Jakież były moje odczucia podczas obcowania z lekturą Klamek i dzwonków, czy polubiłam bohaterów i wczułam się w ich życie ?
Eliza Ostaszewska miała marzenie, które po części zaczęła realizować. Własny tomik poezji, zorganizowany wieczorek poetycki. Dosyć długo pracowałaby dojść do celu i w końcu się udało. Może nie była powszechnie znana, ale kto powiedział, że nie można próbować zostać kimś więcej, niż tylko dorabiającą bibliotekarką. Praca na skrawku etatu, dorywcze korepetycje. Życie na pół gwizdka. Wieczne odkładanie pieniędzy, by w końcu wymarzony dzień mógł się spełnić. Miało być tak pięknie, jeden telefon i dotychczasowe troski odeszły na drugi plan. Schowane w kąciku na inny termin.
Nauczyła się żyć z dala od głębszych uczuć, przywiązywanie do innych ludzi było niebezpieczne. Dlatego ograniczyła swoje kontakty do minimum. Tak było bezpieczniej. Teraz, tak nagle musi zmierzyć się z przeszłości i tragedią niegdyś bliskiej przyjaciółki.
Jak Eliza sprosta zadaniu, które spadnie na jej barki, czy można odmówić prośbie osoby u kresu własnego życia?
Życie Alberta potoczyło się w dosyć dziwny sposób, zbieg okoliczności. Jedna urwana chwila. Może gdyby wtedy miała dalszy ciąg, teraz nie siedziałby we własnym mieszkaniu z poczuciem, że coś jest nie tak. Małżeństwo od dawna umierało, żona na siłę próbowała, aby ich rodzina się powiększyła. Im więcej nacisku i desperacji, tym bardziej oddalali od siebie.
On coraz częściej wracał wspomnieniami do pewnego spotkania w bibliotece, do zdarzenia, które wryło się w jego pamięci.
Dwoje ludzi mieszkających niedaleko. Kiedyś ich ścieżki się skrzyżowały aby, szybko rozdzielić i potoczyć w inne strony. Po latach los ponownie postawi ich obok siebie, jednak wcześniej podjęte decyzje rzucą cieniem na teraźniejszość.
Młoda kobieta, nagle zostająca opiekunką nastoletniej dziewczynki. Obie zagubione w nowych rolach. Próbujące radzić sobie i układać nowe życie.
Trudno jest mi napisać o książce, która w swej niewielkiej objętości zawiera tak wiele. Magdalena Knedler udowodniła, że jest pisarką utalentowaną. Poruszając tematy, zdawałoby się przerabiane, ukazała w zupełnie odmienny sposób. Zmuszając czytelnika do uczestniczenia w codzienności każdej z postaci. Ukazując ich słabości i walkę o samego siebie. Upadek i czasem powolne, ale jednak podnoszenie się do pionu.
Nie można jednoznacznie napisać, jacy są bohaterowie. Mam wrażenie, że tutaj każdy musi sam się z nim zapoznać.
Eliza, kobieta żyjąca w pewnym sensie z dnia na dzień, zostaje wciągnięta w problemy dawnej przyjaciółki. Przeszłość, która jawiła się ze smutkiem, musi powrócić. I lata stawiania muru nagle legły w gruzach. Zmierzenie się z chorobą i opieka nad zupełnie obcą dziewczynką. Nagle musi odnaleźć w zupełnie nowej sytuacji. Przestać chodzić ponad chmurami, zejść na ziemię, gdzie trzeba zmierzyć z innymi niż dotychczas troskami. Nie wiem, czy polubiłam Elizę, ale nie odczuwałam do niej antypatii. Zastanawiałam się, jakie będzie podejmowała decyzje, jak ułożą się jej relacje z córką przyjaciółki. No i przede wszystkim czy życie uczuciowe w końcu się poukłada.
Większy problem miałam z oceną Alberta, troszkę mnie on denerwował. Niby nie kochał żony, ale nie potrafił się rozstać. Niby wiedział, że już nic nie pomoże temu małżeństwu, ale… Cały czas było jakieś ale i zobowiązania. Był to taki typ mężczyzny, których sama nie lubię. Chociaż z drugiej strony miał coś w sobie. Jak już napisałam na początku, książka nie jest jednoznaczna, trzeba przeczytać, aby zrozumieć każdego bohatera. A i tak ocena końcowa nie będzie łatwa.
Przyznać muszę, że fabuła z jednej strony wydaje się bardzo prosta i niczym nie zaskakująca, ale z drugiej czytałam zafascynowana. Oczekując tego, co wydarzy się na kolejne stronie. Zastanawiając co, tym razem zrobi Eliza albo Albert. I chociaż ja skupiłam się na opisie tylko tych dwojga, to w książce poznacie wielu bohaterów. I to nie będą jakieś tam płaskie postaci. O nie, nie. Kto poznał Magdalenę Knedler wie, o czym piszę. Tutaj każdy odgrywa swoją rolę, która nie jest bez znaczenia.
Chciałabym, aby każdego, kto nie jest pewny czy warto, przekonać, że jak najbardziej. Książka jest niesamowita. Zajmująca i zmuszająca do myślenia. W dodatku mój kochany Wrocław. Mam nadzieje, że więcej nie potrzeba do zachęty!