Spodziewałam się raczej prostej, niezbyt skomplikowanej i wymagającej powieści sensacyjnej, a otrzymałam naszpikowaną symboliką i legendami, wciągającą historię, pełną czarnego humoru – takiego zdania jest Anna Pawłowska, recenzentka portalu Book Paradise.
Laurent Durentius, to szef zorganizowanej grupy przestępczej, w skład której wchodzą najlepsi zabójcy, złodzieje i fałszerze na świecie. Pewnego dnia otrzymują nietypowe zlecenie. Papież Rodrigo VI, prosi ich o odzyskanie cennego artefaktu – Srebrnego Lustra, które przegrał podczas jednej z partyjek pokera. Durentius przyjmuje wyzwanie, nie wiedząc, że człowiek od którego musi wykraść Lustro to Levi Nathan, szef globalnego syndykatu zbrodni oraz wcielenie szatana na Ziemi. Mimo to grupie przestępców udaje się wykraść artefakt i oszukać samego diabła. Ich szczęście nie trwa jednak długo, ponieważ w ślad za uciekinierami podąża Dan McAbre, będący śmiercią w ludzkiej postaci.
McAbre lekko skinął głową. To prawda, że papież też sięgał po jego pomoc. Niejednokrotnie, i nie było czemu się dziwić. W końcu te dwa fronty, dobra i zła, grały o tę samą stawkę. I obydwa potrafiły zapewnić mu taką nagrodę, jakiej oczekiwał. Śmierć nigdy nie działała tylko na usługach zła. Była neutralna i pracowała na dwa etaty.
Na początku powieści poznajemy losy Antona Zuriela, młodego mężczyzny, którego życie zmieniło się w momencie napadu na bank. Ranny, zostaje przewieziony do pobliskiego szpitala, gdzie musi poddać się skomplikowanej operacji. To też tam, dowiaduje się, że nie jest dzieckiem swoich rodziców. Chłopak za wszelką cenę, postanawia dowiedzieć się kim są i gdzie przebywają jego biologiczni rodzice. Jednocześnie poznajemy wydarzenia, które miały miejsce dwadzieścia lat wcześniej, a w których uczestniczyli członkowie ekipy Laurenta Durentiusa.
Jeśli chcecie wiedzieć co robi Pan Twardowski i Quentin Tarantino w recenzji „66 dusz” zajrzyjcie koniecznie na bookparadise.pl.