Mit primum non nocere to dosadna satyra na współczesne społeczeństwo. Radosław Rutkowski zderzył głównego bohatera swojej książki z realiami polskiej służby zdrowia i pokazał, jak wygląda codzienna wojna pacjentów pod gabinetem lekarza. Jednak sama wizyta w przychodni i związane z nią czekanie w kolejce są tylko pretekstem do zabawnych rozważań na temat naszej mentalności.

 

Głównego bohatera Mit primum non nocere spotkała nieciekawa sytuacja. Mężczyzna zachorował. A skoro zachorował, musiał udać się do lekarza. Droga do gabinetu nie jest jednak usłana różami. Wiadomo, jesteśmy w Polsce, kraju, w którym na wizytę do specjalisty czeka się latami, a pod gabinetem często rozgrywają się dantejskie sceny. Któż z nas nie padł ofiarą kolejkowego reżimu, nie brał udziału w kłótni o numerek czy nie przysłuchiwał się fascynującym rozmowom innych towarzyszy niedoli? Radosław Rutkowski z pewnością ma za sobą podobne doświadczenia, a ich pokłosiem jest Mit primum non nocere – trochę śmieszne, a trochę straszne opowiadanie o Polakach i polskości.

 

Mit primum non nocere – Grażyna i Koko Szanel

Akcja opowiadania toczy się wokół wizyty narratora w ośrodku zdrowia. Dwudziestopięciolatek otrzymawszy w recepcji swoją kartę, udaje się pod wskazany gabinet i spotyka tam innych, ustawionych już w kolejce pacjentów. Pod pokojem 206 zastaje następujące osobistości: Cebulę – głównodowodzącą kolejką starszą panią, poszukującą teorii spiskowych CIA, głośne nastolatki nazwane Papugami, chorobliwie otyłego Big Maca czy Grażynę, posiadaczkę złotej karty bankowej. Wszyscy oni reprezentują jakąś część naszego społeczeństwa – ludzi starszych, młodzież lub klasę średnią. Łączy ich wspólna sytuacja czekania na wizytę oraz jeden cel – nie dać się nikomu wcisnąć przed sobą. Wszak porządek być musi, a miłość do bliźniego może przecież poczekać na dogodniejsze okoliczności.

Pomiędzy uczestnikami tego dramatu od razu nawiązuje się rozmowa, która szybko ze spraw medyczno-kolejkowych schodzi na tematy dotyczące absolutnie wszystkich dziedzin życia. Mamy tu więc rozważania o religii, współczesnej młodzieży, spiskach koncernów farmaceutycznych, niewydolności państwa, emigracji i kulturze Zachodu. Pacjenci zawierają sojusze i kłócą się o swoje jedynie słuszne racje. Parafrazując znane powiedzenie – ot, typowe Polaków rozmowy.

 

Mit primum non nocere – polskie piekiełko

Mit primum non nocere to kwintesencja polskiego piekiełka. Rutkowski wyłuskał i opisał to, co w nas najgorsze – kłótliwość, skłonność do obgadywania, pesymizm i nieuprzejmość. Narrator opowiadania, wrzucony w sam środek burzy,  stara się patrzeć na tę groteskową sytuację trochę z boku. Jest raczej biernym obserwatorem, czasami jedynie siłą wciągany do dyskusji. Jego ironiczne komentarze znane są jednak Czytelnikom. Mimo że mężczyzna z całych sił pragnie wznieść się ponad tę żenującą sytuację, to koniec końców, niewiele różni się od towarzyszących mu pacjentów. Tak samo narzeka i wyraża swoje poglądy. Z tą różnicą, że odbiorcami jego wynurzeń stajemy się my, a nie inni bohaterowie.

Rutkowski skazuje nas więc na zawiązanie cichego sojuszu z narratorem. Łatwiej jest przecież utożsamić się Czytelnikowi z tym ironicznym dwudziestopięciolatkiem niż podstarzałą Koko Szanel. Słaba to jednak pociecha, skoro nawet i ta ostoja normalności okazuje się być po prostu kolejnym nosicielem naszych narodowych wad.

 

Mit primum non nocere – wszyscy jesteśmy Cebulami

Przekaz Mit primum non nocere nie napawa optymizmem, ale lektura tego nieco ponadstustronicowego opowiadania naprawdę przynosi wiele radości. Wszystko u Rutkowskiego jest takie znane i swojskie, ciężko się nie uśmiechnąć, czytając kolejkowe mądrości typowych rodaków. Książkę polecam więc osobom z dystansem do siebie i świata – proszę się na Rutkowskiego nie obrażać, gdy któryś z bohaterów okaże się naszym lustrzanym odbiciem. Każdy ma bowiem w sobie coś z Cebuli.

 

Źródło: coprzeczytac.pl