Hellheaven
Raven Stark

Od czasu do czasu zdarza mi się przeczytać jakąś powieść z działu fantastyki, choć nie jest to mój ulubiony gatunek. Niemniej lubię poszerzać swoje literackie horyzonty. Sięgać po książki, które różnią się od moich preferencji. Dlatego też, kiedy nadarzyła się okazja przeczytania „Hellheaven” autorstwa Raven Stark, postanowiłam z niej skorzystać. Czy to był dobry wybór? Najpierw kilka niezbędnych słów o fabule.

Szesnastoletnia Camille to zwyczajna na pozór nastolatka. Ma rodziców, brata i serdeczną przyjaciółkę. Ale pewnego dnia jej spokojny, ustabilizowany świat pęka niczym bańka mydlana. Ktoś porywa jej przyjaciółkę, a rodzice, z niewiadomych przyczyn wysyłają ją do Hellheaven- szkoły z internatem oddalonej o setki kilometrów od jej rodzinnego domu. To jednak nie koniec niespodzianek. Okazuje się, że całe dotychczasowe życie dziewczyny było jednym wielkim kłamstwem. Stopniowo wychodzą na jaw sekrety dotyczące nie tylko jej korzeni, rodziny czy znajomych, ale i rzeczywistości, która znacznie odbiega od ludzkich wyobrażeń. O co w tym wszystkim chodzi? Kim tak naprawdę jest Camille i dlaczego tak nagle rodzice pozbyli się jej z domu?

hellheaven_oklRaven Stark (pseudonim literacki Sylwii Niemiec) to uzależniona od książek i rockowej muzyki nastolatka, uczennica i blogerka: KLIK. „Hellheaven” jest jej debiutem prozatorskim. Aktualnie pisze kolejną powieść i skrycie marzy, by zostać zawodową powieściopisarką.

Bardzo lubię czytać debiuty naszych rodzimych pisarzy. Czasem trafiają się prawdziwe perełki, a czasami czeka Nas totalne dno. A do której kategorii mogę zaliczyć niniejszą lekturę? Oceniam ją gdzieś tak pośrodku- czasem przeciętna, chwilami całkiem niezła. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo mi się podobała. Pomysł na fabułę uważam za całkiem udany, choć jego realizacja mogłaby być ciut lepsza. Niektóre wątki można było bardziej rozbudować, pogłębić ich warstwę emocjonalną. Zwłaszcza jedna scena wydaje się mało wiarygodna i nierealistyczna. Mianowicie chodzi mi o sytuację, w której Camille dowiaduje się, że musi natychmiast opuścić dom. Zamiast dociekać powodów tego stanu rzeczy, co robi? Ubiera się cała na czarno, zakłada glany, obrysowuję oczy ciemną kredką i potulnie jak baranek rusza w drogę na lotnisko. Na szczęście więcej jako takich zgrzytów nie zauważyłam.

Chociaż to historia z pogranicza fantasy, czytałam ją z ogromną przyjemnością i z zaangażowaniem. Akcja rozgrywa się w tytułowym Hellheaven.

 ”Dlaczego akurat ta nazwa?
– Bo to miejsce, gdzie spotykają się piekło i niebo”.

To międzynarodowa szkoła z internatem założona około XIV wieku. Uczniowie, którzy tu przebywają tworzą hermetyczną grupę wyjątkowych osób. Jak się zapewne domyślacie mamy do czynienia z istotami nadprzyrodzonymi. I rzeczywiście w Hellheaven mieszkają Eldareci i Villiani. Villiani są niezwykłymi wojownikami zaprawionymi w walce. Od najmłodszych lat uczeni są sztuk walki i magii, aby móc obronić Eldaretów, swoich podopiecznych. Czy Camille należy do którejś z grup? Niezupełnie. Ale więcej niż nie zdradzę.

Całość jest napisana prostym, młodzieżowym językiem. Dialogi w większości przypadków brzmią naturalnie i całkiem dobrze harmonizują się z tajemniczą atmosferą. Gdzieniegdzie można zauważyć kilka złotych myśli wartych zapamiętania. Opisy są krótkie, ale plastyczne i w zupełności wystarczające dla zrozumienia tekstu. Bohaterowie są dobrze wykreowani, choć momentami byli nieco schematyczni. Pierwsze skrzypce gra oczywiście Camille i jej opiekun Max. Niestety, ze względu na dużą przepaść wiekową, nie potrafiłam z nimi się zżyć. Ale z przyjemnością i zainteresowaniem śledziłam ich niesamowite przygody. Trochę się dzieje. Nastolatka dowiaduje się, że nic nie jest takie, jak jej się do tej pory wydawało. Rodzina i najbliżsi stają się wrogami, a ona sama próbuje udźwignąć spoczywające na niej brzemię. W rozwiązaniu licznych zagadek pomagają jej przyjaciele ze szkoły oraz Max, którego darzy szczególną sympatią. Wątek miłosny subtelnie urozmaica lekturę. Jest niewymuszony, bez przesadnego etapowania uczuciami. Natomiast zakończenie kończy się tzw. cliffhangerem, polegającym na nagłym zawieszeniu akcji w sytuacji pełnej napięcia. Mniemam, że będzie drugi tom, tym bardziej, że wiele wątków nie zostało wyjaśnionych.

Nie żałuję czasu spędzonego z lekturą. Według mnie jest ciekawa i wciągająca. Może to nieistotne, aczkolwiek dla mnie ważne. Otóż Raven Stark napisała tę powieść w wieku piętnastu/szesnastu lat. Niektórzy zapewne pokręcą nosem, wszak pierwsze próby literackie, zwłaszcza w tak młodym wieku, są dalekie od ideału. A ja jednak uważam, że autorka ma spory potencjał, więc dajcie jej szansę. Zapraszam wszystkich zainteresowanych.

Wydawnictwo: Novae Res
Data premiery: kwiecień 2015
Ilość stron: ok. 292
Ocena: 5/6
Patronat medialny:
LITERACKI ŚWIAT CYRYSI

źródło: cyrysia.blogspot.com/2015/04/pieko-kontra-niebo.html