978-83-8083-459-0Violu jesteś żoną, matką trójki dzieci, ukończyłaś studia prawnicze, jak sama o sobie mówisz, jesteś niepoprawną romantyczką, choleryczką, która nawet Eskimosowi potrafi sprzedać lód! Odnoszę wrażenie, że określenie kobieta orkiestra całkowicie do Ciebie pasuje. Co możesz jeszcze o sobie powiedzieć?

Cóż można więcej? Chyba jeszcze dodać, iż należę do tej grupy szalonych optymistek, które  niczego się nie boją,  lubią podejmować życiowe wyzwania i czerpią z życia wszystko to, co w nim najlepsze. Naturalnie i mnie zdarzają się normalne kobiece dołki „ No bo która  z nas ich nie doświadcza? ” Grunt, by wychodzić z nich cało i nie patrzeć wstecz, bo to nie jest dobre dla nikogo. Bardzo lubię się rozpieszczać i być rozpieszczana przez mojego  męża. Ogromną przyjemność sprawia mi poranny jogging wzdłuż brzegu morza, kiedy cała szeroka plaża należy tylko do mnie. Mogę wówczas rozkoszować się delikatnym szumem morza, który zawsze nastraja optymistycznie. Czyż życie nie jest piękne?

Był okres w Twoim życiu, gdy uwielbiałaś czuć ciśnienie i odpowiednią dawkę codziennych zawodowych emocji. Violu, co sprawiło, że postanowiłaś wbić wsteczny i zrezygnować z tego, co było Ci znane?

Oczywiście zawsze lubiłam wykonywać pracę, w której ciśnienie tryska uszami. Pracowałam w branży biznesowo -spedycyjno-transportowo-prawnej. Moimi klientami były duże międzynarodowe firmy z Europy Zachodniej. Faktem jest, iż to praca mega interesująca, ambitna,  wymagająca dużego doświadczenia i znajomości kilku języków obcych. To był mój świat, w którym z powodzeniem realizowałam się zawodowo i odnosiłam sukcesy. Niemniej jednak, jak długo można żyć w permanentnym stresie, z telefonami przez 24 h/ dobę i 7 dni w tygodniu? 20 lat , 15 lat? To oczywiście retoryczne pytanie. Wszystko dobre, co się w porę umie zakończyć. Rzuciłam tę karierę i rozpoczęłam nowy etap w swoim życiu.

Analizując swoje życie, możesz szczerze powiedzieć: Tak jestem szczęśliwa! Tak jestem Panią swojego życia!

Powiem w ten sposób.  Jestem szczęśliwa,  ponieważ zarówno ja, jak i moja rodzina jesteśmy zdrowi i oby tak pozostało na zawsze! Zdrowie to najważniejsza rzecz na świecie no i oczywiście miłość. Jestem szczęśliwa,  ponieważ mam przystojnego i najcudowniejszego męża, o jakim można sobie tylko pomarzyć! To facet, z którym można konie kraść. Z nikim innym nie byłabym równie szczęśliwa i nikt inny nie byłby większym przyjacielem od niego. Jestem szczęśliwa, ponieważ mamy trójkę świetnych dzieciaków. Naturalnie czasem ta młodsza dwójka nieźle daje nam w kość , ale to z kolei jest nieodłącznym elementem życia każdej rodziny. Tak, niezaprzeczalnie jestem Panią swojego życia,  ponieważ mogę robić to, co kocham i czym interesuje się od dzieciństwa.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

Dobre pytanie! Moja przygoda z pisaniem zaczęła się już w szkole podstawowej,  kiedy jako wielka mała fanka książek historycznych próbowałam coś sensownego napisać, i to zrobiłam z tą tylko różnicą,  że nie było to sensowne. Nauczycielka języka polskiego, której w zaufaniu  powierzyłam swój rękopis, po przeczytaniu kilku kartek mojego debiutanckiego utworu skwitowała bezceremonialnie :

– Violetko, to za bardzo przypomina WICHROWE WZGÓRZA. …., zajmij się lepiej lekcjami…

Byłam na nią wściekła i ze złości w wypracowaniu, które kazała przygotować,  napisałam o psie, który wabił  się Elia Kazan. Tak nazywał się reżyser,  którego podziwiała.  Naturalnie dopiero wtedy niezmiernie zaintrygowało ją moje pisanie. Fakt, ów reżyser stworzył niezapomniane dzieła, istna klasyka…ale w tamtym okresie nie obchodziło mnie to. Nauczycielka  oburzona,  iż nazwałam cudnego wilczura imieniem jej ulubionego reżysera, choć te psy są inteligentniejsze od niejednego człowieka, teraz jestem dorosła i w końcu postanowiłam zająć się tym,  co mnie naprawdę kręci a na krytykę nawet te okrutną nie będę reagować w tak histeryczny sposób.

Zamordować dziecko to powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. W związku z tym, ile czasu zajęło Ci przygotowanie materiału do stworzenia tej historii?

Tak, powieść jest oparta  na prawdziwych wydarzeniach, które  miały miejsce zarówno w Auschwitz, jak i w szesnastowiecznej Wielkopolsce. O historii słowackiej Żydówki, Ruth, którą w powieści nazwalam Gisela, dowiedziałam się już bardzo temu. Jej każde słowo zapadło mi głęboko w pamięć,  bez żadnych notatek. Natomiast o Elżbiecie dowiedziałam się z pewnego starego opracowania , które zupełnie przypadkowo wpadło mi w ręce. Samo zbieranie potrzebnych mi informacji (dużą pomoc otrzymałam również od Pana Macieja Brzezińskiego, historyka, który prowadzi blog POZNAŃSKIE HISTORIE) przygotowywanie materiału, na którym miałam bazować, kreowanie postaci, połączenie obu prawdziwych historii i stworzenie całości włącznie z pisaniem zajęło mi około siedmiu miesięcy. Sporo czasu zajęło mi również dokładne przedstawienie szesnastowiecznego  procesu karnego. To musiało być zapięte na ostatni guzik i dopracowane z oczywistych powodów.  Wszelkie szczegóły proceduralne i sposób wyrokowania przez ówczesnych przedstawicieli ziemskiej sprawiedliwości pragnęłam zaprezentować bardzo realistycznie, by czytelnik mógł odczuć tę grozę i wiszące nieuchronnie piętno śmierci nad każdym oskarżonym. Dla nich nie było żadnego ratunku.  Mam nadzieję,  że mi się udało.

Tematyka Twojej powieści to ciężki kawałek prawdy, z którą musi zmierzyć się czytelnik. Słowem pokazujesz brutalność stosowaną wobec kobiet. Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas pisania?

Nie jestem do końca przekonana, czy powinnam to wyjawiać. Płakałam nie raz, nie dwa, kiedy czytałam napisane kilka chwil wcześniej kwestie. Za każdym razem łzy pojawiają się na mojej twarzy, kiedy czytam o czteroletniej Racheli w komorze gazowej, kiedy rodzi się malutka dziewczyneczka, której akuszerka nie potrafi przywrócić oddechu, kiedy Elżbieta robi to, za co skazują ją na śmierć. Momenty tortur są wstrętne, a mimo tego wszystkiego żal chwytał mnie za serce, kiedy tworzyłam scenę egzekucji dzieciobójczyni. Przeżywam wszystko, o czym pisze, nie umiem podejść obojętnie i na zimno czegoś tam opisywać, jakbym podawała przepis na szarlotkę z bitą śmietaną. Buzuje we mnie wulkan, doświadczam różnych emocji niejednokrotnie całkowicie ze sobą sprzecznych, kiedy kreuje postać z krwi i kości, realną i brutalną, tym bardziej  że zdaje sobie sprawę, iż ta lub tamta faktycznie  istniała. Taki bohater wywołuje poruszenie, wzrusza, w ogóle nie można tego porównać z tworzeniem fikcyjnych postaci, z kosmosu. Snucie opowieści o ludziach , którzy kiedyś żyli, robili, co robili bez względu czy to popieram czy też nie, odtwarzanie ich życia w miarę możliwości, próba wejścia w ich umysł,  by postarać się, zrozumieć dane motyw działania jest samo w sobie szalenie ekscytujące i emocjonujące. Staram się na podstawie posiadanej wiedzy dawać obraz tychże bohaterów,  uczynić je takimi, jakimi byli w rzeczywistości. Bo nie było wówczas urody życia, jego czarownego piękna. Były nieprzewidywalne zarazy, które dziesiątkowały ludność,  choroby, które wykluczamy ludzi ze społeczeństwa, niechciane ciąże, które zazwyczaj kończyły się jednym, głód, wszechobecna nędza.  Chłopi pańszczyźniani mieli parszywe życie…

Violu muszę zadać Ci to pytanie. Nie jest łatwo tworzyć opisy, w których dziecko jest traktowane jako zbędny element. Co czułaś jako matka, kiedy tworzyłaś tak brutalny przebieg śmierci noworodka?

I tutaj prawdopodobnie Cię zaskoczę albo i nie! Może  to się wydać dziwne,  nielogiczne , ale opisy śmierci dziecka nie przyszły mi specjalnie trudno. To, co działo się potem , to już zupełnie inna sprawa. Przy takiej wyobraźni,  którą posiadam i przy pełnej koncentracji wyobrażałam sobie te sytuacje,  tę potworność  czynu i mogłam to przedstawić właśnie dlatego ,że te wydarzenia wywołują  tyle emocji. Przelewałam  więc je  na ,, papier’’ jakby to ująć – wręcz w biegu. Bez najmniejszych oporów mogłam poddać się temu pędowi rozszalałych  myśli, które przebiegały mi przez głowę jak pędzący tabun raczych koni i skonstruować poszczególne sceny z maksymalnym ładunkiem emocjonalnym. Moja wyobraźnia umie to odtworzyć. Jako mama trójki dzieciaków  nie wyobrażam sobie takiego bestialstwa dokonywanego na dzieciach i dlatego właśnie będąc pełna ekspresji i ożywienia,  które mnie ,,rozsadzały‘’(wewnętrzne wrzenie, świadomość sadyzmu, niezrozumienie takowych czynów) potrafiłam zobrazować poszczególne zdarzenia. Mam nadzieję, że dość właściwie.

W stworzonej historii nie pozostawiasz miejsca na niedomówienia w kwestii kreacji psychologicznej postaci. Dosłownie wrzucasz czytelnika w sam środek poniżań, upokorzeń i ludzkiej bezduszności. Która z postaci sprawiła Ci najwięcej trudności podczas kreacji?

No i złapałaś mnie. Tutaj waham się nad udzieleniem odpowiedzi, która zarówno Ciebie, jak i mam nadzieję, moich przyszłych czytelników,  zadowoliłaby w pełni. Naprawdę ciężko mi  odpowiedzieć,  w sposób jednoznaczny. O każdej z przedstawianych postaci mogłabym rozprawiać godzinami. Bohaterowie prawdziwi zdecydowanie więcej wysiłku mnie kosztowali, co jest nota bene oczywiste, na przykład: Elżbieta,  Gisela czy poznański kat Marcin Olszewski. Niemniej jednak  każda postać zmuszała mnie w pozytywnym tego słowa znaczeniu do głębokiej analizy jej charakteru, postępowania, na przykład Katarzyna, córka Leili z domu Seidermann, skomplikowana psychologicznie postać. Za każdym razem roztrząsałam, co sama zrobiłabym, gdyby fatalne przeznaczenie rzuciło mnie w sam środek omawianych wydarzeń. Prawie każda z opisywanych przez mnie postaci musiała podejmować decyzję, które z etycznego, moralnego punktu widzenia są społecznie negatywne i zupełnie nie do zaakceptowania w świecie nam współczesnym. Ale my nie żyjemy w XVI wieku a moi bohaterowie to ludzie, których egzystencja przypadała na nielitościwe i okrutne czasy. Mieli oni diametralnie odmienny sposób postrzegania otaczającego ich świata. On był nieproporcjonalnie do naszego  brutalny i bezwzględny i takie też były ich życiowe wybory, które nas szokują  i wzbudzają obrzydzenie.

Romans, thriller czy powieś historyczna? Co najbardziej lubi czytać Viola Domagała?

Ach, jak ja lubię takie pytania. Super, że mi je zadałaś. Dzięki mojej mamie stałam się ,,zniewolona’’ fanką książek historycznych, opracowań naukowych, biografii moich ukochanych królowych  z historii średniowiecznej Hiszpanii, Francji i Anglii. Dlatego te debiutancką powieść zadedykowałam moim najdroższym rodzicom, co zapewne widziałaś. Uwielbiam czytać również pozycje naukowe na temat egiptologii i archeologii śródziemnomorskiej. Jeżeli natomiast chodzi o literaturę piękną światową, moje serce należy do Emilie Bronte, Charlotty Bronte, Borysa Pasternaka,  Aleksego Tołstoja, Lwa Tołstoja, Fiodora Dostojewskiego  i oczywiście Charles’a Dickensa. No… już nie będę dodawać, że lubię także nadal czytać  kodeksy prawnicze  i pozycje z prawa międzynarodowego ,,Zboczenie’’  zawodowe  pozostało.

Jesteś w trakcie tworzenia nowej powieści. Zdradzisz szczegóły, czy pozostawisz czytelników w stanie wyczekiwania? Myślę, że będzie to powieść mocno osadzona w historycznych sidłach. Mam rację?

Oczywiście, że masz i to całkowitą  rację. Wybacz, ale nie chciałabym podawać żadnych detali …nie chce zapeszać. Akcja będzie dynamiczna, naturalnie oparta na faktach, bardzo, bardzo niechlubnych, ale niezmiernie fascynujących i przeniesiemy się do Europy Zachodniej.

Obawiasz się krytyki, która czyha za rogiem i jest gotowa do ataku?

Ależ naturalnie ! Ponieważ jestem wrażliwą osobą!

Byłoby niedorzecznością twierdzić,  iż nie obawiam się i jestem odporna na wszystkie czyhające znienacka  ciosy bądź bardzo niepochlebne,  okrutne opinie. Nie jestem obłudna! Niemniej jednak liczę na to, że będę w stanie poradzić sobie  z taką krytyką, która będzie miała na celu zdołowanie mnie a niczego inteligentnego, nie wniesie do tematu. Jeżeli krytyka będzie konstruktywna i w pełni poparta logicznymi racjami to jestem absolutnie ZA!

Każda cenna uwaga jest na wagę złota i przyczyni się tylko i wyłącznie do poprawy mojego warsztatu pisarskiego i wzbogacenia posiadanej już  przez mnie wiedzy , którą zawsze należy pogłębiać.  Taka krytyka będzie przyjęta przeze mnie zawsze z należytym szacunkiem. W tej konkretnej kwestii jest to sprawa bezdyskusyjna.

Na zakończenie rozmowy, jak oceniasz współpracę z Wydawnictwem Novae Res?

W tym miejscu muszę definitywnie podkreślić, iż współpraca z Wydawnictwem Novae Res była i jest czystą przyjemnością. Mam nadzieję, że i w przyszłości nic się nie zmieni. Pierwszy kontakt miałam z Panem Sebastianem Czekalskim, pełen profesjonalizm, którego i ja jestem zwolennikiem.  Jeżeli mam jakiekolwiek wątpliwości to wiem, że zawsze mogę napisać maila lub wykonać telefon i sprawa zostanie załatwiona szybko i rzetelnie. Przesympatyczny człowiek. Redakcja mojej książki z udziałem Pana Pomianka to czas przyjemnej pracy i zdobywania dodatkowych umiejętności dzięki jego mądrym i fachowym radom. Potem rozpoczęłam współpracę z kolejnymi osobami z Wydawnictwa: Panią Katarzyną, Dorotką, Martą i Pauliną. I oczywiście konkret. Czyli to, co w biznesie jest priorytetem. Cieszę się, że akurat  z tym Wydawnictwem podpisałam umowę.

DZIĘKUJĘ SERDECZNIE ZA WSZYSTKIE PYTANIA I ŻE DAŁAŚ MI MOŻLIWOŚĆ OPOWIEDZENIA O MOJEJ KSIĄŻCE.

 

źródło: www.ksiazkowaczarnobialaem.pl