Małgorzata Machacz-Zarzeczna w swojej powieści pt. ”Karol Muchowicz. Wynalazca zamka na płaski klucz typu Yale” opisała dzieje swojej rodziny – tytułowy Karol, był jej pradziadkiem.

Akcja książki rozpoczyna się w dniu 12 lipca 1877 roku, gdy Karol Muchowicz powiedział sakramentalne Tak, swojej wybrańce Ludwice Bronholtz. Od tej pory para ta przeżywała wspólnie wzloty, oraz upadki o czym autorka informuje nas na stronach tej powieści.

Bohater był człowiekiem renesansu, czyli człowiekiem z otwartym umysłem. Bardzo pragmatycznym, typem odkrywcy i wynalazcy. Jego małżonka, była zaś kobietą uległą, bo w takim duchu została prawdopodobnie wychowana. Pomimo swojej uległości w stosunku do męża, wyróżniała się ogromną empatią oraz gospodarnością. Zaś te cechy, były dla jej męża, który był lekkoduchem, typem imprezowicza – wentylem bezpieczeństwa. Stąd zapewne, ich małżeństwo doczekało się długiego stażu oraz gromady potomstwa, których losy też poznajemy na stronach powieści.

Ludwika była szczęśliwa ze swoim mężem. On, zapewniał jej byt na dosyć wysokim poziomie, jak na ówczesne czasy. Ona, dawała mu poczucie życiowego komfortu w postaci żaru z domowego ogniska, który nigdy nie przygasał. Jedynym jej utrapieniem były wybory życiowe jej dzieci, bo do stylu życia męża, prawdopodobnie przywykła już na starcie ich wspólnej drogi.

Karol Muchowicz warszawski restaurator, piwowar. Człowiek szlachetny, z dobrymi manierami, odróżniającymi go od innych gentelmanów jego epoki, pomimo licznych swoich wad. Wad, które zapewne od stworzenia świata, są wpisane w męską naturę. Okazał się on wielkim miłośnikiem ludzi, zwierząt i sztuki. Tą ostatnią wspierając bardzo hojnie, odkupując dzieła, pewnego młodego artysty, który był na początku swojej artystycznej kariery.

Prawdopodobnie jego otwartość na drugiego człowieka, sprawiła, że poznał on w życiu cała paletę barw ludzkich osobowości. Otaczał się on, kręgiem znajomych z wyższych stref. Takich znajomości inni mogli mu tylko pozazdrościć. On, zaś czerpał z nich, jak najwięcej i pożytkował je w należyty sposób. Uczciwie. Oddając w zamian za przyjaźń, swoją lojalność. Co na tamte niepewne politycznie czasy, były wartością nadrzędna. Stąd w jego życiu przewaga przyjaciół, aniżeli wrogów, choć jak na tamte czasy, tych drugich powinno być więcej.

Leopold Trauter, osoba stworzona na potrzeby ożywienia tej książki, to jeden z jego najwierniejszych przyjaciół. Fikcyjny czy rzeczywisty, bez znaczenia. Ponieważ, autorka stworzyła jego historię w sposób tak prawdziwy, że czytelnik kręci głową ze zdziwienia, gdy orientuje się, że ta postać to zwykły twór wyobraźni.

Pisarka, aby ubarwić historię życia swojego pradziadka, stworzyła też postać hrabiny Marii Teresy Roletzki, która dodaje książce charakteru swoją osobowością. Dodatkowym plusem wdrożenia wątku hrabiny, jest ożywienie powieści niebanalnym związkiem miłosnym, który kończy się przed ołtarzem. Kto oddał serce hrabinie, i dlaczego wybranek okazał się szczęściarzem?

Tego wszystkiego można dowiedzieć się, z drugiej części sagi o rodzinie Muchowiczów. Interesujący dla czytelnika, może być też fakt, w jaki sposób Karol opatentował swój wynalazek? I dlaczego czynił to, w różnych krajach oraz który z nich był pierwszym, który go opatentował?

Jeśli, ktoś ciekawy, to odsyłam do lektur. Tam wszystko jest z mistrzowską precyzją opisane, wraz z wszelkimi datami, tyczącymi się tej sprawy. Autorka, również wzbogaciła książkę o notki humorystyczne z „Tygodnika Humorystyczno-Ilustrowanego”, z końcówki XIX wieku. Warto zapoznać się z ich treścią, sprawdzając jednocześnie, co bawiło społeczeństwo ówczesnych czasów. Sprawdzając, czy poczucie humoru w nas ewoluowało wraz z upływem kolejnych stuleci.

źródło: www.begoodart.com