Klamka zapadła, a może to ostatni dzwonek?
Eliza Ostaszewska wiedzie spokojne, skromne życie. Praca w bibliotece, udzielanie korepetycji oraz pisanie wierszy wypełniają jej cały wolny czas. Dzień po spotkaniu autorskim, które odbyło się w jednym z wrocławskich pubów, życie kobiety wywraca się do góry nogami. Do głosu dochodzi bolesna przeszłość, do której Eliza powraca co jakiś czas i rozpamiętuje. Czy kobieta poradzi sobie z wyzwaniem, które postawiła przed nią dawna przyjaciółka?
We wrześniu ubiegłego roku Magdalena Knedler zadebiutowała powieścią „Pan Darcy nie żyje”, która była nominowana w kategorii „Debiut” do nagrody Emocje 2015 przyznawanej przez Radio Wrocław Kultura oraz do nagrody WARTO 2016 przyznawanej przez wrocławską Gazetę Wyborczą. Od tej książki wszystko się zaczęło. Do tej pory autorka wydała pięć książek, wśród których największe uznanie zdobywa seria kryminalna o komisarz Annie Lindholm, tj. „Nic oprócz strachu” i „nic oprócz milczenia”, a także powieść obyczajowa „Klamki i dzwonki”.
Są książki, w przypadku których recenzje pisze się w kilka minut, ale są również takie pozycje, których zaopiniowanie jest dość problematyczne. Wydawać by się mogło, że o miłości powstało tyle książek, że nic już mnie nie zaskoczy. Tym razem również mamy do czynienia z powieścią obyczajową, jednak tutaj nie ma żadnych oczywistości. Fabuła jest prosta, świetnie odzwierciedla rzeczywistość taką, jaka jest. Autorka w swoisty sposób pokazała że emocje i przeszłość stanowią wystarczający materiał do tego, by powstała naprawdę ciekawa pozycja. Połączenie wydaje się być idealne, nie dostajemy ckliwej historyjki, jakich wiele na polskim rynku wydawniczym, lecz coś, co mogłoby się wydarzyć w życiu każdego z nas.
Uzupełnieniem ciekawej fabuły są bohaterowie. Eliza i Albert grają pierwsze skrzypce, jednak poznajemy również kilka innych postaci, które wnoszą coś do powieści. Mowa oczywiście o Agacie, Helenie, Dagnie, doktorze Oleńskim i Paulinie. To między innymi dzięki nim widzimy wydarzenia z życia bohaterów pierwszoplanowych z innej perspektywy i dostrzegamy całokształt historii. Każdy z nich jest wyrazisty. W trakcie powieści przechodzą przemianę, otwierają się na świat i dojrzewają. Najbardziej spodobała mi się przemiana Dagny, która z buntowniczki, samotnej i zamkniętej dziewczyny zmieniła się w wesołą i beztroską nastolatkę, a wszystko za sprawą cudownego chłopca, który uwielbia Harry’ego Pottera. Podziwiam również Agatę, która mając 12 lat potrafiła stanąć na wysokości zadania i zrobiła wszystko, by Helena nie musiała się o nią martwić.
Jednak to nie wszystko. Najmocniejszymi punktami powieści są język i styl, którymi posługuje się Magdalena Knedler. Delikatny, prosty – idealnie wpasowuje się do historii stworzonej przez autorkę.
Mimo wszystko, są również minusy. Należy do nich narracja, która na początku sprawiła, że nie mogłam się odnaleźć w powieści. O ile Eliza i Albert posługują się pierwszoosobową narracją i w tych częściej jest znaczniej więcej refleksji, tak w przypadku pozostałych bohaterów dostajemy narrację w trzeciej osobie. Typy te mieszają się w jednym rozdziale i w pierwszych rozdziałach naprawdę trudno się połapać, ponieważ nie zna się jeszcze bohaterów i nie wiadomo kto jest kim i co nimi kieruje.
Podsumowanie: Magdalena Knedler stworzyła delikatną powieść obyczajową o miłości dwójki osób, którzy nieustannie napotykają na swojej drodze przeszkody, z którymi radzą sobie raz lepiej, raz gorzej. Mimo tego, że zakończenie można przewidzieć, z zaciekawieniem czytałam o poczynaniach bohaterów. „Klamki i dzwonki” są powiewem świeżości w polskiej literaturze obyczajowej i muszę przyznać, że nie żałuję ani jednej chwili spędzonej przy tej książce. Z niecierpliwością czekam na kolejne powieści Magdaleny Knedler 🙂
źródło: www.bookhunter.pl