Kolekcja pośmiertnych portretów” to debiut literacki Maćka Jakubskiego, swego rodzaju eksperymentalny projekt. Przez te ponad trzysta stron możemy wczuć się w klimat tej historii, poznać specyfikę opisywanej krainy. Mnie osobiście bardzo interesowały kolejno przedstawiane historie bohaterów. To nie było tak, że oni wskoczyli sobie ot tak i są. Każdy z towarzyszy Alkkenstana ma własną historię, własne motywy, własne cele.

 

Cała historia zaczyna się w momencie, kiedy przez miasto zainfekowane dżumą idzie sobie dwóch „ktosiów”. Owe „ktosie” zbierają porzucone w nieładzie ciała i transportują je na cmentarz, aby ostatecznie spoczęły w masowym grobie. Zatrzymują się na chwilę, kiedy z okazałej rezydencji pewnego czarodzieja ktoś wyrzuca ciało. Mężczyzna nosi na sobie ślady dżumy, jednak mężczyźni rozpoznają w nim czarodzieja, Alkkenstana. Jeśli pomylę jakieś imiona lub źle napiszę nazwy własne, to proszę o wybaczenie.

Alkkenstan budzi się w masowym grobie. Oczywiście jako osobnik parający się sztuką magiczną zdaje sobie sprawę, że jest zaledwie ożywieńcem, nie zaś osobą w pełni żywą. Jak się okazuje, istnieje kilka grup ludzi powstałych z grobu, ale teraz nie będę się w to zagłębiać. Jednak jak to się stało, że Alkkenstan w ogóle wrócił do życia? Tego nie wiadomo. Dość, że niefortunnie stracił rękę i ma małe problemy z czarowaniem.

W tym momencie zaczyna się epicka przygoda. Jeśli chcecie wiedzieć, gdzie los zawiódł Alkkenstana w pogoni za przywróceniem mu życia i czy ostatecznie stanie się znowu żywy, czy nie… Musicie się dowiedzieć sami.

Na początku zaznaczę czy też ostrzegę: książka Maćka Jakubskiego jest tworem na wskroś dziwnym. Co akurat jest w tym przypadku niewątpliwym plusem. Fabuła jest oparta na motywie drogi, czyli czymś już wykorzystywanym przez wielkich i małych fantastów i nie fantastów tego świata. Jak teraz o tym myślę, to fabuła „Portretu…” przypomina nieco Hobbita. Zwłaszcza, jeśli chodzi o jego wesołą kompanię, która tutaj też występuje.

Cała konstrukcja fabularna jest dość prosta. Mamy już wyżej wymieniony motyw drogi Alkkenstana, wokół którego wszystko się kręci. Czarodziej po drodze poznaje kolejne osoby, które z różnych powodów postanawiają się do niego przyłączyć. Zaczynając od nekromanty Nyteshada, z którym Alkkenstana łączą bardzo ciepłe relacje jeszcze z czasów studiów, przez pałającą rządzą zemsty złodziejkę Afjarę, aż po narwanego krasnoluda rewolwerowca.

Jak można się domyślić, zebranie w kupę tak różnych od siebie postaci, należących do innych ras i parających się przeróżnymi profesjami, daje dość ciekawy efekt. Po drodze przeżywają niesamowite i nierzadko bardzo zabawne przygody.

Warto też wspomnieć o podstawie tak naprawdę, czyli o świecie przedstawionym. Jest diabelnie oryginalny i już samo to powinno zachęcić do dania szansy tej książce. Autor pokazał, że posiada niesamowitą wyobraźnię. Mi przed oczami kolejno stawały podczas lektury bardzo mroczne obrazy. Co stanowi kontrast dla bardzo zabawnych perypetii Alkkenstana i jego kompanii. Mroczne ze względu na dżumę swoją drogą, ale i wzajemnej niechęci ludzi do krasnoludów i odwrotnie.

Mimo tego, że Maciek Jakubski miał niewiele miejsca, aby dobrze przedstawić swój świat, swoją historię, to osiągnął na tym polu sukces. Książka jest treściwa, nieprzegadana i znajduje się w niej to, co powinno się w niej znajdować.

Przez te ponad trzysta stron możemy wczuć się w klimat tej historii, poznać specyfikę opisywanej krainy. Mnie osobiście bardzo interesowały kolejno przedstawiane historie bohaterów. To nie było tak, że oni wskoczyli sobie ot tak i są. Każdy z towarzyszy Alkkenstana ma własną historię, własne motywy, własne cele. Dla przykładu Arn Tor decyduje się na przejęcie roli bohatera-barbarzyńcy po swoim ojcu, chociaż wolałby grać na lutni i generalnie zajmować się czym innym. Natomiast Afjara chce się zemścić na krasnoludach za wykiwane i z Alkkenstanem jest jej po prostu po drodze.

Z czasem naszych bohaterów zaczyna łączyć coś więcej niż tylko wspólny kierunek i to też całkiem ciekawie było obserwować. „Kolekcję pośmiertnych portretów” polecam przede wszystkim osobom lubującym się w fantasy i którym nie przeszkadza spora dawka osobliwości. Będzie też świetna dla osób, które chcą spróbować czegoś nowego. A w sumie zaszaleję i ostatecznie polecę wszystkim, a co! Naszym polskim pisarzom, a zwłaszcza debiutantom, warto dawać szansę.

 

 

Recenzja pochodzi z moznaprzeczytac.pl