Styl autorki jest… przepraszam, ale brakuje mi słów. Idealny. Wspaniały. Porywający czytelnika w najdalsze zakamarki powieści. Po prostu przepadłam i pokochałam. Aż żałuję, że lektura tej książki jest już za mną. Nie pozostaje mi chyba nic innego, jak sięgnąć po pozostałe książki Magdaleny Knedler, choć nie zawsze są to obyczajówki. Autorka zastosowała narrację trzecioosobową, dzięki czemu nie mamy problemu z poznaniem wszystkich bohaterów. Choć główną dowodzącą jest tu Eliza, to pozostali okazują się być równie ważni. Pisarka zadbała o dobrą, obrazową kreację swoich bohaterów. Początkowo myślałam, że polubię ewentualnie jedną osobę, a tu się okazuje, że do każdego poczułam sentyment, a pomiędzy nami zrodziła się nutka kiełkującej przyjaźni.
Eliza nagle zostaje postawiona w bardzo trudnej sytuacji. Wiodąca dotąd dość spokojne życie poetka, w jednym momencie musi zająć się firmą i wcielić się w rolę matki. Dramatyczna przeszłość z głośnym impetem daje o sobie znać, a głównej bohaterce od tak przychodzi się zmierzyć z nią twarzą w twarz.
Uwielbiam powieści, w których zderzają się ze sobą różne wątki, a ten wiodący, nie przyćmiewa pozostałych. Tak jest w tym przypadku. Choć głównym wątkiem zdaje się być ten miłosny, nie rzuca cienia na pozostałe, które są równie ciekawe i intrygujące. Pojawia się tu temat odpowiedzialności za życie własne i drugiej osoby, stosunki damsko – męskie oraz te po prostu międzyludzkie, przyjaźń, miłość, rodzicielstwo, strata, trudna przeszłość. Poznajemy tu trzy zupełnie inne osoby. Dorosłą kobietę, nastolatkę, dziecko. Trzy oddzielne światy, oddzielne problemy i potrzeby. To dziwne, ale tak naprawdę najbardziej polubiłam tę środkową, Agatę. To dwunastoletnia dziewczynka, która nie ma w głowie tylko kolorowych wspomnień. Choć z wierzchu stara się być silna i twarda, w środku nadal tkwi w niej młodziutka dziewczynka, co pięknie udało się zaznaczyć autorce.
Bałam się, że będę płakać, bo wzruszenie będzie zbyt mocne, a jednak świąteczny makijaż szkoda było rozmazać. Udało się zatrzymać łzy, choć w pewnym momencie oczy delikatnie się zaszkliły. Czy to źle? Otóż nie. Powieść Magdaleny Knedler jest ujmującą, piękną, delikatną historią, która pozostawia po sobie odrobinę słodyczy, ale i gorzkawy posmak. Sprawia, że jeszcze długo po skończonej lekturze, dumamy nad jej treścią, a obraz bohaterów wciąż tkwi nam przed oczami jak żywy. Mam nadzieję, że autorka będzie się rozwijać w tym kierunku, gdyż jej powieść obyczajowa jest w moim odczuciu idealna!
Klamki i dzwonki to powieść idealna. Napisana pięknym językiem, ujmująca stylem i zniewalająca treścią. Wzrusza i wywołuje uśmiech, wprowadza w stan nostalgii i refleksji. Porusza różne wątki, żadnego nie przyćmiewając. Sprawia, że jeszcze długo po skończonej lekturze, czytelnik duma nad jej treścią. Takich książek proszę więcej! Gorąco polecam!
źródło: krainaksiazkazwana.blogspot.ie