Przez długi czas szerokim łukiem omijałam powieści, w których wampiry odgrywały główną rolę, czułam bowiem zmęczenie materiału po lekturze Pamiętników Wampirów. Niemniej okładka nie pozwoliła mi przejść obojętnie obok tego tytułu… A środek? Zastanawiała się Michalina z Papierowego Bluszcza.

 

Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, gdy rozpoczęłam przygodę z Mabel to drobne podobieństwo z Harrym Potterem J.K. Rowling oraz Zmierzchem S. Meyer, w zasadzie taki miks tych dwóch serii – specjalna szkoła, wampiry-wegetarianie… Jednak im dalej zagłębiałam się w tę historię, tym dalej odbiegałam od tych spostrzeżeń.
Autorka bowiem stworzyła oryginalną historię, której nie brak lekkości, która trzyma w napięciu do samego końca… końca, który okazuje się nie do końca nim być…

 

Byłam mile zaskoczona treścią. Historia porwała mnie już od pierwszych stron, a każda kolejna nie pozwalała choćby na chwilę oderwać się od lektury. Autorka miała bardzo ciekawy pomysł na fabułę, który znakomicie rozwinęła i dopracowała. A ta nuta tajemniczości  tylko podkręca ciekawość czytelnika.
Anna M. Setla operuje lekkim, plastycznym językiem, który pozwala na „oglądanie” wydarzeń w trakcie czytania oraz na szybkość czytania… Książkę bowiem czyta się bardzo szybko, a w serduchu pozostaje odrobina żalu, że tak szybko to minęło.

 

Całą recenzję przeczytacie na papierowybluszcz.blog.pl