Czytanie tej książki sprawia fizyczny, autentyczny ból – przyznaje Anna Sukiennik.

Spustoszenie, jakie niesie ze sobą przyswojenie treści, dotyka także umiejętności ubierania myśli w słowa. Bo co można napisać o tak przerażającej, dotykającej samej duszy i serca książce? Że jest smutna? Banał! Że jest tak prawdziwa, wstrząsająca i poruszająca? Frazes!

 

 

Najlepiej byłoby, abym zebrała wszystkie te wylane podczas lektury łzy i zamieniła je w słowa. Ale wszystko to brzmi ckliwie i patetycznie.

 

 

W chorobie jesteś samotny. Nieważne, że masz męża, dwie córki, mamę i siostrę. […] M. miała nas, ale była samotna. W bólu i w cierpieniu, w strachu przed śmiercią.

 

 

Moja mama jest aniołem to próba zrozumienia. Bo każdy radzi sobie z chorobą najbliższych jak może. Jedni organizują spotkania, wizyty u lekarza, rehabilitację, plan dnia. Drudzy się modlą. Jeszcze inni czytają, szukają, chwytają się najbardziej idiotycznych i niewiarygodnych informacji w internecie. Pani Małgorzata pisze książkę. Książkę nasyconą bólem, cierpieniem i miłością. Ale głównym budulcem fabuły jest realizm. Autorka już na samym początku informuje, że

 

 

Ja muszę powiedzieć prawdę. Opisać wszytko tak, jak było. Z kałem, smrodem, niewyobrażalnym bólem i czopkami.

 

 

A tuż za tym bezpośrednim wyznaniem czytamy:

 

 

Z bezgraniczną miłością i oddaniem.

 

 

Całą recenzję przeczytacie na tylkoskonczerozdzial.blogspot.com