lowcyWszystko zaczyna się od pięknego poranka, gdy Jasza wyszedł z krową na łąkę, by ta mogła się posilić. Ot zwykły zwyczaj codzienności. Kiedy tak patrzy z góry na swoją wioskę i podziwia widoki zauważa, że coś dzieje się złego. Ktoś jedzie na koniu (to już źle wróży), dym szaleje w powietrzu. Prędko biegnie z łukiem w ręku w stronę domu. Widząc najeźdźców chowa się w krzakach. To co ujrzał zmroziłoby każdego. Śmierć najbliższych nigdy nie jest lekkim przeżyciem. Żona i córka zabrane do niewoli reszta zamordowana z zimną krwią i bardzo, bardzo bolesny sposób. Brańce ciągnięci, wojsko nieprzyjaciela odjeżdża z łupami. Jasza pozostaje sam. I pomimo tego że jest w szoku i nie do końca rozumie co się stało wie jedno: zemści się i uwolni swoją rodzinę.
Pierwsze wrażenie było dość dobre. Patrzę na okładkę i od razu mi się podoba, bo dużo mówi o tym, co możemy otrzymać w środku. Na stronach mamy listę bohaterów oraz mapkę. Gdy się jej przyjrzałam zrozumiałam co, gdzie jak i dlaczego. Zaznaczone są bitwy, przejścia, grody, rzeki. To wszystko przypominało mi to, czego się uczyłam w szkole. I od razu mi się spodobało. Moje myśli mówiły: więc będzie o czym czytać. Będzie co polubić i będzie co podziwiać. I nie zawiodłam się. Ok, te dziwne przeczucia Jaszy były dość hmm przesadne ale to się zdarza chyba w każdej powieści więc pa licho. Przeczytałam pierwszy rozdział i… zamarłam. Tak krwawego i brutalnego opisu nigdy nie spotkałam. Moja wyobraźnia ruszyła wszystkie trybiki i… popadła w szał zachwytu. Tak! Krew, mózgi, kończyny, flaki i inne niesmacznego rzeczy pojawiają się na stronicach. Otrzymujemy mocne, naprawdę bardzo, bardzo mocne wrażenia zmysłowe. Myślicie, że to nie możliwe? Ale ile razy wyobraźnia sprawia, iż mamy gęsią skórkę, zaczynamy płakać, albo wzdrygamy się? I to tu jest! Tak, otrzymałam ogromną dawkę tego, czego dawno nie miałam. Nie tylko smutnych emocji, ale i uczucia, które mówiło: o żesz …..
Trzeba wspomnieć o bohaterach ponieważ jest ich naprawdę sporo. Dobrze, że jest mała rozpiska na pierwszych stronach. Dzięki temu jak się pogubimy na początku od razu wiemy co i jak. Dlaczego? Bo imiona są cóż dostosowane do tego jakiej społeczności należą: wikingowie, Niemcy, Czesi, Polanie, Arabowie i inni. Naprawdę mnie samej trudno to ogarnąć. Nic dziwnego skoro w XI wieku było ich tylu na ziemiach polskich i zagranicznych, że nie da się policzyć na palcach. Jak są oni skonstruowani? Cóż… brutalni, brzydcy, owłosieni, śmierdzący potem, krwią i błotem, oddechy paskudne i nieźle muskularni. Ach ci wojowie…. Odchodząc od ich fizyczności popatrzmy na hmm walory umysłowe. Inteligencja? Jest, bo jakoś nie umarli z głupoty. Chętni przygód, zemsty, krwi i mordu? Tak. Wiedzą do czego służą kobiety? Zdecydowanie (wybaczcie mi słowo Służyć ale oni traktują kobiety jak niewolnice nawet można rzecz, że gorzej. Mają zaspokoić ich żądze, nie marudzić, nie odzywać się i wykonywać prace. A i dawać się gwałcić, obmacywać i jęczeć z rozkoszy, no bo jak to oni tacy słabi w te klocki? Brrr). Jednym słowem: typowi faceci. Jednak Jasza jest inny. To zwykły kmiotek. Nic nie znacząca persona. Nie umie praktycznie robić nic, niż jakoś strzelać z łuku, bo musiał wyżywić rodzinę. Poza tym odwagi to raczej mu nie brak ale to chyba tylko i wyłącznie dzięki adrenalinie. Jednak sam ie ma pojęcia skąd się to bierze. Inni uważają, że jest równie odważny jak i głupi. Ale za to jak on miłuje swoją żonę. Za nią leci do nieprzyjaciół walczy u ich boku i zwycięża. Byle tylko odzyskać ukochaną. I tu dochodzimy do fabuły. Wszystko dzieje się na przestrzeni ziem trzech narodowości (nazwę to tak aby było łatwiej pojąć. Wiecie sami ile tego się roiło na ziemiach Europy). Całą filozofia polega na tym, że Polacy walczą przeciwko Niemcom, Czechom i Wikingom (tak naprawdę mamy tu do czynienia z grupami zamieszkującymi te ziemie, ale nie będę robić zamieszania). Bolesław Chrobry przeciw księciu czeskim (Oldrzych) i cesarzem niemieckim (Henryk II). Do tego dodajemy wikingów ponieważ oni walczą dla łupów oraz niewolników. Zrozumiałe. I w to wszystko wmieszał się Jasza, bo chce uratować żonę z rąk wikinga Sigurda. Krąży on między nieprzyjaciółmi, a swoimi i tak dociera do kresu swej wędrówki. Rozumiemy? Pewnie tak. I teraz mały komentarz.
Opisy są nieziemskie. Czytałam i wszystko widziałam. Zanikał XXI wiek i nadchodził XI. Widziałam lasy, łąki, grody, pola bitew. Wszyściuteńko. Takich opisów trudno szukać gdziekolwiek. Bardzo mi się to spodobało, bo nie tylko emocje i działania ludzi oraz zwierząt, ale i przyroda miała swoje miejsce. Jakbym czytała Pana Tadeusza w lepszym wydaniu. Są dialogi, czasem wali od nich patosem. (Musiałam użyć tego okropnego słowa aby podkreślić sens moich myśli). Jednakże to jeszcze nie powód do narzekań, bo tak naprawdę jest bardzo dobrze. Mogę tylko dodać, że wielość słów znanych przez autora można podziwiać. Mało tego, w fabule dodał wątki historyczne. Jeśli nie rozumiemy danego słowa, najzwyczajniej mamy odnośnik poniżej o co chodzi. Od razu wiedziałam z czym się je i obraz opisu stawał się zrozumiały. Dalekie średniowiecze? Tak. Słownictwo nie z tej epoki ? Tak. Rozumienie sensu zdań? Całkowite!
Podsumowując: Jestem pełna nadziei na ciąg dalszy. Jeśli tak będzie wyglądać cała trylogie to kłaść pokłony autorowi. Pokazuje, że my też potrafimy, my też chcemy, my też umiemy zrobić niezłą jatkę. Jestem tak zaskoczona szczegółowością, że powiem jedno: Książka może konkurować na równi z zagranicznymi. Zdecydowanie polecam facetom jak i kobietom poszukującym, coś co zmrozi im krew w żyłach i wyślę do XI Europy!