O bajkach można pisać w różnych kontekstach. Jednak najtrudniej pisać o tych, które pod płaszczykiem tkliwie opowiedzianej historii skrywają wielkie życiowe mądrości, uniwersalne przesłania i niezwykle poruszające tematy, które we mnie osobiście wzbudzają wzruszenie i zamyślenie. Dlaczego? Bo o tych właśnie prawdach trzeba napisać tak, by młodego czytelnika przyciągnąć do książki możliwie jak najciekawiej. Autorka swoją opowieść dedykowała synom i z myślą o nich ją pisała. A o czym to bajka? Najzwyczajniej o życiu – pisze Aga w swoich nietypowych recenzjach.

 

Synek Estery miał na imię Elizeusz. Tata chłopca pracował w mieście i przyjeżdżał do rodziny w weekendy. Kobieta wychowywała synka praktycznie sama, nie miała do kogo zwrócić się po pomoc, czy najzwyklejszą poradę. Tuż po narodzinach, Estera położyła na główce chłopca maleńkie ziarenko, które miało odzwierciedlać życie chłopca:

 

 

Dawno temu dostała ziarenko od tajemniczej staruszki, która poprosiła Esterę, aby zachowała ziarenko do narodzin swojego pierwszego dziecka. Dziewczynka była wtedy ogromnym łasuchem, więc za kawałek przepysznego ciasta z jagodami obiecała staruszce, że zaopiekuje się ziarenkiem i przekaże je swojemu dziecku w chwili narodzin.

 

 

 

Widać zatem, że to nie było zwykłe, a magiczne ziarenko. Kiedy Elizeusz był mały uwielbiał z mamą piesze wycieczki, konwersacje o otaczającej ich florze i faunie. Wtedy ziarenko wypuściło pierwsze listki. Elizeusz był wrażliwy na piękno przyrody, uwielbiał harce na łące i zabawy w wymyślanie opowieści z płynących po niebie chmur. Jednak, kiedy Elizeusz dorastał siłą sugestii rówieśników, by im się przypodobać i zaskarbić ich przyjaźń, otrzymuje od taty cybertropy – rodzaj cyber okularów, w których świat wyglądał zupełnie inaczej. Miało się po kilka żyć, różne rodzaje broni, można było uśmiercać różne stwory, zbierało się punkty i wymieniało je na pieniądze. Elizeusz zatracał się w sztucznym świecie. Mijały lata, chłopak dorósł, a Estera czuła jak traci swojego jedynego, ukochanego synka. Nie trafiały do niego żadne argumenty, prośby, a nawet błagania matki. Im większą wywierała presję na syna, tym bardziej chciał jej udowodnić, jaki jest dorosły, że nie potrzebuje w swoim życiu nikogo poza wirtualną rzeczywistością.

 

 

 

Estera z czasem ustąpiła, nie wiedziała, jak mogłaby odzyskać syna. Na jednej ze swoich górskich wypraw spotkała sympatycznego staruszka. Nie dość, że poczęstował ją pachnącym, smacznym drożdżowym ciastem z jagodami, to jeszcze dał jej coś, czym miała sprowokować Elizeusza do wyjścia z domu i oderwania się od cybertropów. Zdradzę Wam tylko, że nie obyło się bez łez, tłuczenia przedmiotów i wielkiej awantury. Czy to się jednak opłaciło? Czy poświęcenie matki nie poszło na marne? Kim okaże się tajemniczy staruszek? Kim jest Wiktoria?

 

 

Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w tej sympatycznej, mądrej, z uniwersalnymi przesłaniami książeczce. Roztoczona przed małymi czytelnikami historia pokazuje, jak wielki i zgubny może mieć wpływ dzisiejsze pełne chaosu i elektronicznych gadżetów życie, gdzie wirtualny świat obiektywny niesie ze sobą nierealne możliwości wielokrotnego odradzania się, różne rodzaje broni. To nie są atuty wartościowe. One uczą dzieci przemocy, braku szacunku, estymy, a nawet nieprawidłowego wypowiadania się, skrótów myślowych. Elizeusz się zagubił, szukał wyraźnie swojej ścieżki życiowej, nikogo nie słuchał, odwrócił się nawet od swoich rodziców, nie mówiąc już o tym, że zastosował wobec mamy przemoc. Skutki obcowania dzieci z niematerialnym i nierzeczywistym światem, widać więc wyraźnie. Do jakiego stopnia możemy dać się omamić?

 

 

 

Autorka daje swoim bohaterom, a szczególnie Elizeuszowi drugą szansę, możliwość odrodzenia się, zejścia ze złych dróg. To dzięki staruszkowi i jego wspaniałej, zmarłej żonie, chłopak przemyśli swoje zachowanie, na nowo powróci jego wrażliwość i sposób dostrzegania rzeczy, których inni być może nie widzą, bo mają inny charakter, odbierają świat zbyt racjonalnie. Przygoda Elizeusza ma szczęśliwe zakończenie. W życiu bywa różnie. Nadzieja płynąca z książki staje się niezwykle sugestywna. Uczy dzieci przede wszystkim szacunku do samego siebie, wewnętrznej harmonii, miłości do drugiego i otaczającego świata.

 

Ziarenko prawdy” Eweliny Mazurek uczy, pokazuje skutki pewnych wyborów, ale przede wszystkim daje nadzieję. Jesteśmy cząstką pięknego świata, tylko trzeba umieć go dostrzec. Eli właśnie taki był. Odznaczał się wrażliwością, ale w pewnym momencie arogancja i agresja bardzo go zgubiły. Jak toczy i zakończy się historia chłopca?

 

 

Recenzja pochodzi z nietypowerecenzje.blox.pl

 

Podczas Nadmorskiego Pleneru Czytelniczego w Gdyni w swojej ofercie będziemy mieli książkę w super cenie.

Niespodzianką dla najmłodszych będzie specjalny kącik z rysunkami do kolorowania, które pochodzą właśnie z „Ziarenka prawdy”.

Zapraszamy do namiotów 31/32/33.