Wciągająca fabuła, bardzo wyraziste postacie i dosadność historii. Rozgoryczony prezes, który za wyciągnięcie spółki z problemów finansowych nie otrzymuje odpowiedniego wynagrodzenia, postanawia przejąć spółkę, a przynajmniej jej większość udziałów. Pomysł wydaje się absurdalny, ale są lata 90. – tak zwany „czas drugiej szansy”, zatem wszystko jest możliwe. Należy jedynie wykorzystać okazję i dobrze się ustawić do uderzenia – tak pisze Sandra Kortas-Dorsz o książce „19 dołków, czyli jak ukraść spółkę”.
Na czele oszukanego przez akcjonariuszy zarządu zasiada Jarek Wiśnia, człowiek zdeterminowany, pewny siebie i bez sumienia, który za wszelką cenę próbuje porzucić świat klasy średniej i wkroczyć z dumnie podniesioną głową do grona najbogatszych. Ma plan i niczym wytrawny gracz dąży do jego realizacji – do wyeliminowania przeciwników. Ale czy można bez konsekwencji prawnych przejąć spółkę pozbawiając ich właścicieli akcji? Czy żądza wielkich pieniędzy jest tak silna, żeby bez zmrużenia oka kłamać, niszczyć i zabijać?
Świat transakcji, akcji, przejęć, pozyskiwania kapitału wciągnięty w powieść – jak dla mnie prawdziwa uczta intelektualna, tym bardziej że autorem jest człowiek, który przez ponad 20 lat prowadził butik inwestycyjny, więc dla niego biznesowa rzeczywistość jest chlebem powszednim, a czytelnika może zaskoczyć, że to nie tylko świat pełen liczb, ale całej palety emocji.
Nie ma tu być może wysublimowanej gry słów, ale za to jest bezwzględny język świata spółek z wielomilionowym kapitałem, znanych firm prawniczych i wielkich korporacji, w których rządzi chęć posiadania władzy i ogromnych pieniędzy. Zasady? Moralność? Przyjaźń? Biznes to nie gra w golfa – tu nie ma miejsca na jasne zasady postępowania. Jedyne co łączy te dwie dziedziny to pragnienie osiągnięcia jak najlepszego wyniku. I jak dla mnie powieść idealnie przeszła przez 19 dołków i zdobyła całkiem przyzwoitą ilość punktów. Myślę, że wynik jednoznacznie wskazuje na interesującą pozycję, którą warto przeczytać.
Źródło: http://dlalejdis.pl/