Tym razem o recenzję pokusił się Mąż blogerki.
Dobra książka, to i recenzję chce się pisać!
Ciekawy debiut, ciekawy thriller polityczny i powieść społeczno-obyczajowa w jednym.
Jest rok 1985, jego kwintesencja. To tam dbając o szczegóły przenosi nas autor. Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak przy lampce dobrego alkoholu dogrywają szczegóły rozmontowania na dobre…socjalizmu. No bo jak długo uda im się trzymać w kleszczach coraz prężniejszą Solidarność? Gołym okiem widać, iż wszystko się chwieje. Może łatwiej to wszystko rozwalić? Brzmi trochę nierealnie?! Fakt, ale czyta się nieźle. Marcinkowski wpadł na z pozoru oczywisty, ale jednak jakże odświeżający pomysł – prawie najnowsze fakty naszej historii uczynił trzonem alternatywnych wydarzeń, wokół którego toczy się kilka wątków, które w pewnym momencie zręcznie się łączą. Dodatkowo uczynił to w sposób, który wiele osób może zaskoczyć. Autor udowodnił tym samym, iż polityczna fabuła i przemiany ustrojowe mogą być arcyciekawe jeżeli są odpowiednio zaserwowane.
Ogromnym atutem książki są drobiazgowo nakreślone sylwetki Kiszczaka i Jaruzelskiego. Trzeba przyznać, iż autor stanął pod tym względem na wysokości zadania. Nawet charakter obaj panowie mają taki jak go sobie wyobrażałem. Cynicy w każdym calu, zależni od siebie niczym naczynia powiązane.
Obaj zdają sobie sprawę, że koniec zbliża się wielkimi krokami. I to zarówno koniec ustroju, jak i ich koniec. Są skończeni, ale chcą ugrać jak najwięcej. Być może paradoksalnie uda im się to poprzez obalenie komunizmu.
Zaczynają realizować misterny plan. I to on jest kwintesencją opowieści, w której jak się szybko okazuje, nic nie jest takim jakim się wydaje. W Rozgrywce mamy dosłownie wszystko, włącznie z seryjnym zabójcą. Pomysłów autorowi z pewnością nie brakowało. Celowo nie chcę wam nic więcej zdradzić, nie chcę psuć niespodzianki, która z pewnością stanie się waszym udziałem.
Akcja jest zręcznie prowadzona i podkręcona w odpowiednich momentach. Bohaterowie niezwykle realistycznie nakreślenie, podobnie jak czasy PRL-u.
Atutem są liczne nawiązania do autentycznych wydarzeń, wplecione aluzje, zręczne dialogi. Całość jest tak prawdziwa, iż w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy to faktycznie fikcja.
Wszystko to sprawia, iż 328 stron pochłania się w tempie iście ekspresowym. Polecam.