wywiad m

Ma 25 lat. Uwielbia tańczyć, żartować i dość szybko wpada w złość! Wierzy, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że popełnia błędy, lecz obiecuje, że to dopiero początek jej autorskiej przygody! Ja jej wierzę! Ta dziewczyna ma w sobie talent. Poznajcie Karolinę Sudoł. 

Czytelnicy z natury chcą wiedzieć, kim jest autorka, która zaczyna podbijać rynek wydawniczy. Rozpoczęłam poszukiwania w sieci i muszę stwierdzić, że ciężko jest znaleźć informacje o Karolinie Sudoł. Dlaczego? Unikasz medialnego rozgłosu?

Jakiś czas temu postanowiłam wyłączyć się zupełnie z mediów społecznościowych. Dopiero teraz, przed wydaniem książki, zebrałam się na odwagę i postanowiłam gdzieś tam zacząć się pokazywać. Chciałam, żeby moje  życie, było naprawdę moje, niewystawione w żaden sposób na widok publiczny, bo w moim przypadku to nigdy nie kończyło się dobrze. Wiesz, czasem myślę, że mam w sobie coś takiego, co sprawia, że ludzie albo darzą mnie ogromną sympatią, albo skrajną niechęcią. Jakby nie było możliwe nic pomiędzy, a ja zupełnie nie rozumiem, dlaczego i szczerze przyznaję, że w moim życiu z tego powodu było mnóstwo cierpienia. Mimo tego, choć różnie mi to wychodzi, staram się sobie powtarzać, że dopóki ja sama wiem, kim jestem, to jakoś to będzie.

W takim razie, co możesz o sobie powiedzieć?

Nazywam się Karolina Sudoł, mam 25 lat i kocham życie! Kocham ludzi, nawet jeśli to uczucie bez wzajemności. Kocham świat, nawet kiedy dostaję od niego nic więcej oprócz rozczarowania i łez. Uwielbiam żartować, tańczyć, śpiewać, czuć słońce na twarzy, pić dobrą kawę i leżeć całymi dniami z książką w ręku. Podobnie jak bohaterowie mojej „Bandy”, lubię odrobinę ryzyka, adrenalinę i nutkę niebezpieczeństwa, choć prawie nigdy nie bywam spontaniczna. Ale jestem też zbyt wrażliwa, zbyt ufna i całkiem często nieznośna. Bardzo szybko się denerwuję i kiedy wpadnę w złość, ciężko mnie zatrzymać… ale umiem przyznawać się do błędów i przepraszam, kiedy wierzę, że naprawdę powinnam. I przede wszystkim… CHCĘ. Ciągle czegoś chcę, ciągle za czymś gonię, ciągle szukam.

„Banda” to Twoja debiutancka powieść. Skąd narodził się pomysł, by stworzyć romans paranormalny?

Nie miałam pojęcia o istnieniu tego gatunku, dopóki moja wspaniała przyjaciółka ze studiów któregoś dnia po prostu nie przyniosła mi tomu „Strażników Wieczności” Alexandry Ivy i na moje pytanie, co to powiedziała tajemniczo: „ Po prostu przeczytaj, potem pogadamy”. Dzięki mojej siostrze od dziecka zaczytywałam się w fantastyce, skacząc po wszystkich jej podgatunkach, jakie tylko wpadły mi w ręce, ale romans paranormalny to było dla mnie coś zupełnie nowego. No i przeczytałam…przez jeden dzień zajęć na uczelni. To było coś niesamowitego, jakby otworzyła mi oczy na coś, co było tak oczywiste –  ta książka miała wszystko, co uwielbiałam. Tajemnicę, nadprzyrodzone istoty, wciągającą fabułę i idealnie wyważone, kipiące namiętnością sceny, które sprawiły, że dostałam wypieków na twarzy i zaświeciły mi się oczy. To po prostu było to! Wiedziałam już, że ja też tak chcę. Chcę nauczyć się tak czarować słowem, przelewać intymność na papier, sprawiać, żeby czytelnik odczuwał przyjemność.

Ile czasu trwało napisanie pierwszej części Bandy?

Zamknęłam się w dziewięciu miesiącach, dlatego naprawdę traktuję ją jak swoje dziecko! Z moim pisaniem bywa bardzo różnie. Są tygodnie, nawet miesiące, kiedy zupełnie nie mogę się do tego zabrać i tkwię pół dnia nad jednym zdaniem, które i tak ostatecznie skasuję. Z drugiej strony są dni, kiedy długie godziny mijają jak kilka minut, a słowa same płyną spod palców i to jest naprawdę niesamowite uczucie.

Czytając Twoją książkę, można wyczuć pewien minimalizm, który nie daje możliwości głębszej analizy danej sytuacji. Dlaczego zdecydowałaś się na taki zabieg?

Coś w tym jest, że oszczędzam na opisach i raczej „wrzucam” czytelnika w środek świata, którego nie odkrywam przed nim w całości. Po części to dlatego, że Ryder, który jest głównym bohaterem części I, nie jest zbyt wylewny, nie analizuje zbyt głęboko swojego życia, a skoro patrzymy na tę historię jego oczami, to trudno byłoby ten fakt pominąć. Poza tym, w moim założeniu „Banda” jest serią pięciotomową, więc pozostaje jeszcze  naprawdę dużo miejsca i czasu na rozwinięcie, rozbudowanie i dopieszczenie tego świata i historii, jednym słowem – postaram się, żeby było co analizować! 😉

Bohaterowie. Banda to czysty testosteron. Karolino, skąd czerpałaś inspiracje do stworzenia, tak męskiej obsady.

Ja po prostu bardzo lubię męskie towarzystwo, dobrze się w nim odnajduję, uwielbiam swobodę męskich relacji, no i te mało wybredne żarty… których nierzadko sama jestem autorką! Obserwuję ludzi, swoich bliższych i dalszych znajomych i moja Banda to dla mnie taka definicja idealnej grupy przyjaciół – wybuchowej mieszanki charakterów, stylów i życiowych doświadczeń.

Wydając powieść, stanęłaś na linii krytyki, która może pojawić się pośród czytelników. Jesteś przygotowana na negatywne oceny swojej powieści?

Tak! Równie mocno intensywnie będę przeżywać i analizować zarówno negatywne, jak i pozytywne oceny czytelników. Chcę być dobra w tym, co tak uwielbiam robić, chcę próbować, pracować, starać się, żeby pisać coraz lepiej. Zdaję sobie sprawę, że moja „Banda” czy romans paranormalny w ogóle, to dość specyficzny kierunek, który nie porywa wszystkich czytelników. Ale ostatecznie który taki jest? Jeśli znajdzie się choć jedna osoba gotowa mnie czytać, będę pisać, choćby tylko dla siebie i dla niej. Przede mną mnóstwo pracy i mam tego pełną świadomość, ale na tę chwilę bardziej nakręca mnie to do działania, niż zniechęca. I mam nadzieję, że tak pozostanie.

Wiem, że pojawi się druga część Bandy. Zdradzisz jakieś szczegóły?

Z przyjemnością! Wydarzenia w drugim tomie częściowo będą pokrywać się z tomem pierwszym, choć ujrzymy je z perspektywy zupełnie innego bohatera. Ów bohater bardzo dosadnie przedstawia to, co motywuje jego działania, dużo bardziej niż Ryder odkrywa samego siebie i dokładnie widać jakie zmiany wywołują w nim przedstawione wydarzenia. Tłem dla historii jego i jego partnerki będzie kontynuacja sprawy zagadkowych zniknięć Nadnaturalnych, w której pojawią się nowe poszlaki i fakty. Oczywiście nie zabraknie także Bandy samej w sobie, która mimo wszystko ma się całkiem nieźle i trzyma swój poziom!

Jakie emocje towarzyszyły Ci, kiedy w sieci pojawiła się pierwsza recenzja Twojej debiutanckiej powieści?

Kiedy dowiedziałam się, że Twój blog obejmie patronatem moją powieść, momentalnie wyskoczyłam z łóżka, choć był to jeden z tych dni, w którym zamierzałam w ogóle z niego nie wychodzić! Kilka godzin później dowiedziałam się, że pierwsza recenzja od tygodnia widnieje w sieci i… na zewnątrz gorąco, w środku zimno, spocone dłonie i serducho obijające się po żebrach – byłam strasznie zestresowana, ale i podekscytowana jak diabli. Wszystko nagle stało się takie realne, nareszcie dotarło do mnie, że to się dzieje naprawdę. Niesamowite uczucie, które nie sposób dobrze opisać.

Czy masz w planach napisać powieść, która nie będzie romansem paranormalnym?

 

Oczywiście, że tak! Choć nie ukrywam, że póki co moja fascynacja tym gatunkiem wciąż trwa i ogromną przyjemność sprawia mi pisanie właśnie romansów, mam jeszcze kilka innych pomysłów. Mam zaczętą powieść science-fiction, choć przyznaję, że wątek miłosny odgrywa w nim sporą rolę. Jest też zapisany pospiesznie pomysł, plan wydarzeń na osadzoną w polskich realiach fantastykę z dużą dawką czarnego humoru. Marzy mi się także napisanie książki dla dzieci, jako że z wykształcenia jestem nauczycielem i praca z dziećmi to jedna z moich pasji i tych zajęć, w których czuję, że najbardziej się realizuję. Potrzebuję tylko czasu i tego czegoś, co sprawia, że słowa same płyną spod palców, a obiecuję Wam i sobie, że to dopiero początek.

Karolino, opowiedz,  jak rozpoczęła się Twoja przygoda z pisaniem?

Pierwsze były opowiadania fan-fiction z ulubioną kapelą z nastoletnich czasów w roli głównej. Rumienię się ze wstydu, nawet jak tylko o tym pomyślę, to był najbardziej uroczy koszmar, jaki mogę sobie wyobrazić! Cokolwiek bardziej sensownego i już nie tak wstydliwego zaczęło się pojawiać w szkole średniej. Uczyła mnie fantastyczna polonistka, która, chcąc nas wprawić do pisania na maturze, co jakiś czas jako zadanie stawiała nam napisanie opowiadania.  Już przy pierwszym tak po prostu tknęło mnie, że chociaż to tylko „praca domowa”, mogę zrobić z tego coś fajnego i kiedy już spróbowałam, potem poszło samo. Coraz więcej pomysłów, coraz więcej postaci i ich historii zaczynających żyć w mojej głowie. W każdej mniej lub bardziej wolnej chwili, nawet kiedy pozornie jestem skupiona na czymś innym, w wyobraźni tworzę miejsca, sytuacje, sceny, dialogi. To już taka moja mała obsesja i uzależnienie, które szczerze uwielbiam i nie wyobrażam sobie bez tego życia!

Mądrość życiowa, którą kieruje się Karolina Sudoł?

Bardzo mocno wierzę w to, że w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. I jeszcze w to, że droga do osiągnięcia celu jest ważniejsza niż sam cel. Poza tym jestem ogromną fanką siły przyciągania! To moim zdaniem najpiękniejsza „mądrość życiowa”, jaką można się kierować  i staram się pamiętać o niej każdego dnia.
źródło: www.ksiazkowaczarnobialaem.pl