Rafał Świeży przez cztery lata pracował w korporacji i zajmował się rozpatrywaniem trudniejszych zgłoszeń reklamacyjnych. W swojej karierze musiał zmierzyć się z wieloma przypadkami, które mogły sprawić, że zaczął tracić wiarę w ludzi. Dowiedział się, że fantazja ludzi nie zna granic, a pieniądze, nawet najmniejsze, są powodem do długotrwałej walki poprzez maile. Jednak w tym wszystkim, zdarzały się również przypadki odbiegające od stereotypów i ich również nie brakowało w tej książce.
Dużym zaskoczeniem jest dla mnie forma książki „Klient nasz… czyli koszmar pracownika działu reklamacji”. Początkowo myślałam, że będą to po prostu wspomnienia autora, bo w końcu nie można powiedzieć, iż jego praca była nudna. Jednak już na pierwszej stronie czytelnik dostaję informację, że jego doświadczenie zawodowe było tylko inspiracją do stworzenia tej powieści. Teraz pewnie niektórzy z was mogą zacząć się zastanawiać, dlaczego napisałam ,,powieść”. Cóż, bo całość ma formę powieści. Książkę zaczyna prolog, po nim jest kilka rozdziałów, a na koniec epilog. Jednak nie doszukałam się w tym wszystkim takiej typowej fabuły, bo jednak nie było tam mężczyzny, który codziennie rano wstaje, je śniadanie i biegnie do pracy, żeby czytać maile i odbierać idiotyczne telefony. Przypominało mi to trochę autobiografię opisującą najciekawsze wydarzenia z czteroletniej pracy w korporacji. Jednak nie wiemy, które sytuacje były w stu procentach prawdziwe, ponieważ autor nie informuje nas o tym. Niektóre mogą być odrobinę zmienione, a inne zmyślone.
Autor przedstawiał nam konkretną sytuację, jakieś zgłoszenie reklamacji przez niezadowolonego klienta. Później opisywał jak rozwiązywał tą sprawę, przy tym wplatał ciekawe historie, żarciki i po prostu kpił sobie z konsumentów. Cóż, dawno się tak nie uśmiałam. Zarówno z głupoty ludzkiej, jak i z komentarzy autora. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek jest w stanie wymyślić aż tak idiotyczne powody reklamacji, naciągać firmę, wykłócać się o dwadzieścia złotych i na dodatek być chamskim już na wstępie. Ta książka naprawdę uświadomiła mi, że światem zaczyna rządzić pieniądz i każdy lekką ręką stara się nadużywać praw, które mu przysługują.
O języku w książce oraz jej okładce przeczytacie w dalszej części recenzji na bookparadise.pl.