Alkkenstan był czarodziejem w sile wieku. Tylko tak jakoś mu się umarło. Problem w tym, że wcale nie przeszedł na drugą stronę, a obudził się jako nieumarły. Jak się pewnie domyślacie, taki stan rzeczy niekoniecznie mu odpowiada. Postanawia więc udać się po pomoc do dawno niewidzianego przyjaciela, którego profesja miała mu pomóc wrócić do świata (w pełni) żywych. Ta droga okazała się jednak znacznie dłuższa i trudniejsza, niż Alkkenstan początkowo sądził…

 

Po książkę sięgnęłam w ciemno, nie czytałam opinii na jej temat i nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać. Raczej nie czytam tego typu literatury, ale postanowiłam spróbować czegoś nowego. Kolekcja pośmiertnych portretów to bardzo specyficzna powieść. Dziwna. Mamy tu specyficzną drużynę, która towarzyszy naszemu czarodziejowi podczas jego podróży. Taka mieszanina jest co najmniej wybuchowa i na pewno nie będziecie się z nią nudzić.

 

Świat przedstawiony w powieści jest bardzo oryginalny. Nie sposób porównać go z żadnym innym. Myślę, że fani literatury z motywami steampunku będą usatysfakcjonowani po lekturze. Zwłaszcza kreacją krasnoludów. Oni byli zafascynowani techniką i potrafili za jej pośrednictwem zarówno pomóc, jak i przeszkodzić. Jeśli chodzi o bohaterów – wykreowano ich w bardzo dobry sposób. Co prawda łamałam sobie język na ich imionach, ale zapadali w pamięć i wzbudzali emocje. Moje serce podbił Nyteshad. Nigdy nie myślałam, że polubię nekromantę, bo ci zawsze kojarzyli mi się dość negatywnie, ale ten był w porządku. Za to na nerwy grał mi główny bohater. Miałam ochotę nakopać mu do tego jego nieumarłego tyłka.

 

Całą recenzję znajdziecie na czytelnia-mola-ksiazkowego.pl