Marzena Wierzba jest popularną pisarką powieści, w których słowa penis, ssać i wilgoć powtarzają się zbyt często nawet jak na książki erotyczne. Jej wygodne, poukładane życie u boku męża zapewniającego finansową stabilizację zaczyna się sypać, a życiowe wybory syna okazują się wyjątkowo ciężkie do zaakceptowania. Na domiar złego pada ona ofiarą niebezpiecznej psychofanki. Marzena wobec tych wszystkich przeciwności chcąc dodać sobie odwagi wrzuca myśli na miarę Coelho na swojego Facebooka, które zachwycają jej fanki, a hejterom zapewniają materiał na antyfanpage’a. W międzyczasie pisarka rozpoczyna pracę nad wyjątkowo odważną książką…

„Te recenzje blogowe – one są okropne! Powierzchowne, bez polotu…”

Tym cytatem chciałam wprowadzić nas w klimat, w którym będziemy się obracać – świat pisarki płodzącej książki z prędkością światła, spędzającej czas na podtrzymywaniu relacji ze swoimi fankami na fanpage’u i znajdującej inspirację do swoich książek dosłownie na każdym kroku. Od czasu do czasu przewijały się w tekście fragmenty tekstów do jej powieści i możecie mi wierzyć, robiły odpowiednie wrażenie (wiecie, jak kocham erotyki). Ale skoro pisarka jest wyjątkowo poczytna, to i książki muszą się wyróżniać. Główna bohaterka to kobieta egoistyczna, egocentryczna i seksualnie sfrustrowana, skupiona na pisaniu do tego stopnia, że pomysły na sceny do najnowszej książki znajduje w sytuacjach, które powinny budzić w niej matczyne czy zwyczajnie pragmatyczne, a nie zawodowe odruchy. Powiedzieć, że jej nie polubiłam to mało. Momentami robiło mi się wręcz słabo od jej złotych myśli i potrzebowałam chwil oddechu, a autor mi je umożliwił dając poznać bliżej innego bohatera.

Michał, którego los pośrednio związany jest z losem Marzeny to młody, zakompleksiony chłopak, dający sobą pomiatać i znajdujący przyjemność w użalaniu się nad sobą. Mimo to nie czułam do niego niechęci, było mi go po prostu szkoda i liczyłam, że jego los odmieni się na lepsze. Nie powiem, żeby w trakcie czytania przejście od Wierzby do niego było z mojego punktu widzenia  jakąś dużą zmianą na lepsze, ale ich wzajemne przeplatanie się wpłynęło pozytywnie na odbiór całości, która została urozmaicona jeszcze paroma innymi wątkami. Książka dotyczy jednak głównie tej dwójki. Czy pod wpływem pewnych trudnych przeżyć zmienią się, dojrzeją do nowego życia, czy żadna przemiana nie nastąpi?

to
Przyznam, że miałam problem z pisaniem o tej książce. Pomimo tak niewzbudzających sympatii bohaterów bardzo mi się spodobała ale nie wiedziałam, jak to przekonująco uargumentować. Na pewno na plus trzeba zaliczyć humor i świetnie odmalowane postaci, które konsekwentnie trzymały się wyznaczonych ról. Autor pozwolił nam poznać ich najskrytsze myśli, lęki i frustracje, przez co łatwo można było żywić do nich gorące uczucia, to nic, że głównie politowania i niechęci. Tacy według mnie mieli być i ewidentnie spełnili się w swojej roli. Na uznanie zasługuje również przedstawienie pisarskiego światka od kuchni, być może w nieco krzywym zwierciadle, ale zapewne nieodbiegające wiele od rzeczywistości. Obrywa się z resztą nie tylko autorom czy blogerom. Ciężko natomiast napisać, o czym ta książka tak naprawdę jest, nie zdradzając jednocześnie zbyt wiele z fabuły. Na pewno o trudnych wyborach, sytuacjach, w których ludzie zachowują się w sposób wyrachowany, gdzie liczą się niskie instynkty i zimna kalkulacja, a o własne dobro człowiek musi zatroszczyć się sam. Mimo że dużo w niej mówi się czy myśli o seksie, ciężko doszukać się  miłości – znak czasów? A to wszystko podane w momentami komicznej, ułatwiającej odbiór formie.
Mnie lektura bardzo przypadła do gustu i zapewniła poza refleksją o ludzkiej naturze również masę rozrywki. Do tego przyznam się, że jeden z pomysłów na książkę Marzeny dotyczący stalkujacych blogerek szalenie przypadł mi do gustu i byłabym skłonna ją przeczytać, więc jak coś, to z miłą chęcią Marzenko zrecenzuję!;)