Parę miesięcy temu miałam okazję, by przeczytać Turystów Polservisu. Tunezję. Tamta książka mnie oczarowała. Jak wtedy pisałam, nie mam prawa pamiętać czasów PRL-u, gdyż nie było mnie wtedy jeszcze na świecie. Ówczesny brak możliwości wyjazdu w dowolnej chwili za granicę, nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Po lekturze pierwszej części przygód Jana wyraziłam zainteresowanie kontynuacją. Jakie są moje wrażenia?

Na okładce czytamy: „Trzy lata po powrocie z Tunezji Jan po nieudanych próbach poprawy bytu w schyłkowym okresie PRL-u podejmuje decyzję o podjęciu pracy w Algierii. Trafia wraz z rodziną na uczelnię do Laghouatu, miasta położonego na skraju Sahary, w niespokojnych czasach przejęcia władzy przez islamistów. Jan, humorysta, uważający się za kontynuatora kodeksu Legii Cudzoziemskiej, wskrzesza ducha solidarności wśród arabskich i sowieckich wykładowców i lotników. To jedyna skuteczna metoda przetrwania w pracy z buntowniczymi studentami w trudnym klimacie pustyni. W książce przeczytamy między innymi o zwyczajach i kulturze Arabów i Berberów. Nie brak też opisów podróży niezbyt sprawnym samochodem po egzotycznym kraju”.

Przyznam, że ta część nieco mniej przypadła mi do gustu. Trudno było mi wczuć się w klimat powieści. Co chwilę odkładałam ją na półkę i jakoś nie mogłam z powrotem do niej powrócić. Nie wiem dlaczego. Nie uważam, że ta książka jest zła, nic z tych rzeczy. Po prostu w Tunezji spodobało mi się bardziej.

Myślę, że Turyści z Polservisu. Algieria to gratka nie tylko dla osób, które pamiętają czasy PRL-u. Dla nich to będzie niemal sentymentalna wyprawa w przeszłość. Ta książka powinna przypaść do gustu także tym czytelnikom, którzy lubią odbywać literackie podróże. Publikacja jest bowiem kopalnią wiedzy o Algierii. Dzięki niej uzupełniłam swoją wiedzę na temat tego kraju. Do tej pory w sumie niewiele o nim wiedziałam, oprócz tego, że jest na mapie. I podejrzewałam, że jest tam ciepło. Chociaż było ciężko, cieszę się, że wybrałam się do Algierii. Nieczęsto mam okazję, by dowiedzieć się czegoś o tym kraju z pierwszej ręki. Z rdzennymi mieszkańcami bym się raczej nie dogadała.

Publikację uzupełniają zdjęcia w miarę dobrej jakości. Dzięki nim całość nabiera niezwykłego klimatu. Troszkę żałuję, że nie dodano ich na osobnej wkładce. Może wtedy wyglądałyby nieco lepiej, chociaż i tak złe nie są. Na szczęście nie dodano ich ot tak sobie, by tylko zapełnić puste miejsce, które powstało w powieści. Mają swoje znaczenie.

Podejrzewam, że nie wszystkim czytelnikom przypadnie do gustu Jan. To dość specyficzny człowiek. Ja przyzwyczaiłam się do jego stylu bycia i dość niecodziennego, przynajmniej w moim odczuciu, poczucia humoru. Przyznam, że czasem miałam go za zwykłego buca i chciałam mu przyłożyć na opamiętanie.

Jerzy Zdzisław Sobolewski ma lekkie pióro, jego powieści czyta się dobrze i w miarę szybko. Nie mam poczucia straconego czasu, wręcz przeciwnie, uzupełniłam swoją wiedzę na temat mało znanych mi krajów, do których pewnie nigdy nie uda mi się dotrzeć.

Komu mogę polecić Turystów z Polservisu. Algierię? Myślę, że dojrzali czytelnicy najlepiej odnajdą się w tej lekturze, więcej z niej zrozumieją i może nawet będą w stanie utożsamić się z Janem. Jeżeli nie czytaliście poprzedniej części cyklu, nadróbcie zaległości. Bez nich pewne kwestie mogą być niezrozumiałe.

źródło: sztukater.pl/ksiazki/item/18613-turysci-polservisu-algieria.html