15696320_1320603614677542_1023259360_oDawno temu popularne było kojarzenie par przez tzw. swaty. Dwoje młodych i obcych ludzi, o podobnym pochodzeniu i statusie materialnym, zostawało sobie przedstawionych, kilka razy się spotkali oczywiście z udziałem przyzwoitki, a wkrótce dawali na zapowiedzi. Mimo że się nie znali, zbliżali się do siebie w małżeństwie, często szli na ustępstwa i trwali przy sobie przez całe życie. W książce Justyny Luszyńskiej nie ma mowy o swatach, bo bohaterowie pomijają i ten aspekt życia, po co im randkowanie, skoro mogą zacząć swoją znajomość od razu od ślubu.


Olka pod wpływem chwili i nadmiaru alkoholu wychodzi za mąż za Piotra równie nietrzeźwego, jak ona. Gdy się budzą w bardziej trzeźwym stanie, nie wiedzą, kim jest ta druga osoba. Z pomocą przychodzi im Gośka przyjaciółka Oli i w skrócie nakreśla im przebieg minionych kilku dni. Niedowierzaniom nie było końca. Piotr to człowiek sukcesu, bogaty, przystojny i pewny siebie. Ola ma o sobie bardzo krytyczne zdanie, uważa się za życiową niedojdę, u której brak kobiecości. W tej chwili jedyne co ich łączy to chęć wyprostowania wszystkich spraw, czyli najprościej mówiąc, oboje chcą rozwodu, ale wieści o ich małżeństwie rozprzestrzeniają się w zaskakującym tempie, i coraz więcej znajomych dowiaduje się o ich potajemnym ślubie.

Książka od samego początku porywa czytelnika w wir wydarzeń, bo kto przy zdrowych zmysłach, upija się na tyle mocno, aby nie pamiętać kilku dni z życia, a przy tym, własnego ślubu? Chyba nikt. I to wyróżnia tę powieść na tle innych, że wydarzenia w niej zawarte są na tyle zagmatwane, że wręcz niewiarygodne, ale dające niezły ubaw. Autorka posługuje się lekkim i barwnym językiem, w który wplata sarkastyczny humor i cięty dowcip. Dialogi są błyskotliwe, niewymuszone i odpowiednio wplecione do danej sytuacji.
Kobieta-demolka, jedynie takie określenie oddaje charakter głównej bohaterki. Czego się nie dotknie, zawsze się coś wydarzy. Czy to wzięcie ślubu z nieznajomym, wdepnięcie w psią kupę, czy spalenie żelazkiem najlepszej koszuli męża. Jej życie to pasmo samych nieszczęść i wpadek. Często z jej udziałem następuje nieoczekiwany splot zdarzeń, przez co nam oferuje mnóstwo śmiechu.

Co powinien zrobić mężczyzna, by utrzymać rodzinę przy życiu? (…) wybrać żonę, która absolutnie nie będzie na każdym kroku zmierzać do destrukcji wszystkiego, co znajduje się wokół niej, a jeśli już to zrobi, to kochać ją mimo wszystko, bo teraz już za późno na wybrzydzanie”. Str. 277

Charakterystyka bohaterów jest bardzo ciekawa, bo o ile Piotr jest człowiekiem sukcesu, twardo stąpającym po ziemi, to Ola jest jego zupełnym przeciwieństwem, żyje chwilą i ciągle ładuje się w tarapaty, dzięki nim fabuła się nie dłuży i bardzo płynnie przechodzi się przez całą lekturę. Książka ma dwojaką narrację, część zostaje przedstawiona z perspektywy Oli, a reszta historii widziana jest oczami Piotra. Co daje nam lepszy wgląd do myśli obu bohaterów.
Ola i Piotr przedstawieni są jako osoby pochodzące z różnych kręgów społecznych, różnią się wszystkim, należą do zupełnie innych światów. Jedyne co ich łączy to uszczypliwość do drugiej osoby. Co rusz odbijają piłeczkę i rzucają w swoją stronę kąśliwe uwagi, ponieważ mają porywacze i złośliwe charaktery. Osobiście uwielbiam w książkach takie zestawienie.
Jedynym minusem, który moim zdaniem może wpłynąć na to, czy potencjalny czytelnik sięgnie po książę, jest jej okładka. Wiem, że większość z Was powie, że nie ocenia się książki po okładce. Jednak na pierwszy rzut oka sięgając po nią, pomyślicie: tanie romansidło lub – co gorsza – erotyk. A tak naprawdę to ani jedno, ani drugie, a pierwsze wrażenie okaże się bardzo mylne. Jedni mogą być tym faktem rozczarowani, a inny zachwyceni – należę do tej drugiej grupy. Co prawda jest to komedia romantyczna, ale więcej w niej komedii niż romantyzmu. Zdecydowanie ta książka została skrzywdzona okładką.
Autorka mimo zabawnego charakteru książki porusza tematy, które są „na czasie”, mowa tutaj o: samotności, przypadkowym seksie, nadużywaniu alkoholu, balowaniu do białego rana, przydziału ludzi do konkretnych klas społecznych (tych biednych i bogatych), jak również o tym, że w dzisiejszych czasach ludzie dużo uwagi skupiają na wyglądzie zewnętrznym (bo nie liczy się, że kobieta jest pospolita i normalnie ubrana, liczy się, że ma figurę modelki, można się z nią pokazać, za to ma pustkę w głowie i jest totalną egoistką). Książka zmusza do refleksji na temat zbyt pochopnie podjętych decyzji i co się z nimi wiąże – konsekwencji im towarzyszącym.

Kiedy najbardziej na świecie łakniemy samotności, zawsze ktoś ją zakłóci. Będą się przeciskać w drzwiach, będą wchodzić oknami, będą telefonować, pisać listy. A kiedy potrzeba, by ktoś stanął obok nas, jest boleśnie duża, wówczas nie ma nikogo. Nie można ich o to obwiniać, nikt przecież nie ma radaru i nie wyczuwa, kiedy ma się pojawić. A jednak ta prawda jest dosyć smutna, a uczucie opuszczenia rozczarowujące”. Str. 103

Będę czekać całą noc to nie tylko komedia, bowiem posiada też wątek romantyczny, który nie jest nazbyt mdły tylko idealnie wyważony, przez to, że kochankowie należą do zupełnie dwóch różnych bajek i jak mało kto działają sobie na nerwy. Jednak nie od dziś wiadomo: kto się czubi, ten się lubi. Chyba coś w tym jest, bo mimo ciągłych przepychanek, ciągnie ich do siebie.
Książka jest bardzo udanym debiutem literackim Justyny Luszyńskiej. To lekka i zabawna powieść, która idealnie nadaje się na poprawę humoru. Wprawdzie nie powinniśmy spodziewać się większego zaskoczenia na końcu, ale jak na debiut jej fabuła została zgrabnie poprowadzona i jest interesująca. Czasami warto sięgnąć po książkę, która nie rozerwie naszej duszy na strzępy, a bawi i przy której można spędzić miło kilka niezobowiązujących chwil. Pomimo iż niektóre sceny wydawały się mało prawdopodobne i nierealne to w rzeczywistości wszystko może się zdarzyć, bo właśnie takie jest życie, pełne niespodzianek i często rzuca kłody pod nogi, a że aż nazbyt często te kłody rzuca głównej bohaterce, to co zrobić? Przynajmniej jest mnóstwo humoru, od dawna tak się nie uśmiałam.