Rozpoczynamy nowy cykl na blogu „Jak oni piszą”. Dowiecie się z niego kiedy nasi autorzy dostają wenę, na czym notują, gdzie najchętniej piszą i dlaczego w ogóle zajęli się pisaniem. Co tydzień w piątek otrzymacie barwną opowieść oraz cenne wskazówki. Na początek przepytujemy Monikę Magoską-Suchar i Sylwię Dubielecką, autorki „Klątwy przeznaczenia”.

Wieczorny rytuał

Wieczorny rytuał rozpoczynamy od… czytania dzieciom książek. Miękkie światło nocnej lampki rozjaśnia tekst ozdobiony wielobarwnymi ilustracjami, a my gnamy po torach wyścigowych z Zygzakiem McQueen’em, chodzimy na plac zabaw z Kicią Kocią, skaczemy w kałużach ze Świnką Peppą i poznajemy Mojego przyjaciela strażaka i jego zawód. Porównując wybór czytelniczy naszych pociech z tym, czego my słuchałyśmy w dzieciństwie, trudno nie dostrzec różnicy. Mamy nie czytały nam bajek uczących życia codziennego, w których na przykład dowiadujemy się, jak wygląda coś tak prozaicznego jak wyjście na basen czy przejażdżka z chorą rybką do weterynarza, za to snuły opowieści pełne magii, w których smoki zionęły ogniem, rycerze ratowali księżniczki, a wróżki czuwały nad bezpieczeństwem ludzi. Nie sądziłyśmy wówczas, że ten niezwykły świat baśni już na zawsze zostanie w naszych sercach, a my nie chcąc go opuszczać, zaczniemy pisać własne historie.

Pierwsze potyczki literackie Sylwii

Choć nasza wyobraźnia już od dziecięcych lat była karmiona czarodziejskimi opowieściami, to nim rozwinęła swoje skrzydła, upłynęło trochę czasu. Pierwsze wspomnienia Sylwii odnośnie pisania sięgają czasów podstawówki i do dzisiaj wywołują uśmiech na jej twarzy, ale wówczas, gdy jako ośmiolatka nie mogła spać po nocach przez nienapisane wypracowania, daleko jej było do wesołości. Z płaczem wstawała z łóżka o 22 w niedzielę, by przyznać się mamie, że nie odrobiła lekcji, gdyż choć lekturę przeczytała, to streszczenie napawało ją strachem. Można się zatem łatwo domyśleć, kto był autorem jej pierwszych prac…

ostatni notes

Na papeterii przez Monikę zapisane

Monice z kolei wczesne pisanie kojarzy się z prowadzeniem korespondencji. Na wybranej ze szczególną starannością papeterii, z motywem księżniczek Disney’a, dzieliła się swoimi przemyśleniami z przyjaciółmi z Krakowa, po tym jak jako dziewięciolatka wraz z rodzicami musiała przeprowadzić się do stolicy. Dzięki pisaniu, w dobie, kiedy telefon komórkowy nie był jeszcze standardem, mogła utrzymywać kontakt z osobami, które kochała. Wymiana listów i wsparcie, jakie otrzymywała od dawnych koleżanek, pomogły jej przetrwać trudny moment rozstania i zaaklimatyzować się w nowym miejscu.

Szkolny dorobek literacki

Zanim się poznałyśmy w drugiej klasie liceum, miałyśmy więc na koncie literackim: wiele wypracowań szkolnych (w pewnym momencie Sylwia zaczęła pisać sama, odciążając mamę), listów do przyjaciół oraz wpisy do pamiętników wspomnień. Obie nie znosiłyśmy trzymać się sztywnych zasad rządzących rozprawką, streszczeniem czy recenzją. Dla Moniki opowiadanie było zbyt krótką formą na snucie opowieści, natomiast Sylwia cieszyła się, kiedy zamiast eseju mogła swobodnie wymyślać nie tylko pisane prozą historie, ale również wiersze. Do tej pory trzyma w kartonie z pamiątkami kilkudziesięciozwrotkową epopeję, którą dedykowała dla żartu swej przyjaciółce. W zupełnie zaś innym, dużo większym tekturowym pudełku znajduje się około czterdziestu ręcznie zapisanych tomów z perypetiami Severa i jego wybranki- głównych bohaterów „Klątwy Przeznaczenia”.

notesy

Pisanie – wspólna pasja

Gdy zaczynałyśmy wymyślać przygody tej dwójki, nie marzyłyśmy w ogóle o tym, aby zostać pisarkami. Pisanie to była po prostu świetna zabawa, która zajmowała nas dosłownie wszędzie. Zaczęło się od tworzenia na lekcjach- siedziałyśmy w jednej ławce i w przerwach między sporządzaniem notatek z zajęć, wymieniałyśmy się małym zeszytem, w którym odpowiadałyśmy na kwestie przyjaciółki. Wszystko w ciszy i najwyższym skupieniu, aby nie przeszkadzać nauczycielom w ich pracy, i w największej konspiracji, aby nie przyciągać niczyjej uwagi i nie narazić się na skonfiskowanie cennego notesu. Ukrywanie się ze swoją pasją oczywiście przyprawiało nas o dodatkowy dreszcz podniecenia, gdyż jak to w życiu bywa, wszystko co zakazane, smakuje lepiej. Tak więc tworzyłyśmy przez kilkanaście lat: pisząc w szkole na lekcjach i przerwach, w tramwajach, kawiarniach, parku i w naszych domach- czasem nawet z latarką w dłoni po nocach, by rodzice nie narzekali- zaletą bowiem prowadzenia notesu jest to, że można go wszędzie ze sobą zabrać.

Pożegnanie z notesem

Przez zamiłowanie do bezpośredniego kontaktu z zapełnionymi ręcznym pismem kartkami bardzo trudno było nam się przestawić na klawiaturę. A jednak przyszedł taki moment po studiach, kiedy widywałyśmy się tak rzadko, że pisanie stało się sporadyczne, a nam zaczęło brakować ciągłości wymiany pomysłów, dlatego też zdecydowałyśmy się porzucić tradycyjną formę spisywania myśli. Kolorowe długopisy, którymi zawsze odcinałyśmy nasze kwestie, zostały schowane do szuflady, notesy także, a na biurku na dobre zagościł laptop. Do tej pory pamiętamy, jak dziwne i niezręczne wydawało nam się na początku pracowanie z komputerem. Zniknęła gdzieś magia szeleszczących kartek, pokreślonych stron, komentarzy pisanych na marginesach oraz prostych rysunków szkicowanych dla oddania charakteru miejsca, ubioru postaci, czy choćby naszych własnych wrażeń. Musiałyśmy się jednak przemóc, gdyż dzięki nowoczesnej technologii mogłyśmy pokonać barierę czasu i odległości.

pierwotna mapa Kontynentu

Współpraca bez ograniczeń

Od około sześciu lat piszemy więc nieprzerwanie- praktycznie codziennie, niezależnie od tego, że dzieli nas dystans kilkunastu kilometrów. Zanim przystępujemy do pracy, dyskutujemy na czacie, planując wspólnie akcję. Rzadko tworzymy osobne pliki z planem wydarzeń, gdyż to najczęściej się nie sprawdza- zbyt często pod wpływem impulsu zmieniamy wcześniejsze ustalenia. Nie notujemy też w szczególny sposób pomysłów (choć często zdarza się, że wysyłamy sobie w ciągu dnia wiadomości, w których dzielimy się naszymi inspiracjami). Na ogół uzgadniamy tylko zarys sceny, pozostawiając sobie dużą swobodę w realizacji szczegółów. Nie uzgadniamy, która, co i ile pisze- to wychodzi samo, choć najczęściej stosujemy wymianę krótkich partii tekstu i odpowiadamy sobie, wysyłając pojedyncze kwestie bohaterów w dialogu. Czasami decydujemy się na pisanie dłuższych części, a zdarza się nawet, że cała scena potrafi być stworzona tylko przez jedną z nas. Taka swoboda pozwala nam na realizację własnych pomysłów, poprawianie siebie nawzajem zaś sprawia, że powstały tekst zostaje ujednolicony pod względem stylu. Zdarza się niekiedy, że nam samym ciężko odróżnić, spod czyjej ręki wyszedł dany fragment książki.

notesy w tle

Kapryśne natchnienie

Oczywiście nie za każdym razem gdy przystępujemy do pracy, czujemy natchnienie. Zdarzają się momenty, kiedy zaplątane w pułapkę własnych pomysłów, nie możemy znaleźć zadowalającego rozwiązania albo po prostu nie widzimy jeszcze danej sceny- wówczas na ogół robimy burzę mózgów, a jak i to zawodzi, dajemy sobie czas do następnego dnia, licząc na wyklarowanie myśli przez noc. Nie piszemy bowiem „na siłę”- byleby zapełnić szybko strony i zakończyć dzieło. Ma być porywająco i ciekawie przede wszystkim dla nas, bez względu na to, ile czasu to zajmuje- dopiero wówczas będziemy mogły żywić nadzieję, że i czytelnikowi spodobają się nasze wyobrażenia miejsc, postaci i wydarzeń.

Od niedawna istnieje jednak jeszcze jeden czynnik, który motywuje nas do pracy- kontakt z innymi. Dlatego pomiędzy przerwami na odpowiedzi współautorki zaglądamy na nasz fanpage, śledzimy opinie odbiorców i z ciekawością przyglądamy się ich uwagom. Niektóre rady bierzemy do serca i uwzględniamy, pisząc ciąg dalszy.

Monika Magoska-Suchar i Sylwia Dubielecka