SONY DSC Mówi się, że serce nie sługa, a jednak ten znany z szerokiego liryzmu organ potrafi postawić się własnej wrażliwości i mimowolnie zaczyna służyć rozkazom zwykłego rozsądku. Jeżeli przedmiotem tej wewnętrznej wariacji staje się ulotna chwila sprzed lat, myśli zaczynają wariować i finalnie często dążą do obrania najwygodniejszej opcji. Magdalena Knedler powieścią „Klamki i dzwonki” przywraca bohaterom szansę dokonania właściwych wyborów, ale jednocześnie nie zapomina o trudzie codzienności, samoistnie wypierającej prawdziwe marzenia.
Pogrążona w wiecznej zadumie Eliza Ostaszewska stale balansuje między zwykłą pracą w bibliotece a własną poetycką duszą, która prowadzi ją do wydania tomiku poezji. Skromny wieczór autorski w zaprzyjaźnionym pubie przynosi odrobinę satysfakcji i zadowolenia, ale tajemniczy telefon ze szpitala sprawia, że myśli kobiety zaczynają toczyć wewnętrzny spór. Do jej mocno zadumanego życia wkrada się bowiem niespokojna przeszłość i dosłownie naciera na wypracowany przez nią porządek dnia. Dawna przyjaciółka, Helena Bukowska, którą los obarcza nieuleczalną chorobą, pragnie zapewnić swej córce Agacie szansę na normalne życie i właśnie w Elizie widzi nową opiekunkę nastolatki. Życie poetki zaczyna się zmieniać, ale jednocześnie, w bliskiej odległości, żywot swój wiedzie Albert Dębski, adwokat, którego życie prywatne pozostawia wiele do życzenia. Mężczyzna zatraca się we własnych wspomnieniach i nieustannie wraca do młodzieńczej chwili, do której, już we własnych myślach, mimowolnie wraca także główna bohaterka…
Cień przeszłości rzuca się swym ciężarem na potok bieżących przemyśleń, czym szybko nadaje powieści stricte refleksyjnego charakteru i sprawia, że czytelnik od początku chce zaangażować się w tę piękną opowieść. Nie jest to jednak ckliwy romans polany słodkim lukrem, a przepełniona niespotykaną wrażliwością historia, w której swe miejsce zagrzała także gorycz codzienności. Obraz okrutnej choroby przeplata się tutaj z wizerunkiem przyjaźni i matczynej miłości, łagodnie sygnalizując zbliżającą się śmierć, a życie pozostałych bohaterów toczy się wokół ich własnych dramatów, celnie wychwytując słabości każdego z nich. Autorka z niezwykłą lekkością operuje słowem, stale podchwyca jego piękno i sprawia, że czytelnik nieprzerwanie kontempluje zastosowany styl. Odpowiednio wyważone zwroty, nierzadko potraktowane ironicznym poczuciem humoru, stanowią dużą atrakcję dla miłośników literatury pięknej, a liczne nawiązania do mniej lub bardziej znanych dzieł literackich potwierdzają, że Magdalena Knedler posługuje się nie tylko wyobraźnią, ale także ogromną wiedzą.
Nasycony ekspresją język niewątpliwie podkreśla emocjonalny charakter powieści, ale swój udział w jej temperamentnej odsłonie ma także osobliwa narracja, którą posługuje się polska autorka. Częste wspomnienia mieszają się tu bowiem z obecnymi wydarzeniami, a trzecioosobowy narrator sprytnie miesza się z monologami poszczególnych bohaterów. Każdy chce dojść do głosu i opowiedzieć własną historię, a kombinacja różnych narracji zdaje się przemyślanym rozwiązaniem. Zauważalny chaos, tak delikatnie i mądrze wprowadzony, wprawia zatem w ruch kolejne wydarzenia i sprawia, że czytelnik mimowolnie w nich uczestniczy.
Bohaterowie tej historii poszukują szczęścia, ale droga każdego z nich obarczona jest innymi trudnościami. Eliza, tak rozchwiana przez dotychczasowe życie, próbuje odnaleźć się w nowej roli, a jej serce wciąż przypomina o dawno utraconej miłości. Kobietę cechuje widoczna niedojrzałość, ale łatwo dostrzec w niej także subtelność i poczucie prawdziwej przyjaźni. Albert zdaje się być duchowym podobieństwem kobiety, ale ster jego życia skręcił już ku nieudanemu małżeństwu. Niezdecydowany uczuciowo, ciągle przemierza szlaki własnych wspomnień i nie potrafi pogodzić się z wyborami, jakich dokonał w przeszłości. Przeżycia tej dwójki tworzą istną huśtawkę nastrojów, ale pozostałe kreacje równie nieostrożnie przemierzają życie i próbują dojrzeć, choćby najmniejsze, światełko w tunelu. Najmniej zagubioną postacią okazuje się nieoczekiwanie najmłodsza bohaterka, której myśli i wypowiedzi mogą wybić z rytmu niejednego dorosłego. Wyraźnie dojrzała postawa Agaty wydaje się początkowo mało autentyczna, ale autorka finalnie dba także o to, aby ubrać nastolatkę w naturalne dla jej wieku cechy. Każdy z bohaterów zdaje się błądzić po odmętach własnego życia, czym jedynie potwierdza nieuchronność ludzkich słabości.
Strony powieści „Klamki i dzwonki” w oka mgnieniu przewijają się przez palce czytelnika i nie trudno dostrzec, jak łatwo przychodzi autorce stworzenie subtelnego i pięknego językowo pamiętnika ludzkich przemyśleń. Magdalena Knedler śmiało pnie się ku literackim wyżynom, a jednocześnie nie traci na lekkości i wie, jakimi słowami przyciągnąć widza przed wykreowany obraz. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i już teraz świadomie potwierdzam, że naprawdę warto zadzwonić tytułowym dzwonkiem, a następnie nacisnąć klamkę, która otworzy drzwi do tej wyjątkowej historii.