Pit Bass w wywiadzie dla Lotty opowiada o „Braciach”, o swoim pseudonimie, hobby i życiowym motto.

Dlaczego tworzysz pod pseudonimem? Skąd on się wziął? Swoją drogą, bardzo fajne logo.

Powodów pisania pod pseudonimem jest kilka, aczkolwiek zdradzę tylko jeden. Mam niezapamiętywalne nazwisko. Pseudonim i logo oddają mój charakter. Jestem jak pitbull z wszystkimi jego pozytywnymi cechami charakteru. Te złe też się pewnie znajdą. Do tego gra we mnie basowa, męska, artystyczna dusza.

Skąd pomysł aby napisać książkę?

Piszę od zawsze, ale raczej krótkie formy i na użytek własny. Często były to i są bajki dla dzieci. Do tej pory oficjalnie tylko czytałem, więc znalezienie się po drugiej stronie lustra jest niezwykle ekscytującym wydarzeniem. Być może wynika to z mojego życiowego motta?

Co było twoją inspiracją do takiej tematyki?

Urodziłem się na Śląsku, później studia w Krakowie, ucieczka przed wojskiem i podróżowanie po świecie. Kiedy mieszkałem w Australii natknąłem się na ciekawego człowieka, który zaszczepił we mnie ciekawą teorię spiskową. Historia ta cały czas kołatała mi się po głowie, aż przyszedł czas kiedy obudziłem się i napisałem historię Braci.

Kiedy możemy spodziewać się kolejnej książki?

Kiedy Mars z Jowiszem wejdą w koniunkcję, biała wrona zamiauczy na wyschniętym dębie, wypatruj mej książki na horyzoncie. Przekładając to na kalendarz gregoriański, mam nadzieję zmieścić się przed końcem roku.

pit bassCo znajdziemy w twoim kolejnym dziele?

Dużo akcji, ciekawą fabułę i coś o czym wiesz, ale pewnie nie patrzyłaś na to z takiej perspektywy.

Jak wygląda twój proces twórczy i miejsce pracy?

Mam dynamiczną osobowość i nie potrzebuję specjalnego miejsca do pisania. Szybko przenoszę się między dwoma światami, rzeczywistym i pisarskim. Zdarzało się, że właśnie kogoś mordowałem w książce, a tu wchodzi córka i prosi o kanapkę. Odstawiasz więc laptopa, smarujesz chleb masłem, kładziesz szyneczkę z pomidorkiem i wracasz do swoich bohaterów. W międzyczasie wpadasz na ciekawy pomysł i dzięki małej dziewczynce ze świata realnego ktoś w książce w ostatniej chwili ucieka spod stryczka.

Co powiedziałbyś czytelnikowi aby przekonać go do swojej książki?

Książkę kieruję do tych osób, które nie lubią się nudzić. Nie znajdziecie w niej 20 stronicowych opisów łanów zbóż. Po prostu życie jest zbyt krótkie, żeby serwować flaki z olejem. W tej lekturze jest dynamika i klimat lat 80tych, czas mojego dzieciństwa i dojrzewania.

Jakie jest twoje zdanie na temat polskiego rynku wydawniczego?

Mam nieodparte wrażenie, że wpadliśmy w korkociąg kryminałów. Ludzie czytają to jak książki kucharskie. Mam nadzieję, że te wszystkie przepisy na morderstwa nie przełożą się na rzeczywistość.

Co lubisz czytać w wolnym czasie?

Lubię czytać historie, które w świecie rzeczywistym się nie przytrafiają lub tak pobudzają wyobraźnię, że czujesz się jak po masażu mózgu. Po prostu książka to dla mnie odskocznia, relaks od prozy życia powszedniego.

Posiadasz jakieś hobby?

Oprócz podróżowania po wirtualnych światach zapisanych na kartkach książek, mam też Benka. To mój ulubiony, śliwkowy rumak. Nie będzie tajemnicą, że Benek miał swój udział w przygotowaniu książki, jeśli popatrzycie na zdjęcie. Przed napisaniem „Braci” zjeździłem na nim spory kawał Bieszczad, żeby lepiej poznać miejsca o których chciałem napisać.

Życiowe motto dla ciebie to?

Będzie banalnie ale jest to cytat z filmu. „Musisz odpowiedzieć sobie na jedno zajebiście, ale to zajebiście ważne pytanie. Co lubisz robić? A potem zacznij to robić.”

Co/Kto jest twoją największą inspiracją?

Nie mam jednego idola. Inspirują mnie ludzie, którzy doszli do czegoś przez swój upór, wolę walki.

Największe marzenie, które udało ci się spełnić?

Myślę, że wydanie „Braci” obecnie wygrywa.

Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?

Którego życia? Wydaje mi się, że nie ma jednej płaszczyzny. Jest wiele aspektów, słynna piramida potrzeb bez której nie było by postępu. Kiedyś martwiłem się, że czegoś nie mam. Teraz uwielbiam motyw wysiłku, łamania swoich granic wytrzymałości, wyznaczanie i osiąganie celów.

Wyobraź sobie, że płyniesz na bezludną wyspę. Co byś zabrał aby przetrwać? 3 rzeczy.

Mogę zamiast tych 3 rzeczy zabrać jedną kobietę? Co mi po przetrwaniu, jeśli nie ma się do kogo przytulić i zagadać?

Wyśnione miejsce do którego pragniesz pojechać?

Jest tyle pięknych miejsc, że uruchomiłaś we mnie tym pytaniem lawinę marzeń! Kocham góry, lasy, ciepłe morze. Tyle jeszcze do odkrycia. Pociąga mnie przyroda, ale nie pogardzę majstersztykiem architektury. Może to ta głodna, basowa dusza mnie tak pcha do odkrywania nowych, nieznanych krain? Ciężko ją nakarmić jednym ulubionym miejscem.

Cofnijmy się w czasie. Kim chciał zostać mały Pit?

Będąc małym chłopcem chciałem być kapitanem żeglugi. Kiedy dorastałem i było coraz bliżej matury przeczytałem stos książek o morzu. Dzięki temu zorientowałem się, że życie marynarza nie jest tym czym sobie wyobrażałem. Szczególnie jedna opowieść o tym do czego służyły krowy na pokładzie zapadła mi w pamięć.

Kawa czy herbata? Słodkie czy słone? Kino czy teatr? Papier czy epapier?

Jaki nastrój taka potrawa. Jedzenie to paliwo, a ja lubię wybuchowe mieszanki. Nie twierdze, że schabowy jest smutny, ale kocham jak mnie talerz zaskoczy. Jeśli chodzi o książki to zdecydowanie papier, choć brak miejsca coraz częściej pcha mnie ku e-bookowi.

Na koniec poproszę cię o kilka słów dla czytelników Lottaczyta.

Spełniajcie marzenia. Często czają się one za rogiem, ale trzeba mieć odwagę żeby za niego zajrzeć.

Źródło: http://lottaczyta.blox.pl