Wszystko wina kota!” to opowieść o przyjaźni, miłości i tajemnicach, które w końcu wychodzą na jaw. Agnieszka Lingas-Łoniewska jak zawsze serwuje swoim czytelniczkom potężną dawkę emocji, tworząc jednocześnie świetny, realistyczny portret współczesnych kobiet. Rozmowa z Agnieszką Grozą dla portalu wp.pl.

Agnieszka Groza: Przypuszczam, że najwięcej jest pani w Lidce?

Agnieszka Lingas-Łoniewska: W Lidce i Tatianie. Główna bohaterka jest pisarką i rzeczywiście można w niej odnaleźć część moich cech i zwyczajów, zwłaszcza tych związanych z pisaniem. Swoimi doświadczeniami obdarzyłam również Tatianę, przyjaciółkę Lidki, która pracuje w korporacji. Zanim na poważnie zajęłam się pisaniem, czyli zaczęłam zarabiać na życie pisząc książki, przez wiele lat pracowałam jako dyrektor w dużej wrocławskiej korporacji finansowej.

Tylko proszę nie mówić, że po godzinach siadała pani do komputera i tworzyła powieści?

Dokładnie tak było. Zaczęłam z chęci odstresowania się. Szukałam czegoś, co pozwoli mi odpocząć od życia zawodowego, zapomnieć o odpowiedzialności i o tym, co dzieje się w firmie. Jedni chodzili na bieżnię i biegali, a ja przypomniałam sobie, że kiedyś bardzo lubiłam pisać i po prostu do tego wróciłam.

Jednak pisanie dla odstresowania, do tak zwanej szuflady, to co innego niż wydawanie książek.

 Najpierw też pisałam do szuflady, ale potem, na prośbę przyjaciółek, zaczęłam im wysyłać te swoje teksty. Podobały się, chwaliły, że to świetna mieszanka gatunkowa z mnóstwem emocji, dramatów, fajną akcją i ciekawymi bohaterami, którą bardzo dobrze się czyta. Ośmielona tymi recenzjami zaczęłam publikować w Internecie i wtedy rzeczywiście rozpętało się szaleństwo. W niektórych portalach liczba odsłon moich tekstów dochodziła nawet do milionów. W 2009 roku zdecydowałam się wysłać dwie swoje książki do różnych wydawnictw. Dosyć szybko odezwało się wydawnictwo Novae Res z Gdyni, z którym do dzisiaj współpracuję.

Pisze pani codziennie?

Tak. Pracuję mniej więcej od godziny 10 do 12-13, a potem późnym wieczorem, od 22 do 1-2 w nocy.

Gdy Lidka, główna bohaterka pani najnowszej książki, siada do pisania, zapomina nawet o jedzeniu. 

Mam podobnie. Na szczęście wszyscy w domu przyzwyczaili się już do tego, że kiedy piszę, jestem trochę nieprzytomna i zapominam o zwykłych czynnościach dnia codziennego. Mój mąż bardzo pilnuje, bym pamiętała o wszystkich terminach i nie pojechała na spotkanie autorskie do innego miasta miesiąc wcześniej niż zaplanowano, co, przyznaję, kiedyś mi się zdarzyło. Zawsze powtarzam, że życie z pisarką bywa trudne.

Ale bywa też chyba ekscytujące? 

O to trzeba byłoby zapytać moją rodzinę, chociaż mam wrażenie, że ani mąż, ani dorosły już syn czy 16-letnia córka, określenia ”ekscytujące” raczej by nie użyli. Wbrew powszechnym opiniom i oczekiwaniom, pisarstwo to praca jak każda inna. Oczywiście nie trzeba codziennie wychodzić do biura, można pracować w domu, co bywa miłe i wygodne, ale poza tym, to po prostu praca. Bez kilku rzetelnie przesiedzianych przed komputerem godzin dziennie, nie ma mowy o powstaniu nowej książki.

O wenie, kobiecej przyjaźni i mężczyznach przeczytacie w dalszej części wywiadu. Zapraszamy na ksiazki.wp.pl.