Warszawskie Targi Książki za nami, ale razem z autorem „Zdobywców oddechu” wspominamy to święto książki. W rozmowie z portalpolski.pl Przemysław Kłosowicz mówił także o ważnej dla pisarza determinacji.

 

Dostrzega Pan różnicę między krakowskimi, a warszawskimi targami? Czytelnictwo w naszym kraju nie ma się obecnie za dobrze, takie imprezy są w ogóle potrzebne?

 

Warszawskie są chyba większe, ale mogę się mylić. Nie jestem nazbyt religijny, ale znów wspomnę o teorii święta. Tym właśnie dla osób, które nocami zasypiają z książką w ręce, są takie imprezy. Jeśli jest się mieszkańcem chociażby Nowego Sącza, czy innej Bóbrki, to spotkanie Kłosowicza jest niemal niemożliwe. Targi dają taką możliwość. Można tu przyjechać i spędzić z autorami cały dzień! Wiele osób zaznacza sobie w grafiku, do kogo chciałoby podejść, a potem w ciągu jednego dnia mają okazję poznać te wszystkie osoby, które pomagały rozbudzać ich wyobraźnię. To magiczne. Pamiętam taką edycję Festiwalu Conrada, gdy prosto ze spotkania z Jackiem Dehnelem poszedłem na spotkanie z Dorotą Masłowską. Nie mogłem doczekać się tego dnia! Świetnie rozumiem więc tych, którzy wykupują kilkudniowy karnet na Targi Książki, by przez chwilę poobcować z ludźmi dla nich ważnymi.

 

Cały wywiad przeczytacie na stronie: portalpolski.pl