetu na polskim rynku wydawniczym jeszcze nie było. Agnieszka Lingas-Łoniewska i Daniel Koziarski połączyli swe siły i stworzyli książkę o związkach… i zbrodni. Teraz dzielą się swoimi wrażeniami z pracy nad powieścią.
W jaki sposób zrodził się pomysł na „Zbrodnie pozamałżeńskie”?
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Zaczęło się od tego, że Daniel planował napisanie powieści, gdzie będą ukazane dwa małżeństwa. Zwrócił się więc do mnie z propozycją współpracy. Miałam nadać powieści kobiecego kolorytu, spojrzenia od strony emocjonalnej. Najpierw omawialiśmy bardzo długo, co chcemy przekazać i jak chcemy przedstawić postaci. Potem przystąpiliśmy do pisania i to nie było tak, że ja pisałam tylko sceny kobiece. Wymienialiśmy się. Niektóre bardziej drastyczne wydarzenia są opisane przeze mnie, a te łagodniejsze przez Daniela, ale i odwrotnie.
Dlaczego właśnie temat związków?
Daniel Koziarski: Relacje międzyludzkie są z jednej strony trochę oczywistym, z drugiej niezmiennie ciekawym, nigdy niewyczerpanym tematem. Obserwacja ludzi i ich relacji daje bowiem ogromne pokłady inspiracji. Bohaterami powieści uczyniliśmy dwa małżeństwa, które z pozoru są dobrze ułożone, nawet w jakimś sensie wzorcowe, ale tak naprawdę przeżywają poważne problemy i znajdują się w stanie powolnego rozkładu. Nie chodziło nam o to, żeby bawić się w „dekonstrukcję”, ale o to, żeby pokazać, jak często ludzie żyją bardziej obok siebie niż ze sobą. Ludzie ulegają skrajnościom – z jednej strony trwają w toksycznych relacjach wmawiając sobie, że „jakoś to będzie” albo „że tak musi być”, z drugiej gotowi są w jednej chwili przekreślić wszystkie wspólne lata, zamiast podjąć wysiłek odbudowania związku. To książka ku przestrodze.
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Myślę, że to jest taki temat-rzeka. Zawsze można jeszcze pokazać coś nowego, innego. „Zbrodnie pozamałżeńskie” to tak naprawdę książka o anty-związkach, taki anty-romans. Pokazane jest wszystko to, co złe i może zdarzyć w związku dwójki zakochanych ludzi. Opisywaliśmy to, czego należy się wystrzegać.
Skąd pisarz czerpie inspirację do swoich utworów?
Daniel Koziarski: Nawet fikcyjni bohaterowie czerpią jakoś tam z rzeczywistości, którą obserwują autorzy, a która w sposób uświadomiony lub nieuświadomiony przenika do książek, sposobu kreacji. Staraliśmy się stworzyć bohaterów złożonych, kompleksowych, ale zarazem wiarygodnych, z krwi i kości, a nie papierowych. Niektórzy twierdzą, że mam skłonność do kreowania postaci negatywnych, toksycznych. Myślę, że Agnieszce udało się pogłębić ich bardziej ludzki wymiar, tak aby czytelnik nie ograniczał się do potępiania ich czy złoszczenia się na nich, ale również skłonny był im współczuć.
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Zawsze mówię, że pisarz to jest taka gąbka, która nasiąka po prostu wszystkim, a potem wyciska z tego nową esencję i powstaje nowy pomysł. Trzeba być otwartym, trzeba słuchać. To jest duże wyzwanie.
Lepiej pracuje się solo czy w duecie?
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Nie można tego porównywać, ponieważ to są naprawdę dwa różne rodzaje pracy nad książką. Pisarz jest generalnie samotnikiem i tworzy w zaciszu własnych myśli. W przypadku pisania w duecie jest to przede wszystkim otworzenie się na drugą osobę i sztuka wielkiego kompromisu, umiejętność słuchania sugestii.
Daniel Koziarski: Pisanie solo pozwala na pełną kontrolę nad wszystkim, ale też odcina dopływ inspiracji, który wynika z twórczej współpracy, ścierania się wizji, poglądów czy konfrontacji pomysłów i rozwiązań. Takie pisarskie wzajemne oddziaływanie odbieram jako bardzo pozytywne doświadczenie. Oczywiście, inaczej też wygląda kwestia mobilizacji przy pisaniu w pojedynkę i w duecie. Trochę inaczej też wygląda sprawa odbioru książki. Na pewno baliśmy się, jak czytelnicy z naszych obozów przyjmą wspólną powieść, bo przecież nie wszyscy musieli być entuzjastami takiej współpracy. Pisząc w duecie ma się poczucie współodpowiedzialności za ostateczny efekt prac, ale i pewne obawy w związku z różnorodnością czytelniczych oczekiwań.
Ile czasu zajmuje wspólne napisanie książki?
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Myślę, że nie ma sensu liczyć w ten sposób. Napisałam już 21 powieści i czas ich powstawania był naprawdę bardzo różny. Wiele czynników się na to składa. Najkrócej pisałam książkę w 2,5 miesiąca – najdłużej 3 lata, jak „Piętno Midasa”. „Zbrodnie pozamałżeńskie” powstały w 3 miesiące. To był czas intensywnej pracy.
Pisanie książki w duecie idzie trochę szybciej, dlatego, że wzajemnie się motywujemy. Jeżeli napiszę jedną scenę, z której ma wynikać kolejna, którą pisze Daniel to czujemy takie wzajemne zobowiązanie. Kolejne zalążki fabuły już czekają w kolejce, by je przedstawić. Trzeba się więc pośpieszyć ze swoimi scenami.
Wykształcenie prawnicze pomaga w pisaniu kryminałów? Czy jest raczej przeszkodą?
Daniel Koziarski: W zasadzie nie pisuję kryminałów, a raczej wplatam wątki kryminalne do powieści obyczajowych. Specjalistyczna wiedza jest na pewno ułatwieniem, bo jednak pisarska wyobraźnia to zdecydowanie za mało, żeby poruszać się swobodnie w tak poważnej tematyce jak prawo. Z drugiej strony – czuję też większą presję, bo jakieś ewentualne błędy czy niedoróbki w tej materii byłyby mi wytknięte z dużo większą surowością niż komuś, kto z prawem nie ma do czynienia na co dzień.
W jaki sposób dochodzi się do kompromisów podczas wspólnego pisania książki?
Daniel Koziarski: Naszą współpracę określiłbym jako wzorcową, bezkonfliktową. Wcześniej mówiłem o ścieraniu się wizji czy konfrontacjach pomysłów, ale miałem wówczas na myśli spokojną wymianę zdań, rzeczową argumentację i konstruktywny dialog celem przekonania do swoich racji czy wypracowania wspólnego stanowiska. Jeśli z kimś się współpracuje, pisząc książkę, to nie wyobrażam sobie, żeby można to było robić w atmosferze konfliktu i napięcia, bo wtedy takie przedsięwzięcie nie ma najmniejszego sensu.
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Sprawdzaliśmy nasze teksty, sugerowaliśmy sobie wzajemnie jakieś inne rozwiązania i słuchaliśmy własnych propozycji.
Kolejny wspólny projekt jest już w trakcie realizacji. Czego mogą się spodziewać czytelnicy?
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Nasza nowa powieść, która ma tytuł roboczy „Klub niewiernych”, to będzie jeszcze grubszy kaliber. Jednym z głównych bohaterów jest seryjny morderca. Będzie to powieść na pewno bardzo dramatyczna i trzymająca w napięciu. Zaczęliśmy ją pisać jeszcze przed wakacjami. Potem nastąpiła przerwa – 13 grudnia oddałam kolejną książkę do wydawnictwa, Daniel też kończy swoją. W styczniu mamy zamiar wrócić do pisania, 2/3 powieści już powstało, więc mam nadzieję, że niedługo uda nam się skończyć.
Daniel Koziarski: „Klub niewiernych” w jakimś sensie stanowić będzie kontynuację „Zbrodni pozamałżeńskich”, z drugiej strony będzie bytem zupełnie osobnym. Mniej zagęszczonej psychologii, zdecydowanie więcej bohaterów, akcji, dynamiki, nieco przewrotnego humoru. No i trup będzie się ścielił często i gęsto na kartach książki. Niezależnie od tego, być może z Agnieszką spotkamy się w jeszcze innym projekcie, ale zbyt wcześnie, żeby o tym szerzej mówić.
Z Agnieszką Lingas-Łoniewską oraz Danielem Koziarskim rozmawiała Anna Wójcik.
źródło: www.begoodart.com