Magdalena Knedler w rozmowie z Agnieszką Lingas-Łoniewską, autorką powieści „Jesteś moja dzikusko”.
Magdalena Knedler: „Jesteś moja, dzikusko” to powieść utrzymana w konwencji New Adult. Nie pierwsza zresztą – powieścią new adult była też Twoja poprzednia pozycja, „Skazani na ból”. Skąd zainteresowanie tą konwencją? Masz dość dojrzałych bohaterów?
Agnieszka Lingas-Łoniewska: Ten gatunek w literaturze pojawił się u nas stosunkowo niedawno, natomiast powieść „Jesteś moja, dzikusko” powstała siedem lat temu. Pierwotny tytuł brzmiał „Trudna miłość” i gdy pisałam tę historię, nikt w Polsce jeszcze nie słyszał o książkach z nurtu New Adult czy Young Adult. Można powiedzieć, że uprzedziłam fakty. Poza tym cenię zmiany i nie lubię szufladkowania.
Siedem lat temu? Dlaczego zatem dostajemy ją do rąk dopiero teraz? Właśnie przez wzgląd na małą wówczas popularność w Polsce konwencji New/Young Adult?
Tak się stało, była to pierwsza powieść, którą napisałam, trochę ją poprawiałam, zmieniłam właśnie początek i koniec, dojrzewała… Czasami tak jest, myślę, że wyszło to jej na dobre.
„Jesteś moja, dzikusko” opowiada o trudnej miłości Antka i Natalii. Chciałam w tym momencie ponownie nawiązać do „Skazanych” i zauważyć, że tam też była trudna miłość, ale… Właściwie w każdej Twojej książce miłość jest trudna 🙂 A finał nie zawsze szczęśliwy – kiedy przystępujesz do pisania, od samego początku wiesz, jak zakończysz historię?
Tak, z reguły już na samym początku, gdy pojawia się pomysł na nową fabułę, wiem, jaki będzie finał. Moi czytelnicy też wiedzą, że mogą się po mnie spodziewać wszystkiego, nie boję się uśmiercać nawet głównych bohaterów.
Jak George R.R. Martin… Popularny zresztą ostatnio coraz bardziej.
Wiem, że w przypadku mody na słodkie happy endy to może być ryzykowne, ale mi zależy na emocjach i prawdzie, w moich książkach to właśnie można znaleźć. A że czasami ta prawda boli? No cóż, powieść musi wywoływać obrażenia. Wolę, aby czytelnik miał ochotę mnie zamordować za zakończenie, niż miałby zasnąć z nudów.
Antek z „Dzikuski” to chłopak porywczy, temperamentny i zazdrosny. Mężczyźni z Twoich powieści raczej nie mają łatwych charakterów…
A którzy mają? Ha, ha 😉
Może jeden na milion by się znalazł ☺ Tak naprawdę kobiety też mają charakterki…
Tworzę wyrazistych bohaterów, lubię, gdy są silni, ale i targani wątpliwościami, gdy balansują na granicy dobra i zła, gdy czasami, albo i często, popełniają błędy. Zauważ, że zawsze to kobieta i miłość wyzwala tego faceta z okowów własnego zagubienia lub pomaga mu w szukaniu właściwej drogi. Bo w rzeczywistości moje książki są nie tylko o miłości, która rodzi się często w dramatycznych okolicznościach. Tak naprawdę piszę o silnych kobietach.
To prawda. A wierzysz w to, że w „realu” mężczyzna może taką przemianę pod wpływem kobiety przejść?
Aż taką optymistką to nie jestem, chociaż ja akurat trafiłam na dobrego chłopca 😉 Ale o to w tych moich powieściach chodzi, dziewczyny, kobiety, dojrzałe, stojące na progu dojrzałości, doświadczone i podlotki, one wszystkie chcą czytać o takich właśnie przemianach, bo z natury jesteśmy romantyczkami i chcemy wierzyć w siłę prawdziwego uczucia. Bez względu na metrykę.
W „Dzikusce” pokazujesz ludzi młodych, licealistów. I tak sobie myślę, że ten świat – świat nastolatków – jest dość okrutny. Wredne dziewczyny, chłopcy, którzy (nie licząc wyjątków) myślą tylko o jednym… Tak właśnie widzisz ten świat, ten etap życia, czy celowo nieco go przyciemniasz w powieści?
Oczywiście, że świat powieści musi być trochę przerysowany, to nie materiał dokumentalny, tylko proza, a tu można wiele. Ale z rozmów z młodymi ludźmi wiem, że często zdarzają się podobne sytuacje i nie ma w nich nic z fantastyki. Poza tym stawiam na dramatyzm i zaskakujące zwroty akcji, to sprawia, że czytelnik nie może oderwać się od książki. Tak jak cliffhangery w serialach, ja takie coś często stosuję nawet w każdym rozdziale powieści.
Skupmy się teraz na prologu – właściwie zdradzasz w nim, jak Twoja książka się zakończy. Nie bałaś się takiego zabiegu? Można powiedzieć, że zdławił suspens. Ale mnie się wydaje, że zrobiłaś to w jakimś celu…
Lubię różne zabiegi dramaturgiczne i różnorakie konstrukcje fabularne. W moich książkach znajdziesz i narrację trzecioosobową, i pierwszoosobową, a także dwutorową (np.: „Skazani na ból” czy „Brudny świat”). Często w prologu umieszczam punkt zwrotny, który pojawia się gdzieś w okolicach 2/3 fabuły. A w przypadku „Dzikuski” na początku zdradziłam, jak skończy się powieść. To duże wyzwanie, zgadza się. I konieczność utrzymania poziomu i wysokiego tempa akcji. Po recenzjach wiem, że udało mi się to w stu procentach.
Chciałabym Ci teraz zadać pytanie bardziej ogólne: która z Twoich książek jest Ci najbliższa? Możesz dokonać takiego wyboru? Czy traktujesz wszystkie równo, jak swoje dzieci?
Nie lubię tego pytania, każda jest mi bliska na swój sposób. Zabrała mi przecież kilka lub kilkanaście miesięcy życia, odrywała mnie od codzienności i sprawiała, że żyłam w dwóch światach naraz. Ale jeśli już musiałabym podać jakieś tytuły, to na pewno będzie to trylogia „Zakręty losu” i „Skazani na ból”.
I to samo pytanie zadam Ci o bohatera – którego lubisz najbardziej? Masz swoją ukochaną kreację? Postać, co do której jesteś pewna, że wyszła Ci najlepiej?
Jednym z moich lubionych bohaterów jest Lukas, czyli Łukasz Borowski z trylogii „Zakręty losu”. Pojawia się także gościnnie w trylogii „Łatwopalni”, a także przeczytacie o nim w książce, która ukaże się w czerwcu, czyli w „Piętnie Midasa”. Bohater ten jest też najczęściej wymieniany i wskazywany przez moich czytelników jako ich ulubiona postać stworzona przeze mnie. To taki współczesny Konrad z III części Dziadów. Przechodzi przemianę, z groźnego, pozbawionego na pierwszy rzut oka uczuć gangstera, staje się porządnym facetem, który potrafi odróżnić dobro od zła. Oczywiście, wiemy, że zawsze taki był, ale coś jednak sprawiło, że poszedł nie tą drogą, którą powinien. Uwielbiam motyw bohatera romantycznego i stosuję go dość często.
O czym będzie Twoja kolejna książka?
Jak wspomniałam wyżej, już w czerwcu ukaże się moja kolejna powieść, będzie to dramat sensacyjny „Piętno Midasa”. Historię tę tworzyłam na przestrzeni trzech lat. Opowiada ona o losach wrocławskiego fotografa, człowieka samotnego, skrytego, który od dwudziestu lat pracuje dla pewnej organizacji jako zabójca na zlecenie. Żyje w dwóch światach naraz, potrafi te światy od siebie oddzielić, ale czy do końca? Książka obfituje w szereg zwrotów akcji, są oczywiście wątki romantyczne, sporo psychologii. Pisząc ją, przeprowadziłam dokładny risercz, aby jak najlepiej stworzyć postać głównego bohatera. To będzie całkiem inna Lingas-Łoniewska. Tutaj także zastosowałam trochę inny zabieg dramaturgiczny, gdyż „Piętno Midasa” będzie mieć dwa zakończenia-dwa epilogi. Niech każdy czytelnik wybierze to zakończenie, które mu bardziej pasuje.
Napiszesz jeszcze kiedyś powieść w konwencji New Adult czy na razie przerwa?
W tej chwili pracuję nad czwartym tomem „Zakrętów losu”, zatytułowanym „Nowe pokolenie”. Siedzę w klimatach mafii sołncewskiej, ale ze względu na to, że jest to nowe pokolenie Borowskich, to trochę New Adult też tutaj będzie.
Właśnie miałam wtrącić, że gangsterski New Adult…
Lubię ten gatunek, jeśli można go tak nazwać i mam kilka pomysłów na kolejne powieści o młodych ludziach. Tak więc na pewno jeszcze przeczytacie o „młodych dorosłych” mojego autorstwa.
Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.
Również dziękuję i pozdrawiam serdecznie wszystkich moich Czytelników, a w szczególności prężnie działającą grupę fanowską, czyli SektęAgnes 🙂
Źródło: http://ksiazki.wp.pl/tytul,Agnieszka-Lingas-Loniewska-Moje-ksiazki-musza-wywolywac-emocje,wid,21528,wywiad.html?ticaid=116c5a