Lola, główna bohaterka powieści trafia do zakładu psychiatrycznego. Zdarza się. Jednak to co szokuje, to młody wiek – dopiero za rok ma podejść do matury. A jednak wybuchowy charakter, bunt wobec wszelkich zasad i brak chęci do nauki prowadzą do tragedii. Dziewczyna podcina sobie żyły by uciec przed sobą, przed problemem. By poczuć cokolwiek. I choć wydaje się jej, że to krok ostateczny, czytelnik widzi niezwykłą metamorfozę – buntowniczka wyrzucona na skraj społeczeństwa zaczyna zmieniać się nie do poznania. Wciąż wyznaje własne zasady, ale w miejscu do którego trafia odnajduje siebie.
Nie da się nie polubić głównej bohaterki. Ma problemy, nie radzi sobie ze swoim życiem i na pierwszych stronach pokazuje się od najgorszej strony, ale mimo wszystko bardzo łatwo można zrozumieć jej zachowanie. W dodatku jej postać jest bardzo wiarygodna, przepełniona realnymi emocjami. Gdy trafia do ośrodka powoli zaczyna odkrywać problemy z jakimi się zmagała i razem z czytelnikiem odkrywa zaskakującą prawdę – przemilczenie problemów nie znaczy od razu, że one znikną. Lola próbowała zwrócić na siebie uwagę dorosłych w sposób jaki potrafiła, a jednak wciąż była odpychana na co raz dalszy skraj życia rodzinnego, by zamiast radzić sobie z problemem, móc udawać, że go nie ma.
Autorka w swojej debiutanckiej powieści poruszyła bardzo ważny temat. Problemy nastolatków przejawiają się w różny sposób, ale zawsze prowadzi on do podobnej sytuacji Loli. Nie chodzi mi tutaj o sam desperacki krok samobójstwa, ale próbuje radzenia sobie z problemem w mocny, niemal ordynarny sposób. Jeśli świat jest wobec mnie nie w porządku, ja również taka będę – bo mogę, bo chcę, bo nikt mnie nie zabroni. Właśnie takie emocje przejawiają się przez bardzo wiarygodną i realistyczną książkę autorki, która założyła, że „Lola” to maska a nie definicja głównej bohaterki.