Papież Rodrigo VI podczas rozgrywki w pokera ze swoim przyjacielem, Levim Nathanem, przegrywa Srebrne Lustro – cenny artefakt pozwalający na robienie rzeczy, o których ludziom się nie śniło. Chce naprawić swój błąd i postanawia wynająć grupę łowców nagród, by ci odzyskali antyk. Laurent Durentius jest przebiegły, ale mało kto jest w stanie oszukać samego diabła, który do pościgu zaprząta Dana McAbre’a, będącego śmiercią w ludzkiej postaci.
Największą zaletą książki w moim mniemaniu jest humor. Żarty są dyskretne, ale równocześnie dosadne. Ja wiem, że te dwie rzeczy powinny się wykluczać, ale w tej książce istnieją koło siebie i idealnie ze sobą współgrają. Nie raz uśmiechnęłam się nad przeczytanymi słowami, robiłam zdjęcia całym akapitom i wysyłałam przyjaciółce cytaty, by ta pośmiała się razem ze mną.
Wydarzenia opisane są w dość zagmatwany sposób i nic nie jest przedstawione czytelnikowi wprost. Dopiero wraz z postępem fabuły stopniowo zaczynamy rozumieć, o co tak naprawdę chodziło. A po zamknięciu książki doznałam wielkiego wow, bo dopiero wtedy zrozumiałam zabieg, który zastosował autor. Otóż wątki w powieści przeplatają się, nie tylko pod względem bohaterów, których dotyczą, ale także różnych czasów akcji. Mamy do czynienia ze zdarzeniami sprzed dwudziestu lat i tymi rozgrywającymi się obecnie. Trochę słabo jest to zaznaczone i można czuć się zagubionym w zagmatwanej fabule, ale końcowo wychodzi to na plus, bo nic nie pozostaje bez odpowiedzi, wszystko w końcu się wyjaśnia, a wszystkie powiązania między miejscami i bohaterami nabierają sensu.
Po przeczytaniu 66 dusz dowiedziałam się, że do napisania niektórych fragmentów za inspirację służyła autorowi legenda o panu Twardowskim i jego pakcie z diabłem, a moim skromnym zdaniem motyw dansemacabre wpłynął na postać śmierci uchwyconą w powieści nie tylko pod względem profesji, ale i samego imienia. Te informacje sprawiają, że książka zyskuje w moich oczach i mam o niej lepszą opinię, niż miałam zaraz po skończonej lekturze.
Ale dość tych pozytywów. Przejdźmy do wad, które niestety tu uświadczymy. Niektóre opisane momenty były moim zdaniem trochę za bardzo rozwleczone, główny wątek obchodziło się bokiem i zbaczało z tematu. Inne wydarzenia zaś rozgrywały się za szybko i nie mogłam nadążyć za treścią, bo mój umysł nie ogarnął jeszcze poprzednich wiadomości, a był bombardowany kolejnymi. Nieproporcjonalność poszczególnych scen wybijała z rytmu.
Mimo moich chęci, nie poczułam więzi z bohaterami. Byli intrygujący, ale to wszystko. Żaden z nich nie wzbudził we mnie większej sympatii czy nienawiści. Oczekiwałam też czegoś trochę innego jeśli chodzi o wątek fantastyczny, bo ten mógłby zostać pogłębiony, rozwinięty i ogólnie można było poświęcić mu więcej uwagi.
Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Idealnie spełnia swoją funkcję i dostarcza czytelnikowi świetnej rozrywki. Nie jest to nic ambitnego i pouczającego, ale w dalszym ciągu ciekawego i wykorzystującego nasze polskie legendy. Autor miał świetny pomysł na 66 dusz, który udało mu się zrealizować na poziomie budzącym zadowolenie i dzięki temu jestem w stanie polecić tę książkę.
Recenzja pochodzi z sztukater.pl